
"Istnieje sposób, żeby się przekonać, czy człowiek jest uczciwy – wystarczy go zapytać, a jeśli powie tak, to z pewnością jest oszustem" – od tego cytatu Groucho Marxa, amerykańskiego aktora komediowego, rozpoczyna się książka będąca zbiorem badań na temat kłamstwa. "Szczera prawda o nieuczciwości" w przekonujący sposób wyjaśnia, że oszustem jest każdy z nas i to przez "kłamstewka" o wiele bardziej niebezpieczne niż fałszerze czy złodzieje z pierwszych stron gazet.
Tak, tak... Wyobrażam sobie to głośne "bez przesady!" Przepisy drogowe są po to, by je łamać, bywają nieuzasadnione, policja czepia się o wszystko, a ulice i parkingi zostały stworzone dla użytkowników ruchu drogowego, więc ograniczanie dostępu do nich jest nie fair. Spróbuj jednak ocenić to zachowanie "na zimno". Wyobraź sobie, że jedziesz na bardzo ważne spotkanie służbowe. Jesteś na czas, ale jeśli w tej chwili nie znajdziesz wolnego miejsca na parkingu, spóźnisz się. Narazisz swoją reputację i pomyślność transakcji. Z drugiej strony możesz dostać mandat, a co gorsze, twoje auto zostanie odholowane. Szybko kalkulujesz zyski i straty, dochodzisz do wniosku, że warto zaryzykować i... wjeżdżasz na miejsce dla niepełnosprawnych lub stajesz w czyjejś bramie. Nie masz czasu na etykę i rozważania o tym, czy przypadkiem w ten sposób nie zablokujesz wyjazdu komuś, kto będzie tego potrzebował bardziej niż ty potrzebujesz spotkać się z klientem. Po prostu – podejmujesz decyzję kierowany własną korzyścią, na podstawie porównania strat i zysków bez oglądania się na innych.
Szczęśliwie mechanizm oszukiwania nie jest taki prosty. Ten kto nagminnie dostaje mandaty, niekoniecznie skończy jako porywacz czy złodziej. W wielu sytuacjach, w których musimy podjąć decyzję, kierują nami emocje i sumienie. Jednak nie oznacza to, że dobre uczynki to inicjatywa z myślą o kimś. Niestety, szlachetne gesty są również dla nas, dla pozytywnego obrazu samego siebie, który podnosi nam samopoczucie. Gdyby SMORC był jedynym mechanizmem, który reguluje nasz wskaźnik bycia oszustwem, szybko stałoby się jasne, że im większa korzyść, a mniejsze konsekwencje, tym większe prawdopodobieństwo, że zdecydujemy się kłamać, kraść, oszukiwać lub fałszować. Tym samym oddawanie do sklepu sukienki jako nienoszonej, którą z rozmysłem kupiłyśmy tylko na jedną imprezę, stałoby się etyczną normą, a jednak, mimo że nic nam za takie postępowanie nie grozi, mamy skrupuły. Dlaczego?
To SMORC niskiego ryzyka. Za taki występek właściwie nic nam nie grozi. Delikatnie ryzykujemy jedynie reputacją, jeśli ktoś z kolejki policzy, ile mamy produktów w koszyku, może nas z niej wyprosić. To gra wyłącznie z własnym sumieniem, można powiedzieć – zabawa ze współczynnikiem elastyczności moralnej. Ustawiamy się do kasy ekspresowej, bo nie chce nam się czekać, zapominając, że ta kasa została stworzona dla osób, które czekać nie mogą. Dlatego przekonujemy samych siebie, że i nam należy się specjalne traktowanie. W końcu nikt nie wygrał nóg na loterii, a czas jest na wagę złota. Obiad się sam nie ugotuje, dzieci biedne w domu czekają, a kiedyś i odpocząć trzeba. Cień wyrzutów sumienia znika, czujemy się uprawnieni do korzystania z nieswoich praw. Takie to proste!
Ten przypadek co prawda trudno jest zaobserwować u kogoś, bo "podjadacze" dbają o dyskrecję. Jednak jeśli samemu podrzucicie coś do firmowej lodówki, łatwiej wam będzie sprawdzić, kto już zaczął na nowo kreślić swoją linię moralności i majstrować przy współczynniku elastyczności.
Ten jednoznacznie moralnie czyn w postaci skoku w bok nie jest trudno wrzucić do odpowiedniej szufladki. Myślimy: "a to dupek!", doklejamy mu łatkę zdrajcy i przestajemy ufać za grosz. A bardzo możliwe, że za skokiem w bok kolegi z pracy stoi ten sam mechanizm co za... nocnym podjadaniem! Po ciężkim dniu pełnym telefonów, spotkań i wyzwań jesteś potwornie głodny i mijasz knajpy: restaurację wege, pizzerię i chińczyka. Jakie jest prawdopodobieństwo, że wstąpisz do restauracji wegańskiej na lekką sałatkę, która będzie zgodna z twoją nową dietą i postanowieniem o ograniczaniu kalorii? Prawie żadna. Taki dzień może wynagrodzić ci tylko tłusta pizza lub smażony makaron z krewetkami i nie widzisz w tym nic zdrożnego. Jednak pomyśl, że twoja kaloryczna kolacja była skokiem w bok twojego kolegi, a twój ciężki dzień jego wyczerpaniem psychicznym na innym polu.
Na początek mocna teza: nosisz podróbki? Jesteś jak ladacznica w habicie! Potwierdzenie?
Zatrzymajmy się na chwilę, aby przyjrzeć się historii ludzkiej garderoby, skupiając się na zjawisku, które przedstawiciele nauk społecznych nazywają "sygnalizowaniem na zewnątrz". Chodzi tu o sposoby, w jakie pokazujemy innym, kim jesteśmy, poprzez to, co mamy na sobie. Już starożytne prawo rzymskie zawierało przepisy nazywane leges sumptuariae (prawami przeciwko zbytkom), które w ciągu stuleci przeniknęły do ustawodawstwa niemal wszystkich krajów europejskich. Przepisy te między innymi dyktowały, kto co może nosić – w zależności od zajmowanej pozycji i klasy społecznej. (...) Niektóre grupy musiały nosić dodatkowe elementy stroju, aby nikt nie pomylił ich z "przyzwoitymi" ludźmi. Na przykład prostytutki nosiły pasiaste kaptury, mające sygnalizować ich "nieczystość". (...) W pewnym sensie prostytutka chodząca po ulicach bez obowiązkowego pasiastego kaptura była w przebraniu, niczym człowiek noszący parę fałszywych okularów przeciwsłonecznych Gucciego. Jednolity, pozbawiony pasów kaptur stanowiłby fałszywy sygnał dotyczący źródeł jej utrzymania i statusu ekonomicznego. Ludzie noszący się ponad stan milcząco okłamywali wszystkich dookoła. Chociaż ubieranie się ponad stan nie było przestępstwem karanym śmiercią, na tych, którzy łamali to prawo, często nakładano grzywny lub inne dotkliwe kary. Coś, co może się wydawać absurdalnym poziomem obsesyjnej kontroli sprawowanej przez wyższe sfery, tak naprawdę było próbą zadbania o to, by ludzie byli tym, za kogo się podawali. (...) Jakkolwiek nasz dzisiejszy odzieżowy system klasowy nie jest tak sztywny jak w przeszłości, pragnienie sygnalizowania swojego sukcesu i indywidualności pozostało równie silne jak dawniej.
Napisz do autorki: ewa.bukowiecka-janik@natemat.pl
