U wielu rodziców występuje właśnie druga w tym roku fala stresu wywołanego przez ich dzieci. Po tym jak przejmowali się, gdy ich pociechy pisały egzaminy gimnazjalne czy matury, teraz drżą ze strachu w oczekiwaniu na ich wyniki. Jak sobie z nim poradzić radzą aktorka Małgorzata Braunek, a także psycholog dziecięcy i dyrektor szkoły.
"Trudny dzień dla czekających na wynik egzaminu gimnazj.Jak poszło Waszym dzieciom?U nas nieoczekiwanie dobrze z historii Może jednak geny:)" - napisał na Twitterze Konrad Piasecki, dziennikarz RMF FM.
Zebraliśmy więc dla rodziców gimnazjalistów kilka rad, co zrobić gdy wyniki są słabsze, niż się spodziewaliśmy. A dla opiekunów kilka rad, jak przetrwać tydzień do ogłoszenia wyników matur. Bo to, że rodzice bardzo mocno wpływają na edukację dzieci, potwierdzają badania. Sami też mocno odczuwają wszelkie sukcesy i porażki swoich pociech.
– Oczywiście, że przeżywałam wszystkie egzaminy mojej córki, bo trudno matce oddzielić się od emocji, jakie przeżywa dziecko – mówi naTemat aktorka Małgorzata Braunek, matka Oriny Krajewskiej. – Trzeba mieć świadomość, że taki egzamin czy test to nie koniec świata, że nawet jak coś pójdzie źle, to życie się nie kończy – dodaje gwiazda "Domu nad rozlewiskiem".
Braunek: U nas w domu panuje taka atmosfera, że nie wszystko musi być najlepsze
Jednak nawet jeśli trafiają do nas racjonalne argumenty, ciężko opanować stres. Chociaż są na to sposoby. – Każdy ma swój element, który go uspokaja. Jedni słuchają muzyki, inni czytają książki - chociaż tutaj jest trudniej, bo trzeba się skupić, a to może nie być łatwe. Każdy ma po prostu taki swój uspokajacza. Ja od ponad dwudziestu lat praktykuję medytację i to jest źródło siły i spokoju dla mnie – mówi naTemat Braunek. Dodaje jednak, że ważne jest niewywieranie presji na dziecku. – U nas w domu panuje taka atmosfera, że nie wszystko musi być najlepsze, nie ma takiego ciśnienia. I dzieci też to wiedzą – podsumowuje aktorka.
Jednak w wielu rodzinach jest wręcz odwrotnie a rodzice bardzo ostro oceniają wyniki swoich dzieci. – Oczekiwanie na wyniki egzaminu nie jest łatwe ani dla rodzica ani dla dla dzieci, ale ci pierwsi muszą pamiętać o tym, że nie zmieni się już wyniku – mówi naTemat Bożena Spica, dyrektor Szkoły Podstawowej im. Janusza Korczaka w Czersku.
– Rodzice powinni wspierać dzieci, a w żadnym wypadku nie mogą ich dołować, czy mówić, że nie uczyły się tyle co powinny, więc będą miały mało punktów. Ich rolą jest skłanianie dzieci do systematycznej nauki przed testami, przez te wszystkie lata spędzone w szkole. Niestety to rodzice słabych uczniów mówią najczęściej swoim dzieciom, że się nie uczyły i że ich wynik będzie niski – dodaje nauczycielka.
"Każdy z nas ocenia sam siebie bardzo wysoko, dzieci także"
Jednak duży wpływ na samopoczucie dziecka ma nie tylko to, jak zareagują rodzice. – Samo komunikowanie wyników przez nauczycieli musi się odbywać bardzo delikatnie – zaznacza dyrektor Spica. – Nie może się to odbywać na forum klasy, ale indywidualnie. Nauczyciel powinien pocieszyć dziecko, które nie jest zadowolone ze swojego wyniku, powiedzieć, że na pewno jakoś to się ułoży, że następnym razem będzie lepiej itd. Bo na pewno każde dziecko przeżywa takie oczekiwanie na wyniki. Mówi się, że wynik egzaminu powinien być na miarę naszych możliwości, ale z drugiej strony każdy z nas ocenia sam siebie bardzo wysoko, dzieci także – przypomina.
Dlatego też nauczyciele muszą cały czas pamiętać, że wynik testu ich uczniów nie tylko wpływa na rankingową pozycję szkoły, ale przede wszystkim na dalsze życie młodych ludzi. – Każdy nauczyciel wie, że powinien przekazywać wyniki dziecku indywidualnie, że nie powinien oceniać osiągniętego wyniku – deklaruje Bożena Spica. – Poza tym mamy rady szkoleniowe, na których nie tylko analizujemy wyniki osiągnięte przez dzieci, ale też przypominamy, że wyniku się już nie zmieni, więc powinno się zostawić emocje na boku – zapewnia.
"Powinniśmy unikać przekonania, że wybór liceum decyduje o całym życiu"
Z kolei w ocenie psychologa dziecięcego ważne jest, by inaczej podchodzić do młodszych dzieci, a inaczej do starszych. – Rodzice maturzystów mają 19-letnie dzieci, one są właściwie samodzielne i rodzice powinni się od nich odczepić – ocenia w rozmowie z naTemat psycholog dziecięcy Monika Rościszewska-Woźniak. – Z kolei jeśli chodzi o gimnazjalistów, to może być trudny dzień dla ich rodziców, bo dane mówią, że egzaminy poszły gorzej niż w zeszłym roku – przewiduje.
– A gimnazjaliści są jeszcze nieukształtowani. Jeżeli widzą, że dostali mniej procent niż ich koledzy rok temu, to powinno się im mówić: "w zeszłym roku wszyscy mieli więcej punktów, nie tylko ty" – radzi Rościszewska-Woźniak. – Rodzice powinni przypominać, że to jeszcze nie znaczy, że dziecko nie dostanie się do liceum, bo jeśli nawet gorzej poszło, to wszystkim. Poza tym powinniśmy unikać przekonania, że wybór liceum decyduje o całym życiu, że to kluczowy jego moment – przestrzega psycholog.
"Rodzice bardzo często budują poczucie własnej wartości na podstawie dzieci"
– Już po otrzymaniu wyników nie możemy wyrzucać dziecku "a nie mówiła, żebyś się uczył", "a ostrzegałam, żebyś nie grał tyle na komputerze", "za dużo grałeś w piłkę i teraz są tego efekty". To co powinniśmy zrobić, to zobaczyć, co jeszcze można poprawić, bo przyjęcie do liceum zależy także od wyników na świadectwie. Powinniśmy spytać, czy możemy jakoś pomóc. Wspieranie tych rozhisteryzowanych, młodych jest w takim czasie naszym obowiązkiem – mówi psycholog.
Dodaje, że jeszcze przed poznaniem wyników egzaminów ważne jest przygotowanie kilku rozwiązań na przyszłość. – Musimy wiedzieć co, jeśli pójdzie dobrze, co jeśli źle. Trzeba też pamiętać, że maturę - w przeciwieństwie do egzaminu gimnazjalnego - można poprawić – przypomina psycholog. – Nie powinniśmy też mówić o straconym roku, bo wystarczy przypomnieć sobie ile czasu my straciliśmy. Za granicą popularne jest nawet coś takiego jak "gap year", kiedy młodzi ludzie zastanawiają się co dalej robić w życiu: podróżują i zajmują się różnymi innymi rzeczami. Po takiej przerwie często zaczynają robić coś innego niż planowali wcześniej – przekonuje Monika Rościszewska-Woźniak.
Przestrzega też przed przenoszeniem swojej frustracji na dzieci. – Rodzice bardzo często budują poczucie własnej wartości na podstawie dzieci. "Co ja powiem sąsiadce? Że mój synek tylko 35 procent? Przecież ona pomyśli, że jestem złą matką" - to niestety powszechny u rodziców sposób myślenia – ubolewa psycholog.
Monika Rościszewska-Woźniak tłumaczy też, dlaczego to rodzice słabszych uczniów są bardziej krytyczni wobec swoich dzieci. – Często rodzice tych, którym idzie gorzej martwią się bardziej. A jeśli czegoś się boimy, to mamy tendencję do wyolbrzymiania tego. Są tacy rodzice, którzy krytykują dziecko, że dostało 5, a nie 6, ale są też tacy, którzy mówią "zdałeś, to najważniejsze, może następnym razem pójdzie lepiej". I myślę, że z punktu widzenia komfortu psychicznego to drugie podejście jest najlepsze – podsumowuje.