
Reklama.
Słowo na "p", obraźliwie określające jego orientację seksualną, w czasie wydarzenia Robert Biedroń miał okazję usłyszeć odmienione przez wszystkie przypadki. Co ciekawe, równie często używano w stosunku do niego innego słowa na tę literę - prezydent. – Ten człowiek zostanie kiedyś prezydentem – bez cienia ironii przedstawił Biedronia prowadzący spotkanie. Dla wszystkich obecnych wydawało się to oczywiste.
Występujący jako ostatni Biedroń skradł show pozostałym, od samego początku wywołując brawa widowni dzięki dystansowi do samego siebie. – Dobry wieczór, przyznaję, czuję się jak w klubie gejowskim. Statystycznie 1 na 10 jest gejem, ale spokojnie, wziąłem to na siebie – zażartował na wstępie. Polityk nie unikał żartów ani z własnej orientacji seksualnej, ani z przyszłej prezydentury. Widownia była zachwycona.
Biedroń zgodnie z konwencją wydarzenia nie pozostawił suchej nitki na głównym bohaterze roastu. – Kiedyś Popek powiedział mamie, że ją kocha, a ona odpowiedziała: "Zostańmy przyjaciółmi". Oj, mógłbym cię adoptować. Miałbyś dwóch tatusiów, gimnazjum byś skończył, farmację byś studiował, bo znasz się na pigułach... A może powinniśmy połączyć siły, zostałbyś moim asystentem, pracowałbyś pode mną – zaśmiewał się jeden z najbardziej popularnych polityków w Polsce.
O tym, że prezydent Słupska potrafi posługiwać się ciętym językiem, przekonaliśmy się już nie raz. – Niech Kaczor sobie ze swoim kotem zawiera spółkę cywilną – mówił niedawno w wywiadzie dla "Newsweeka" dotyczącym braku możliwości zawierania małżeństw przez pary jednopłciowe.
Roast Popka odbył się 11 marca w warszawskim klubie Progresja. Prócz Biedronia żarty z muzyka robiła sobie Kazimiera Szczuka, youtuber Maciej Dąbrowski, Sobota i Bilguun Ariunbaatar.
Źródło: wyborcza.pl
Napisz do autora: lidia.pustelnik@natemat.pl