Jedni radzą budować dom z profesjonalną firmą budowlaną z referencjami. Drudzy rekomendują metodę gospodarczą, powoli i z pomocą ekip z polecenia. Jest też trzecia opcja, czyli dogadanie się z tzw. mafią VAT-owską. I nie zapłacenie ani grosza podatku.
Dla Marcina budowa domu to było jak wejście do innego świata. Chciał być jak patriota, niczym bohaterowie reklamy loterii paragonowej. Mieć porządek w papierach, wszystkie umowy spisane, podatki uiszczone. A tak ogóle to wyobrażał sobie, że jak płaci gotówką z oszczędności, to jako inwestor nawet nie kiwnie w bucie palcem, jak mu ten domek postawią. Oto, jak bardzo się pomylił.
Typowa scenka wyglądała tak. Wąsaty majster oznajmia, że wykop i szalunek gotowy, a teraz trzeba zamówić stal do fundamentu. Wręcza karteczkę z telefonem do pani Janiny.
– Proszę pani, chciałem stal zamówić. Można internetowo czy jakoś zdalnie, bo ja musiałbym wolne brać? – mówi inwestor.
– 40 lat w tym biznesie robię. Zapraszam do mnie. Niech pan wpadnie, to pogadamy.
No to wpadł. Janina wyglądała jak babcia z katalogu Ikea. Ogromne okulary, ciepły uśmiech, robiony na drutach sweter i ogromny kok spięty szpilkami. A hurtownia stali jak to hurtownia, pokoik, trzy biurka, komputery, drukarka. Na placu góra żelaza.
Janina przegląda zamówienie od majstra: – To jaka cena interesuje Pana za zamówienie?
– Najniższa – odpowiedział.
Janina z błyskiem w oku: – A więc wszystko jasne. Bardzo dobra decyzja! – odparła. Zamyka szufladę z klawiaturą, a spod stołu wyciąga gruby zeszyt w formacie A4. W nim notuje, że 24 pręty "dwunastki", strzemiona i drut wiązałkowy to razem 550 zł. A gdzie VAT i faktura? Niepotrzebna. Jest karteczka z adresem, firmowa pieczątką i dopiskiem "Pan Marcin, zapłacone. Dostawa czwartek".
W przypadku Marcina 120-metrowy dom legalnie, czyli ze wszystkimi umowami i opłaconym podatkiem kosztuje 230 tys. zł. U renomowanego wykonawcy trzeba było czekać rok, bo fachowcy wyjechali z Polski, a firma jest zatkana zamówieniami. Ten sam dom wybudowany ale z fachowcami z serwisu OLX, czyli bez faktur i umów, będzie kosztował 150 tys. zł. I jeszcze będzie gotowy w trzy miesiące. Co wybierzecie? Zapewne tańszą chatę i samochód z zaoszczędzonych pieniędzy.
A nie jest to komentarz naiwnej ofiary. Marcin pracuje jako prawnik w dużej firmie doradztwa biznesowego w Warszawie. Skoro umiał zaoszczędzić 200 tys. zł, to przecież nie jest życiowym nieudacznikiem.
Dlaczego z tą fakturą jest tylko kłopot.
Stawka VAT na materiały budowlane wynosi 23 albo 8 proc. Niższa stawka dla tych, którzy budują domy całoroczne. Ale nie chodzi tylko o te, w których można mieszkać zimą. W swym szaleństwie fiskus uważa, że domy całoroczne to takie, w których Kowalscy śpią cały rok, wychowują dzieci i kładą się do łóżka po pracy. Budowa drugiego, trzeciego domu jest "ovatowana" według wyższej stawki.
Rząd zabrał się za uszczelnienie systemu poboru podatku VAT, a kwestię stawki podatku na fakturze zrzucił na głowę sprzedawcom materiałów budowlanych. W hurtowniach możecie kupić materiały tylko z 23 proc. VAT-em, bo nikt nie chce brać na siebie ryzyka kontroli skarbowej. Przeczytajcie historię firmy budowlanej, która budowała domy za tanio i dostała milion kary. Sprawa w toku.
No chyba, że traficie do pani Janiny, sprzedającej na zeszyt, czyli w ogóle bez podatku.
– Nie boi się pani? Przecież ja mógłbym być z urzędu skarbowego? – zapytał Marcin.
– Kochany, ja właśnie dlatego jestem 40 lat na rynku, bo najważniejsze w tym interesie to znać się na ludziach – odparła szefowa. Tak okpił państwo na pierwsze 100 zł z VAT. To jednak był tylko początek.
Marcin opowiada dalej. Jak te pręty przyjechały na budowę, to zostały zalane betonem B20 z samochodu "gruszki". Firma mieszająca beton od indywidualnych inwestorów bierze tylko gotówkę. Faktura? – Czyś pan zwariował, my tylko doliczymy VAT. Głupi by płacił – kierowca popukał się w czoło.
Wąsaty majster z ekipy murarzy też przyjmuje tylko gotówkę. Innych w ogłoszeniach nie znajdziecie. Oświecił inwestora, że w dużych kontraktach budowlanych standardowy czas opłacenia faktury to 3 miesiące, do tego zlecający rezerwuje sobie 10 procent kaucji gwarancyjnej (na poczet ewentualnych poprawek), którą zwalnia się dopiero po roku. Dlatego teraz bierze tylko małe budowy, za to mógł całkiem przejść do szarej strefy. Jego ekipa liczy trzy osoby, wszyscy zatrudnieni na czarno, dojeżdżają VW Golfem na budowy w promieniu 60 kilometrów od domu.
A teraz najlepsze, czyli dlaczego jesteście skazani na wąsaczy w VW Golfie. Całe to kaskadowe oszustwo zaczyna się już na poziomie wyboru projektu domu. Oto, dlaczego jesteście na nie skazani. Większość inwestorów, wybierając projekt domu, patrzy na wyliczoną przez projektanta cenę realizacji domu. Ta jest jednak znacznie zaniżona po to, by projektant mógł lepiej zarobić. Jak?
Marcin: – Im tańszy w wykonaniu dom, tym potencjalnie więcej egzemplarzy projektów sprzeda autor. To wabik, aby niezorientowany inwestor wybrał projekt. Potem idziesz z papierami do wykonawcy, a ten śmieje się w nos. Fundament wyliczony na 14 tys. zł zamienia się w rachunek na 25-30 tys., albo 40 tys. zł, jak chcecie fakturę.
Opisywaliśmy jak się naciąga naiwniaków na dom za 100 tys. zł.
Drabina fakturowania
Jeszcze wcześniej w gotówce i bez faktury rozliczył się geodeta ("jak pan chce mogę doliczyć VAT"). A przed nim kierownik budowy. Kierownikom należy się osobny akapit.
Zatrudnienie kierownika budowy jest obowiązkowe i wynika z prawa budowlanego. W tym zawodzie po to robi się uprawnienia nadzoru budowlanego, żeby zarabiać łatwe pieniądze. Kierownika zatrudnia się w wersji ekonomicznej (1500-2500 zł). Taniość wynika z tego, że zagląda na budowę dwa, trzy razy. Z reguły tylko odbiera zdjęcia z wykonanych prac poprzez MMS-y i uzupełnia dziennik budowy. Kierownik "na bogato" kosztuje 4-6 tys. złotych, ale i tak za każdy przyjazd i poradę pobiera wynagrodzenie.
Pierwsze, co powie wam kierownik budowy, to to, że nie podpisuje żadnej umowy i nie wystawia rachunków faktur i papierów. Nie przyjmuje pieniędzy przelewem bankowym. – Ten, którego zatrudniałem szczycił się, że prowadzi działalność nie mając nawet jednego segregatora – mówi nasz rozmówca. Chcesz inaczej, to płać wyższe stawki.
Podsumowuje, że gdyby jakiś kontroler przyszedł na budowę, to poza zezwoleniem i projektem nie ma on ani jednego papierka, rachunku, strzępu faktury. Fachowców nawet nie zna z nazwiska. Są tylko imiona i telefony z serwisu internetowego.
Czułem się jak frajer oddając kolejne tysiące, ciężko zarobione i wielokrotnie opodatkowane, komuś kto komfortowo urządził się szarej strefie. Najpierw próbowałem z tym walczyć, ale co mogłem zrobić? Na odczepnego, powiedzieli mi, że jak jestem taki uczciwy to mogą mi ten vat doliczyć i wtedy zapłacę więcej.