Jego bojkot „Dudaskiego Tłustego Czwartku” odbił się echem nie tylko w światku koneserów góralskiej kultury i gry na dudach, lecz także w światku politycznym. W mediach rozeszła się informacja, że afront spotkał samego prezydenta Andrzeja Dudę, którego gościnni zazwyczaj górale niekoniecznie chcą do siebie zapraszać. Jakie są powody całego zamieszania? – Dla mnie prezydentem może być nawet ktoś z „opcji ludożerców”, jeśli ludzie go wybiorą, ale nie o to chodzi. Mnie chodzi głównie o to, że z imprezy, na którą ludzie przyjeżdżali z całej Polski, robi się teraz imprezę polityczną – tłumaczy w rozmowie z naTemat Jan Karpiel-Bułecka, muzyk i pomysłodawca „Dudaskiego Tłustego Czwartku”.
Jak się dowiedziałem, że ma być prezydent Duda, to po prostu nie przyszedłem. Bo uznałem,że znowu moja impreza, którą sam kiedyś wymyśliłem i przez lata prowadziłem, jeszcze w Parku Tatrzańskim – bo dopiero potem to przejęło miasto – zostaje upolityczniona. Nie poinformowano mnie jako pomysłodawcę imprezy o tym, że będzie prezydent i trzymano to celowo w tajemnicy do końca. Bo podejrzewam, że nikt nie był pewien tego jak zareaguję. Chcieli mnie postawić przed faktem dokonanym.
Prezydent zepsuł ważne kulturalne wydarzenie?
Dla mnie prezydentem może być nawet ktoś z „opcji ludożerców”, jeśli ludzie go wybiorą, bo nie o to chodzi. Mnie chodzi głównie o to, że z imprezy, na którą ludzie przyjeżdżali z całej Polski, interesowali się, pytali kiedy się odbędzie, po raz drugi robi się imprezę polityczną. Przy okazji trochę niektórzy budują na tym swój wizerunek.
A to, po co ta impreza została wymyślona, jaki ma w ogóle sens, idzie na bok. A ja potem świecę oczami przed ludźmi, którzy nie mogą się dostać do środka bo „borowiki” ich nie wpuszczają. Tak było też w zeszłym roku. Przyszło grono zaproszonych gości, którzy mieli przecież głęboko gdzieś góralszczyznę, głęboko gdzieś muzykę, a już przede wszystkim "muzykę dudową", którą może docenić tylko koneser.
Proszę wytłumaczyć jaki cel Panu przyświecał gdy powoływał Pan "Dudaski Tłusty Czwartek"?
Od dawna współpracujemy z naszymi przyjaciółmi, braćmi Słowakami. Oni też organizują podobną imprezę. To się nazywa „Gajdorskie Fasiangi” i odbywa pod Nitrą na Słowacji. Obie imprezy zgrywają się w czasie. Kiedyś na ich wzór zorganizowaliśmy swoją imprezę, a żeby obie się nie zazębiały – bo u nich to się zaczyna w piątki – to my zrobiliśmy naszą w czwartek. Gros naszych uczestników jechało potem na Słowację. Poza tym tłusty czwartek wpisuje się w „ostatki” więc z „dudaskich ostatków” przerobiliśmy to na „Dudaski Tłusty Czwartek”. A ideą imprezy jest popularyzacja tego rzadkiego instrumentu i tej zanikającej muzyki.
Pan nie tylko gra na dudach...
Poza tym że gram na dudach jestem też budowniczym tego instrumentu. Podobnie jak Tomasz Skupień pierwszy budowniczy instrumentu z młodego pokolenia, dzięki niemu w ogóle wrócił ten instrument na Podhale. Kiedyś w okresie międzywojennym było tylko kilku dudziarzy na Podhalu: Stary Mróz, jego syn, stary Janek Gładczan z Gładkiego i jeszcze Bustrycki. To byli już tacy dudziarze, którzy nie grali tylko po weselach, do tańca, ale także dla siebie. I przy okazji dla turystów. W tej chwili mamy kilkudziesięciu dudziarzy na Podhalu.
A wracając do tej imprezy z udziałem prezydenta, poza Panem ktoś z muzyków odmówił jeszcze udziału?
Ja nikomu nie kazałem bojkotować. Jak się ktoś nie pojawił, to po prostu nie mógł. Nawet nie wiedzieli, że mnie nie będzie. Byli zdziwieni. A prawie wszyscy przyjechali: – Śląsk Cieszyński, Wielkopolska, Żywiecczyzna, byli też nasi. Nic się nie stało. Ja po prostu nie chcę świecić oczami znowu przed ludźmi, że po wyjściu pana prezydenta Dudy wychodzi pół sali, która nie przyszła dla muzyki, tylko ogrzać się w blasku prezydenta. A to są często bogaci, ale prymitywni ludzie. Zaraz zwiali też dziennikarze zamiast nagrać muzyków i choćby dokumentację zrobić. A nawet Szkota mieliśmy w tym roku. Na sali zostało kilkanaście osób, a muzycy, którzy nieraz po kilkaset kilometrów przejechali grali niemal do pustej sali.
To rzeczywiście żenujące
A wie pan jaka jest rola konferansjera? Potem musiałbym tłumaczyć tym samym ludziom co zawsze, czym są dudy i o co chodzi w tej muzyce, gdy na sali zostaje moja mama, Stasia Szostak, ciotka Zośka, Hycowa i jeszcze parę osób.
Tak było w ubiegłych latach i w tym roku nie chciał Pan tego powtórzyć?
Ja bym tego już nie przeżył. W tym roku zauważyłem brak szacunku do siebie ze strony burmistrza. Ja mam 61 lat, on jest ode mnie młodszy. Byłem radnym Zakopanego, on też. Siedzieliśmy w jednej ławie, znamy się lata. Nagle jest sytuacja taka, że oni mnie znowu nie powiadamiają, że zaprosili pana prezydenta. W zeszłym roku pojawił się, bo był akurat blisko, brał udział w poświęceniu szkoły. A w tym roku musiał dostać zaproszenie dużo wcześniej.
Prezydent cieszy się szacunkiem na Podhalu?
Każdy prezydent cieszy się szacunkiem w zależności od tego, co kto kombinuje na tym ugrać. To jest moje zdanie. Nie mieliśmy takiej sytuacji wcześniej bo inni prezydenci nie przyjeżdżali na naszą imprezę. Przyjeżdżali co najwyżej na skoki. Ja wiem, że na pewno jestem już w gminie Zakopane czarną owcą, aż do następnych wyborów.
Zawsze mówiło się, że górale są mocno konserwatywni, przywiązani do tradycji, głęboko religijni, że kibicują władzy PiS i mile ją u siebie goszczą.
Tutaj też są przecież normalni ludzie. Tutaj też ludzie myślą i widzą co się dzieje. Mamy mnóstwo inteligencji góralskiej, która się po prostu rzadko odzywa. Nie lubię takiego dzielenia skóry. Jak był Wałęsa, to zrobili go honorowym członkiem związku Podhalan, drugim po papieżu. A jak teraz Kaczyński zaczął mu wyszukiwać kwity i mieszać za przeproszeniem w gnoju, to oni razem z nim. Ludzie, no gdzie jest nasz góralski honor?
Podpadnie Pan PiS.
Ja po prostu nie ulegam żadnej propagandzie. Obserwuję co się dzieje i widzę sam. Żadnym sugestiom nie ulegam. Ale tak samo jak za czasów PO widziałem wiele rzeczy, które mi się nie podobały, tak samo teraz widzę wiele złego w rządach PiS. Taki będę do końca życia.