Złoty Fryderyk dla Urszuli Dudziak! Trudno o lepszy wybór: genialna wokalistka od lat jest wulkanem energii
Oskar Maya
10 marca 2017, 16:04·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 marca 2017, 16:04
Dudziak wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Grała z najwybitniejszymi jazzmanami na świecie, ale także jest ikoną pop kultury. Jej utwór "Papaya" pokochali filipińscy żołnierze, puszczany był w marketach w ramach relaksu dla klientów. Ula Dudziak wciąż zachwyca i zdumiewa energią sceniczną i życiową. A przecież jej życie nie zawsze było usłane różami.
Reklama.
Utwór "Papaya" podobno można tańczyć na 1800 sposobów. Powstał w 1976 roku, gdy Ula i Michał Urbaniak byli w drodze z Nowego Jorku do Filadelfii. Michał (ówczesny mąż) z nudów zaczął sobie mruczeć pod nosem melodię. Ula natychmiast podchwyciła frazę i tak powstała piosenka wszech czasów. Znana daleko poza granicami Polski.
Ale zanim stała się światowym przebojem, który przetoczył się od Azji do Ameryki Południowej musiały minąć ponad 33 lata. Początkowo "Papayę" znali głównie miłośnicy jazzu i talentu Uli. Jej głos charakteryzuje się niebywałą swobodą intonacji oraz jedną z najbardziej oryginalnych technik. Do perfekcji opanowała tzw. scat, czyli technikę polegającą na naśladowaniu dźwięków instrumentów.
Ale artystka zawsze wymykała się jednoznacznym ocenom. Od dzieciństwa marzyła o wielkiej karierze. Jest góralką. Urodziła się w Straconce, wsi położonej niedaleko Bielska-Białej. Grała na fortepianie już od wczesnego dzieciństwa. W liceum odkryła Ellę Fitzgerald. I wtedy zupełnie straciła głowę dla muzyki. Jako jeden z pierwszych docenił ambitną wokalistkę Krzysztof Komeda – wtedy absolutna gwiazda polskiej sceny jazzowej. Już po pierwszym przesłuchaniu, zaprosił 15-letnią wówczas Dudziak do wspólnych występów w warszawskim klubie "Hybrydy". " Nic z tego nie pamiętam. Wiem jedno: byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie" – wspomina ten dzień w swojej autobiografii.
Ale najważniejszym spotkaniem artystycznym, a jak się później okaże, także miłością życia było poznanie skrzypka Michała Urbaniaka. Był rok 1964, Dudziak miała 21 lat i właśnie przeżywała swoją największą fascynację. Za namową Urbaniaka zmieniła technikę śpiewania na scat, w 1978 roku razem wyjechali do Nowego Jorku. Chociaż to Urbaniak początkowo uchodził za wielką gwiazdę, w pewnym momencie, to Dudziak stała się objawieniem nowojorskiej sceny. Koncertowała z największymi: z Herbiem Hancockiem, Wyntonem i Branfordem Marsalisem, a także ze Stingiem.
Małżeństwo z Urbaniakiem było burzliwe. Muzyk zdradzał i nie stronił od alkoholu. Urszula rozpaczała, ale mąż wciąż był dla niej największym autorytetem artystycznym. Małżeństwo rozpadło się w latach 80-tych, kiedy Michał związał się z aktorką Lilianą Komorowską. Ula potwornie przeżyła rozstanie: "Czułam się sponiewierana, odrzucona, przegrana. Nic dziwnego, że mąż mnie zostawił, myślałam, przecież ona taka piękna, zdolna, cały świat stoi przed nią otworem, a ja? Brzydka, niedouczona, stara, jazz to niszowa muzyka" – napisała w swojej autobiografii.
Wieki powrót do Polski ma miejsce w 1985 roku. Podczas festiwalu Jazz Jamboree'85, Dudziak wychodzi na scenę z Bobbym McFerrinem. Koncert jest wielkim sukcesem, artystka z własnym zespołem zaczyna koncertować w całej Polsce. – W latach 90-tych staje się wielką inspiracją dla wielu artystów nie tylko z gatunku muzyki jazzowej. Inspirują się nią klubowi Dj-e, a także przedstawiciele muzyki popularnej – mówi naTemat, Marek Sierocki.
Dudziak bardzo dużo koncertuje, ale 2008 roku znowu los daje o sobie znać. Lekarze diagnozują nowotwór, konieczna jest amputacja piersi. Artystka odmawia chemioterapii, bardzo szybko wraca do koncertowania. Zmienia styl życia, zaczyna uprawiać sport. Na korcie potrafi spędzić dwie godziny, grając trzy razy w tygodniu.
W 2011 znowu niespodzianka. Urszula przyjmuje propozycje z TVP2 i dołącza do komercyjnego programu "Bitwa na głosy", gdzie oprócz niej bierze udział Michał Wiśniewski czy Piotr Kupicha. Artystka udowadnia, że potrafi się świetnie odnaleźć w telewizyjnym show - dochodzi do finału, przegrywając jedynie z grupą Piotra Kupichy.
22 kwietnia odbierze Złotego Fryderyka za całokształt twórczości. W przygotowaniu jest także jej kolejna autobiograficzna książka. – Jestem przekonany, że Ula potraktuje nagrodę, na swój energetyczny sposób. Nie uzna jej jako podsumowanie kariery, tylko motywację do nagrywania kolejnych wspaniałych utworów – komentuje dla naTemat Marek Sierocki.
Złoty Fryderyk dla Uli Dudziak jest jak najbardziej zasłużony, chociaż niektórzy artyści nie lubią takich podsumowujących nagród. Mam nadzieję, że Ula nagra dla nas jeszcze niejeden wspaniały album. "Papaya" to chyba jedyny przykład piosenki w historii jazzu, która osiągnęła taką międzynarodową popularność.
Ula Dudziak
"Wyśpiewam wam wszystko"
Jedną z pierwszych piosenek jazzowych, jakie śpiewałam, była amerykańska ballada "Again" (...) Byłam pewna, że słowo "Again" to nic innego jak amerykańskie imię męskie. Wynikało to ewidentnie z tekstu. Planowałam wtedy, że jak będę miała rodzinę i urodzę syna, dam mu na imię Again. Wyobrażacie sobie imię i nazwisko: Again Urbaniak?! Na szczęście mam dwie córki.
Ula Dudziak
"Wyśpiewam Wam wszystko"
Przylecieliśmy z Michałem do Nowego Jorku 11 września 1973 r. Przemyciliśmy 2 tys. dol. oraz pół kilograma złota w biżuterii i w złotych 20-dolarówkach. Graliśmy przez kilka lat do kotleta w Szwecji i za każdym razem, kiedy Michał ku mojej rozpaczy dawał w szyję, do swoich przeprosin i obietnicy poprawy dołączał albo pierścionek, albo bransoletkę. Uzbierało się tego sporo.