To nie miało prawa się wydarzyć! Po druzgocącej porażce FC Barcelony na wyjeździe z Paris Saint-Germain, piłkarze Barcy mieli pokornie posypać głowy popiołem i pożegnać się z Ligą Mistrzów. Nic z tych rzeczy. Katalończycy nie tylko wygrali w oszałamiającym stylu, ale zdobyli też potrzebną przewagę bramek, by awansować do ćwierćfinału LM.
Gol przeważający o wyniku starcia strzelił Sergi Roberto w... 95 minucie meczu, dosłownie w jego ostatniej sekundzie. FC Barcelona wygrywała już wówczas 5:1, jednak do awansu potrzebowała jeszcze jednego strzelonego gola. Barcelona walczyła dosłownie do samego końca, stając się jedyną drużyną w historii, której udało się odrobić 4-bramkową stratę z pierwszego meczu.
Dawno nie oglądaliśmy tak emocjonującego spotkania. Pierwszego gola do bramki PSG wpakował głową Luis Suarez już w 3. minucie meczu. Piłkarze Barcelony od samego początku starali się zepchnąć rywali do defensywy. Drużyna z Paryża długo się opierała, ale gol na 2:0 wpadł jeszcze w pierwszej połowie.
W drugiej połowie emocje sięgnęły zenitu, kiedy po zamieszaniu w polu karnym z udziałem Meuniera i przewracającego się na nim Neymara sędzia zdecydował o podyktowaniu rzutu karnego. Strzał oddawał Lionel Messi i bez najmniejszego problemu zwiększył przewagę gospodarzy do 3:0.
PSG nie zrezygnował z prób ataku. Chwilę później Cavani wykorzystał świetne dośrodkowanie i zaatakował bramkę Katalończyków. Piłka odbiła się od słupka. Kolejna akcja z udziałem tego piłkarza w 62. minucie spotkania przyniosła upragnionego gola dla PSG.
Gol Cavaniego stawiał Barcelonę w trudnej sytuacji. Mimo 3 bramek na koncie drużyna do awansu potrzebowała 3 kolejnych, a czas uciekał. Po nieudanej akcji w 85. minucie meczu, kiedy "stuprocentowej” sytuacji sam na sam nie wykorzystał Angel Di Maria, wydawało się, że nic rewolucyjnego już się nie wydarzy.
A jednak Katalończycy udowodnili, że dopóki piłka jest w grze, wszystko może się zdarzyć. W 88. minucie czwartego gola dla gospodarzy strzelił Neymar. Chwilę później Marquinhos uderzył łokciem Suareza, dając podstawy do podyktowania kolejnego rzutu karnego, skrzętnie wykorzystanego przez Barcelonę. I tak, w 90. minucie meczu było już 5:1, a gospodarzom brakowało zaledwie jednej bramki do bezpośredniego awansu.
Barcelona wykorzystała dosłownie kilka ostatnich sekund na murawie. Dośrodkowanie w pole karne PSG wykorzystał Sergi Roberto i stał się niekwestionowanym bohaterem meczu. Jeden z najbardziej dramatycznych meczów w historii Ligi Mistrzów wygrała Barcelona. I choć nie brakuje głosów, że pomógł jej popełniający błędy sędzia, to nie ma wątpliwości, że Katalończycy walczyli jak lwy.