"Prace nad ustawą nie budziły kontrowersji, ale tylko do momentu aż na mównice wszedł wiceminister Jaki" – opisuje Bogdan Borusewicz.
"Prace nad ustawą nie budziły kontrowersji, ale tylko do momentu aż na mównice wszedł wiceminister Jaki" – opisuje Bogdan Borusewicz. Fo. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Nic nie zapowiadało, że na posiedzeniu Senatu, na którym nowelizowano ustawę o komornikach, dojdzie do buntu w szeregach członków Prawa i Sprawiedliwości. Senatorowie chcieli umieścić w prawie zapis, że komornicy mogą pobierać wynagrodzenie w zależności od poniesionych kosztów. Prace toczyły się spokojnie, do czasu... "Projekt ustawy nie budził kontrowersji, ale tylko do momentu, gdy na mównicę wszedł wiceminister Jaki" – czytamy we wpisie wicemarszałka Izby Wyższej Bogdana Borusewicza.
Wiceminister Jaki oświadczył, że rząd przygotowuje własny, kompleksowy projekt ustawy i kategorycznie domagał się odrzucenia poprawek do ustawy. Senator Robert Mamątow z PiS zauważył jednak, że senacka ustawa była konsultowana z Ministerstwem Sprawiedliwości, a jego przedstawiciele nie wnosili uwag. Patryk Jaki odparł arogancko: "O ile wiem, to akurat w tym przedmiotowym obszarze to ja reprezentuję Ministerstwo Sprawiedliwości i nigdy nie wyrażałem pozytywnej opinii o tym projekcie".
No i stało się to, czego zastępca Zbigniewa Ziobry raczej się nie spodziewał. – Z powodu tego oświadczenia, wygłoszonego w dość arogancki sposób, część senatorów PiS zagłosowała wspólnie z senatorami PO – komentuje Borusewicz.
Za odrzuceniem wniosku wiceministra było 40 senatorów: 23 z PO, 15 z PiS oraz dwójka niezrzeszonych. Poparli zaś dwaj senatorowie z Opolskiego, czyli regionu, z którego pochodzi też Patryk Jaki.

Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl