Po sieci roznosi się pewien filmik. Widać na nim prezydenta zmierzającego na stok narciarski. Jest w szampańskim humorze – w przeciwieństwie do niewidocznej, wygwizdującej go grupy ludzi. Problem w tym, że nie ma pewności, czy nagranie jest prawdziwe.
Nagranie zdaje się nie pozostawiać wątpliwości. Andrzej Duda wraz z ochroniarzami dziarskim krokiem udaje się do budynku, z którego odjedzie za chwilę na Kasprowy, gdzie będzie mógł poszaleć na nartach. Z tłumu ludzi oczekujących na swoją kolej, gdy wreszcie będą mogli pojechać na górę słychać głosy: – My też chcemy pojeździć! Do kolejki!
Wideo pokazujące moment wygwizdania prezydenta stało się hitem sieci. Na filmie Andrzej Duda nie wydaje się być szczególnie przejęty okrzykami. Uśmiechnięty prowadzi rozmowę, potem idzie szybko w stronę stoku. Nie odwraca się też, kiedy słyszy: "Sam tu stałeś dwa lata temu!".
"'Pany' w kolejce nie stoją", "Teraz zacznie nurkować, pod wodą trudno się krzyczy i gwizda", "A mógł sobie 5 lat spokojnie żyć a teraz gdzie się pojawi to gorszy sort go wita. Brawo" – komentują internauci.
Niektórzy zahaczają o "Kiełbasę Gate", której prezydent ostatnio stał się bohaterem. Jego zdjęcie rozpętało burzę w mediach i poruszenie w prezydenckim gabinecie.
Jedna z osób komentujących nasz tekst, pisze: "Stałam w tej kolejce. Wszyscy byli wkurzeni, ale nie o to, że wszedł do kolejki, tylko o to, że zamknęli dostęp do wyciągu i kas całkowicie na półtorej godziny, nie mówiąc właściwie o co chodzi". I dodaje: "Oficjalny komunikat to były "kwestie organizacyjne". A ludzie stali i nie wiedzieli o co chodzi: czy zepsute, czy wracać do domu czy trzeba czekać, bo to normalne…".
Osoby zbliżone do BOR wyjaśniają, że to normalna procedura, bo trzeba było sprawdzić, czy nic nie zagraża dwóm głowom państwa. W czwartek Andrzej Duda jeździł na Kasprowym w towarzystwie premiera Słowacji Andreja Kiski. To by wyjaśniało i w pewnym sensie tłumaczyło, dlaczego prezydent Duda nie stał w kolejce. Problem w tym, że całe to zdarzenie mogło wcale nie mieć miejsca. Film może nie pokazywać tego, co naprawdę stało się w Kuźnicach.
Po pierwsze dźwięk sprawia wrażenie, jakby był dograny gdzieś w mieszkaniu. Słychać dziwny pogłos, raczej nie do uchwycenia w nagraniu robionym na świeżym powietrzu. Wątpliwości budzi też to, że słychać ludzi krzyczących na prezydenta, ale ich nie widać. Oprócz ochrony nie widać nikogo, nie pojawia się w kadrze nawet kawałek czapki czy nart. Ktoś podszedł na tyle blisko z kamerą czy telefonem do prezydenta i jego ochrony, że reszta kolejki stała gdzieś z tyłu? Teoretycznie jest to możliwe, ale mało prawdopodobne. Sam obraz jest jakby pod kątem, wygląda to tak, jakby ktoś rejestrował to, co akurat jest wyświetlane na ekranie komputera czy telewizora.
O tym, że film został zmontowany donoszą też prawicowe portale i sympatycy Prawa i Sprawiedliwości. Wskazują też na to, że film jest rozpowszechniany na Facebooku przez Zbigniewa Stonogę co ma być koronnym dowodem na manipulację.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl