
Tuż przed dorocznym świętem polskich podróżników, jakim jest gala "Kolosów" w Gdyni, Starnawski zamieścił na Facebooku gorzką ocenę tego, co się w gronie odkrywców i eksploratorów staje coraz większym problemem. Chodzi o koloryzowanie swoich osiągnięć, a czasem wręcz o oszukiwanie.
Marcin Gienieczko to jeden z najbardziej wzorcowych antyprzykładów w naszym polskim podróżniczym środowisku. Jego doniesienia i relacje z podróży wzbudzają spore wątpliwości. Nawet kiedy został złapany "za rękę" na swoim kłamstwie dotyczącym ostatniego przepłynięcia Amazonki, nie przyznawał się do winy i unikał konfrontacji.
Gienieczko w 2015 r. trafił do księgi rekordów Guinnessa za samotną podróż canoe po Amazonce i jej dorzeczu. Po roku ze strony internetowej Guinnessa informacja o rekordzie jednak zniknęła, bo okazało się, że to wcale nie była samotna podróż. Na wielu etapach podróży za Gienieczkę wiosłował zatrudniony przez niego peruwiański przewodnik. Peruwiańczyk wychodził z canoe, gdy trzeba było zrobić dokumentalne zdjęcia. Mało tego – przewodnik twierdzi, że dwukrotnie łódź Polaka holowało peruwiańskie wojsko.
Ale negatywnych przykładów jest znacznie więcej. Starnawski wymienia nazwisko nurka, który utrzymuje, że pobił rekord świata, choć udowodnić tego nie potrafi. Za to inne dowody jasno pokazują, że takiego nurkowania nie dokonał. Inny z kolei nurek miał fałszować wykresy profili nurkowych, by uwiarygodnić swoje rekordowe nurkowanie. Starnawski przywołuje też historię małżeństwa wspinaczy, Dawida Kaszlikowskiego i Elizy Kubarskiej, którym odebrano nagrodę "Jedynki", bo relacja z ich wyprawy zawierała liczne przekłamania co do trudności wytyczonej drogi.
Sponsorzy oczekują spektakularnych sukcesów. Czując presję z ich strony, łatwo ulec pokusie i pójść na skróty.
Nawet jeśli w środowisku podróżniczym ktoś sprzeciwi się takim zachowaniom, to zazwyczaj o takim proteście jest głośno dzień lub dwa. A to powinna być długofalowa walka. Chęć przebicia się w mediach, potrzeba zdobycia kasy – to wszystko stworzyło taki system, w którym opłaca się oszukiwać. Kiedyś było to nie do pomyślenia, 30 lat temu taki skompromitowany podróżnik nie miałby racji bytu. Ale cóż – zmieniły się czasy i powoli wśród podróżników robi się tak, jak wśród polityków, gdzie honor nie jest w cenie...
AKTUALIZACJA
Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl