"Bardzo wiele rodzin na polskiej wsi, wciąż żyje bez łazienek". Kasia Dowbor opowiada jak wygląda polska prowincja
Oskar Maya
12 marca 2017, 08:44·6 minut czytania
Publikacja artykułu: 12 marca 2017, 08:44
Jak wygląda polska prowincja? Żeby się o tym przekonać pojechaliśmy na plan programu "Nasz Nowy Dom", gdzie porozmawialiśmy z prowadzącą : – Zszokuje pana, ale w bardzo wielu domach, które odwiedziliśmy, ludzie wciąż żyją bez łazienki – mówi nam Katarzyna Dowbor. Czego jeszcze dowiedziała się o polskiej wsi?
Reklama.
Jesteśmy na planie programu "Nasz nowy Dom" w Ostrówku. Na jakim jesteście etapie?
To jest drugi dzień naszej pracy. Dom był w koszmarnym stanie, więc trzeba było zacząć remont od początku. To była kompletna demolka. Zrobiliśmy zrywanie boazerii, zdejmowanie dachu. Wygląda to na razie jak po pożarze. Po prostu plac budowy. Domy niemal zawsze zastajemy w bardzo złym stanie. Dlatego moment demolki jest najtrudniejszy. Zanim coś wybudujemy trzeba najpierw zniszczyć. Ale zawsze najważniejszy jest wątek ludzki.
Historia tej rodziny jest dramatyczna: bohaterem jest mężczyzna samotnie wychowujący dwójkę synów.
Jest jeszcze schorowana babcia, a matka chłopców odeszła od rodziny. Nasz bohater jest po trzech zawałach, a jeden z synów jest również niepełnosprawny. Obowiązki przejął więc starszy, dwudziestoletni syn.
Jak znajdujecie takie historie?
To jest zbyt odpowiedzialna sprawa, żeby mogła o tym decydować jedna osoba.Selekcji rodzin dokonuje komisja w firmie produkcyjnej Constantin Entertainment, to oni wybierają potencjalnych bohaterów programu. Najważniejszą sprawą jest własność domu. W Polsce niestety bardzo często jest tak, że nie załatwiamy spraw spadkowych. Ludzie, którym chcielibyśmy bardzo wyremontować domy, często nie dopilnowali spraw spadkowych. Formalności więc wykluczają niektórych uczestników. Bardzo ważną rzeczą jest także nieposzlakowana opinia rodziny i przekonanie, że ta absolutnie zasługuje na pomoc. Robimy więc bardzo szczegółowy wywiad środowiskowy.
Oryginalna, amerykańska wersja programu bardzo się różni od polskiej.
Amerykanie robią go w innym stylu. Przede wszystkim liczy się show. Jest trochę przerost formy nad treścią. Są fajerwerki, autokary, budowanie po tysiąc metrów domów dla 3 osobowej rodziny. A u nas jednak liczy się przede wszystkim człowiek.
Jaki obraz Polski wyłania się w trakcie Pani podróży po Polsce?
Obraz Polski, której wcześniej nie znaliśmy. A podróżujemy od Szczecina po Bieszczady. Ostatnio Olga, producentka programu spytała mnie, czy przed programem wiedziałam jak wiele osób wciąż nie ma w domu łazienek. Okazuje się, że w XXI wieku, w wielu małych miejscowościach to jest standard. Na sto zgłoszeń, osiemdziesiąt rodzin żyje bez łazienki.
Bo mamy wyobrażenie o Polsce z perspektywy Warszawy.
Nie chodzi o to. Ja też mieszkam na wsi pod Warszawą. Ale rzadko przecież wchodzi się ludziom do domów. A w Polskich domach wciąż ludzie korzystają z wiader, miski z której się myją, czy sławojki. To nie jest żart ! Przyznaje, że gdyby nie ten program, nigdy bym się nie dowiedziała tyle o Polakach. Znajomi często nas pytają, "jak wy te domy znajdujecie"? Okazuje się, że nie trzeba ich wcale szukać, bo codziennie mamy po 200-300 podobnych zgłoszeń.
Czyli program, to kropla w morzu zapotrzebowań Polaków.
Najwięcej zgłoszeń mamy od rodzin patologicznych. Dzwonią kobiety i proszą, żeby: "coś zrobić z mężem, który znowu pije od kilku tygodni". My jednak nie robimy programu o domach, gdzie jest patologia, tylko o tych, które z tej patologi się wydostały.
Gdzie leży granica, między patologią a biedą?
Patologia to rodziny, gdzie są różnego rodzaju uzależnienia, przemoc wobec dzieci, wobec rodziców, czy karalność. Bieda nie jest patologią! Staramy się też motywować nasze bohaterki. Przykład: jeżeli mąż jest problemem, to próbujemy przekonać, że najlepszym rozwiązaniem dla naszej bohaterki jest rozwód. Nie motywujemy bohaterek do rozwodu, zgłaszającym się kobietom mówimy, że muszą wziąć sprawy w swoje ręce, że nie możemy im pomóc, dopóki pijący mąż jest współwłaścicielem domu. Zrobiliśmy kilka domów, gdzie kobiety się zmobilizowały, zaoszczędziły te tysiąc złotych na notariusza, pojechały na przykład z nim do więzienia i mąż przepisywał dom na dzieci. A my później ten dom wyremontowałyśmy.
Jak bardzo reprezentatywna jest grupa Polaków, które pokazujecie w programie ?
Na sto rodzin, które się zgłaszają w 50 było samobójstwo. To jest strasznie smuty obraz Polski. Liczba samobójstw z biedy, z alkoholizmu, z braku nadziei jest po prostu porażająca. Mieliśmy taki sezon "Naszego nowego domu", że w co drugim odcinku opisywaliśmy wsie, gdzie ktoś się powiesił. To jest naprawdę realny problem na polskich wsiach.
Można zrobić mapę najbardziej potrzebujących regionów w Polsce?
Nie da się chyba tego zrobić. Podejrzewamy, że jest ogromna część Polski, która nie chce prosić o pomoc. Są regiony, gdzie nie chcą się zgłosić do programu, bo uważają, że "inni mają gorzej". Nie dają sobie szansy, aby coś się w ich życiu zmieniło. Z kolei są miejsca, gdzie mimo że nie jest aż tak źle, to oni mają bardzo wykształconą umiejętność udzielania sobie pomocy.
Na polskich wsiach wciąż funkcjonuje coś w rodzaju samopomocy sąsiedzkiej?
Mieliśmy niesamowite historie gdzie sąsiedzi przychodzili i pomagali nam przy programie. Ostatnio na przykład pani sołtys piekła ciasta i przynosiła nam je na plan. Uważała, że tym ludziom należy pomóc. Myślę, że pojawienie się ekipy telewizyjnej we wsi, trochę tych ludzi zawstydza. A przecież wcześniej wiedzieli, że jest taka biedna rodzina, ale dopiero nasz przyjazd uświadamia im, że nic dla tych sąsiadów nie zrobili. A "Pani z telewizji" pomaga...
Rozbudza też Pani bardzo nadzieje na lepsze życie. Jak się toczą ich losy? Ile rodzin po emisji wraca do punktu wyjścia?
Nie wiemy tego. Nie mamy prawa ingerować później w ich życie. Dajemy tylko wędkę. Ale raz w roku wracamy do niektórych rodzin w święta. Przywozimy prezenty, robimy specjalny odcinek programu, gdzie opowiadamy jak im poszło. Okazuje się, że to są zupełnie inni ludzie. Jesteśmy w szoku, jak nowy dom, godne warunki potrafią pobudzić chęć do życia. Wiarę w to, że będzie dobrze. Jednej z naszych bohaterek zapłaciliśmy np. za kurs prawa jazdy. Kobieta wsadziła męża alkoholika do więzienia, za znęcanie się nad rodziną.
Została sama z dziećmi, ale zapisała się na kurs kosmetyczny z urzędu pracy, a później zrobiła jeszcze kurs masażu. Ponieważ nie miała wystarczająco dużo klientek, musiała zrobić prawo jazdy. A my pomogliśmy jej dostać się na praktyki do jednego z hoteli. Po emisji, zgłosiły się jeszcze dwie firmy kosmetyczne, że chcą dać jej kosmetyki na start. To są naprawdę pokrzepiające historie. Ten dom, który remontujemy to jest linia graniczna. Fundament do nowego życia.
Ale żeby nie było tylko tak różowo. Są też historie bez happy endu?
Oczywiście, są też tacy, którym można 40 razy podawać rękę, a oni i tak z tego błota nie wyjdą. Bardzo często na przykład, przyglądam się ogródkom przydomowym. Od razu widzę, że jeżeli jest czysto to wiem, że ten człowiek sobie poradzi. Ale mieliśmy też przypadki, że rodzina miała hektar ziemi leżącej ugorem, a w domu był pełnosprawny facet, któremu się nie chciało zasadzić porzeczki, czy hodować kilku kurek. Strasznie nie lubię, kiedy słyszę od któregoś z bohaterów, że coś się "nie opłaca". Człowiek, który nie pracuje, nie będzie nigdy szczęśliwy.
Bohater dzisiejszego odcinka, sam się do was zgłosił?
Najczęściej robią to MOPS-y. Jeśli pracuje tam osoba przejęta swoją pracą, to bardzo często za wszelką cenę chce pomóc swoim podopiecznym. To są kobiety ( bo najczęściej jednak kobiety są opiekunkami) z wielkim sercem, bo przecież nie muszą tego robić. Nie mają obowiązku zgłaszać rodziny do naszego programu.
Polska jest dzisiaj w ruinie czy w budowie?
Obraz Polski się zmienił. Jeździmy już czwarty rok, dobrymi drogami jest na nich bardzo czysto. Ogródki domowe przestały być zbiorowiskiem makulatury i żelastwa. Ludziom zaczyna zależeć. Ale każdy kraj ma swoje biedniejsze i bogatsze regiony. Ma ludzi bardziej i mniej zaradnych. Nie mogą wszędzie stać wille i domy z basenami. Polska nie jest w ruinie, a dzięki programowi "Nasz nowy dom" coraz częściej się także buduje. I tutaj mam apel do czytelników: kiedy coś budujemy i np. zostają nam dodatkowe kafelki, czy cegły, rozejrzyjmy się wokół, bo jestem pewna, że taka rodzina jaką pokazujemy w naszym programie na pewno jest także w twojej okolicy.
Samotni ojcowie to częsty obraz na polskiej wsi?
Zaskoczę Pana, ale mamy bardzo dużo samotnych ojców. Oni zgłaszają się o wiele rzadziej do programu. Faceci wciąż się wstydzą tego, że porzuciła go kobieta, to dla nich jest pewien rodzaj upokorzenia. Generalnie zauważam, że dwie rzeczy generują problemy w rodzinach: samotność i choroba. Jeśli w domu są dwie zdrowe osoby, to sobie zazwyczaj poradzą.