
27 głosów do jednego. Niektórym po tak dotkliwej porażce zrobiło się wczoraj nawet żal Kaczyńskiego i jego świty. Niepotrzebnie. Okazuje się, że wszystko rozegrało się zgodnie ze scenariuszem nakreślonym przez lidera PiS, a dalekosiężne skutki są dla niego nawet lepsze. Tak przynajmniej sądzą "internetowi Kaczolodzy".
REKLAMA
Alternatywne fakty, alternatywna rzeczywistość, alternatywny świat – tak można podsumować niektóre wpisy na Twitterze, które pojawiają się na nim od wczoraj.
Dla przykładu na popularnym w prawicowych kręgach Demaskatorze cała sprawa została obrócona w wielkie zwycięstwo "dobrej zmiany". Wyjaśniono, że Tuska poparły "elity brukselskie", przypomniano również, że nie był kandydatem Polski. Na dodatek Tuskowi "grożą zarzuty za Amber Gold". Co to oznacza? Że "elity UE mogły poprzeć przestępcę".
Prawdopodobnie Tusk dzięki swojej wygranej… przegra. Powód? "Będzie musiał dalej zajmować się najpoważniejszym kryzysem UE od lat, czemu prawdopodobnie nie podoła". W całym tym zbiorze wniosków brakuje jednego – skoro Kaczyński wiedział, że Tusk zostanie na stanowisku, to po co ta cała szopka z Saryusz-Wolskim?
Odkrywaniem prawdy na Twitterze zajął się również niezawodny Tomasz Sakiewicz z "Gazety Polskiej", który dowiódł, że Donald Tusk… nie został wybrany na szefa Rady Europejskiej. "Jeżeli nie było głosowania za Tuskiem tylko pytanie kto jest przeciw to formalnie go nie wybrano. Nie został jedynie odwołany" – pisze Sakiewicz. Sprytne.
Ponadto okazało się, że Donald Tusk wcale nie był niemieckim kandydatem. Wybrała go Rosja.
Napisz do autora: piotr.rodzik@natemat.pl
