To będzie najdłuższy dzień w historii ludzkości. Mariusz Majewski na przekór wszystkim, dla których początek tygodnia jest zawsze traumatycznym przeżyciem, postanowił wydłużyć poniedziałek 13 marca do 49 godzin. Zamierza pobić rekord o 3 godziny.
– Więcej już się nie da wydłużyć dnia, to maks – powiedział podróżnik w rozmowie z naTemat. – Wierzę, że się uda. Po południu lecę na Fidżi, żeby "złapać czas” – wyjaśnia.
Majewski, to podróżnik i jeden z trzech Polaków, którzy odwiedzili wszystkie kraje na świecie. By pobić rekord będzie musiał stale poruszać się po świecie w taki sposób, by cofać się w stosunku do linii zmiany daty. Tym samym będzie starał się jak najdłużej przebywać w strefie gdzie obowiązującą datą będzie poniedziałek 13 marca. Po przekroczeniu umownej linii, przebiegającej wzdłuż południka 180 stopni i poruszając się w kierunku do niej przeciwnym Polak wydłuży swoją dobę do 49 godzin. Robi to dla frajdy, a nawet znalazł sponsora tego wyczynu.
Swój wyścig z czasem podróżnik rozpoczął na Samoa, gdzie już od trzech godzin jest dla niego poniedziałek. Następnie ma zamiar udać się na Fidżi, do Australii i na Hawaje. Przez cały czas jest przy tym zobowiązany do korzystania wyłącznie z publicznych środków transportu.
Dotychczasowy rekord świata w przebyciu najdłuższego dnia należy do Svena Hagemeiera. Niemiec spędził 46 godzin podróżując z Auckland na Nowej Zelandii do Honolulu na Hawajach, świętując w ten sposób najdłuższe urodziny w historii.
Majewski jest przekonany, że uda mu się pobić rekord Guinnessa. Nie byłoby to pierwsze tego typu osiągnięcie dla naszego kraju. Biliśmy już rekordy w zbiorowym graniu na gitarze (na rynku we Wrocławiu) czy w przytulaniu się jak największej liczby osób w jednym miejscu i czasie.