Donald Tusk i Jacek Saryusz-Wolski (po prawej). To zdjęcie z Rady Krajowej PO z 2008 r.
Donald Tusk i Jacek Saryusz-Wolski (po prawej). To zdjęcie z Rady Krajowej PO z 2008 r. Fot. Wojciech Surdziel / Agencja Gazeta
Reklama.
Doniesienia "Financial Times" zatrzęsły i polską, i europejską sceną polityczną. Brytyjska gazeta podała, że polski rząd ma "plan na Donalda Tuska". Beata Szydło zaproponowała niespodziewany manewr – aby Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej zastąpił inny polityk PO, doświadczony w kwestiach europejskich Jacek Saryusz-Wolski. Jego nazwisko nie po raz pierwszy pojawia się w kontekście rządu PiS. Już jakiś czas temu spekulowano, że Saryusz-Wolski zastąpi Witolda Waszczykowskiego na stanowisku szefa polskiej dyplomacji.
Choć szanse domniemanego konkurenta na pokonanie Tuska wydają się nieduże, to w Platformie na te doniesienia aż się zagotowało. Saryusz-Wolski jest bowiem wiceszefem Europejskiej Partii Ludowej, do której należy PO i której kandydatem na kolejną kadencję jest oczywiście Donald Tusk. Dlatego politycy Platformy głośno i dobitnie w internecie dopytują, czy to prawda.
Dopytywali też dziennikarze.
Wśród polityków PiS natomiast coraz częściej słychać słowa pochwały dla Saryusza-Wolskiego.
Sam Saryusz-Wolski natomiast niczego nie potwierdza, niczemu nie zaprzecza. Choć niemożliwe, by nie dostrzegł tej dyskusji na Twitterze i wezwań, by wreszcie zabrał głos. Jeszcze o 2 w nocy bowiem był aktywny na Twitterze. Pisał o wydarzeniach w USA...
... i o tym, co na Ukrainie...
... ale ani słowem nie wspomniał o spekulacjach prasowych, że miałby zdradzić Tuska i być jego kontrkandydatem. Kontrkandydatem – w tej sprawie wśród obserwatorów raczej panuje zgoda – bez szans powodzenia.
I pewnie nie o to chodzi, by Saryusz-Wolski został rzeczywiście szefem Rady Europejskiej. Bardziej o to, o czym mówiło się już wcześniej – że to on zostanie człowiekiem z PO w rządzie PiS na stanowisku ministra spraw zagranicznych.

Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl