„Biznesowy atleta” – tak BMW reklamuje swoją nową „piątkę”. Trochę z tego hasła sobie pożartowaliśmy, ostatecznie dochodząc do wniosku, że bardziej tutaj pasuje „biznesowy gadżeciarz”. Nowe BMW serii 5 (wyglądające jak delikatnie pomniejszona seria 7, i w środku i na zewnątrz) to esencja tego, do czego przyzwyczaił nas bawarski producent. Elegancja, luksus i niesamowity komfort jazdy. A wszystko to doprawione kilkoma technologicznymi gadżetami z najwyższej półki. I właśnie na nich się tutaj skupimy.
Ceny nowych „piątek” zaczynają się od niecałych 210 tys. złotych, ale jak to zwykle bywa, sensowne wyposażenie tego samochodu powoduje, że realna ceny zaczynają się od 300 tys. złotych w górę. Model, który widzicie na zdjęciach to 2-litrowy diesel o mocy 190 koni mechanicznych w wersji „luxury line”. Skrajnie komfortowy i wygodny, przeładowany nowinkami technologicznymi do granic możliwości i… wyglądający na szybszy niż jest w rzeczywistości. Idealny do „płynięcia” sobie po drodze i połykania kolejnych kilometrów.
Gdy opisywałem wrażenia z nowego BMW 7, stwierdziłem, że to komfort z innej planety i żadnym samochodem nie jeździ się po prostu tak przyjemnie. Siedząc za kierownicą nowej „piątki” to wrażenie bardzo szybko powraca. O ile tylko skupimy się na komforcie, a nie oczekiwaniu sportowych wrażeń (z tym silnikiem).
Sterowanie gestami
Producenci prześcigają się w upychaniu do samochodów nowinki za nowinką (każda to zazwyczaj extra koszt). W rzeczywistości jednak na co dzień korzysta się z nich sporadycznie albo w ogóle. Tymczasem w BMW serii 5 mamy do dyspozycji coś, co całkowicie odmienia obsługiwanie auta. Pewnie, nie jest to niezbędne i można się bez tego obyć, ale gwarantuję, że gdy tylko poznacie tę opcję na własnej skórze, będziecie się zastanawiać „dlaczego ja tego nie mam!?”.
Chodzi o sterowanie gestami. Wiem, brzmi jak kolejny przerost formy nad treścią. W pamięci możecie mieć dziesiątki systemów sterowania głosowego, które często działa tak, jak chce, czyli nijak. Tutaj jest inaczej. System został przemyślany i zaprojektowany w taki sposób, by faktycznie ułatwiał korzystanie z auta i był praktyczny.
Jest kilka gestów, które możemy wykonać prawą ręką mniej więcej na wysokości środka deski rozdzielczej. System czyta je bardzo dobrze, zazwyczaj nie ma konieczności powtarzania, by w końcu załapał, co chcemy zrobić. Działa sprawnie, bez opóźnienia i naprawdę ułatwia życie.
1) Regulacja głośności – robimy palcem wskazującym okręgi zgodnie z ruchem wskazówek zegara (głośniej), lub odwrotnie (ciszej)
2) Odbieranie telefonu – wskazując palcem odbieramy połączenie, lub przesuwając ręką odrzucamy je
3) Przycisk dedykowany – „strzelając” dwoma palcami (wskazujący i środkowy) możemy przypisać tutaj dedykowaną opcję. Ja wybrałem zmianę stacji muzycznej/piosenki, co z mojego punktu widzenia było najbardziej praktyczne
4) Obracanie mapy – tutaj możemy obracać nawigację lub widok z kamery samochodu. Trzeba niejako „chwycić” powietrze trzema palcami i przesunąć. Ze wszystkich gestów ten sprawiał najwięcej trudności w rozpoznawaniu.
Zdalne parkowanie z kluczyka
To zdecydowanie system robiący największe wrażenie. Gdy testowałem do w garażu podziemnym, po chwili podszedł do mnie ochroniarz z bloku, który stwierdził, że „nie pił alkoholu, ale przed chwilą widział jak samochód sam, bez kierowcy w środku, wyjeżdżał z parkingu”. Spojrzenia ludzi na parkingu pod marketem mówiły dokładnie to samo. Samojeżdżące samochody to coś, co niezmiennie robi wielki wrażenie.
Zdalnym parkowaniem sterujemy z naszego kosmicznego kluczyka, w którym jest także kilka innych opcji np. sprawdzanie, czy auto jest zamknięte, ustawienie włączenia klimatyzacji na konkretną godzinę, zasięgu kilometrów.
By system zadziałał musimy stać blisko samochodu. Mam wrażenie, że nawet za blisko, dosłownie kilkanaście/kilkadziesiąt centymetrów. To chyba największy minus, czasami połączenie przerywało i auto stawało w trakcie parkowania. Trzeba pilnować, by zbytnio się nie oddalić. Zdalne parkowanie nie zadziała też, gdy siedzimy w środku – trzeba być na zewnątrz.
Jak ruszyć autem bez kierowcy? Przytrzymujemy guzik parkowania z boku, klikamy „włącz silnik”, a następnie wybieramy, w którą stronę ma jechać samochód. Przód lub tył. Gdy czujniki wyczują, że z jednej strony jest przeszkoda np. ściana, nie pozwolą wybrać tego kierunku jazdy. Auto powolutku rusza, by zatrzymać się, gdy puścimy palec lub samo wyczuje przeszkodę. Samochód jest napakowany czujnikami z każdej strony, więc raczej nie powinno być obawy, że czegoś nie wyczuje. Czasami chciałem nawet, by cofnęło się jeszcze bardziej, ale system już nie pozwalał jechać dalej.
Czy to niezbędne? Oczywiście, że nie. Gadżety mają do siebie to, że można się bez nich obejść. Przydatne na pewno w miejscach, w których jest ciasno i nie będziemy w stanie wysiąść z auta bez karkołomnej gimnastyki. Idealne także, gdy ktoś ma wyjątkowo wąski garaż. Sterując zdalnie autem można poczuć się, jakbyśmy "bawili się" gigantycznym autem na pilot.
Zestaw kamer do parkowania
Tak, wiem, powiecie, że to już jest wszędzie. I tak, i nie. Bo system kamer wspomagających kierowcę w nowym BMW serii 5 jest wyjątkowo duży. Poza czujnikami z każdej możliwej strony, które czasami pikają nawet za wcześnie, dostajemy np. widok 360 z lotu ptaka. To także robi duże wrażenie na osobach, które wcześniej nie miały do czynienia z tym systemem. Widzimy z góry ulicę nasze auto, a także wszystkie przeszkody, które znajdują się dookoła niego.
Ale to nie wszystko. Odpowiedzią na to, dlaczego system kamery znalazł się w tym zestawieniu gadżetów, jest jeszcze jeden dodatek związany z kamerami. Gdy komputer wyczuwa, że zaczynamy manewrowanie na ekranie poza widokiem z lotu ptaka pojawia się wirtualny model samochodu. Co ciekawe, pojawia się akurat widok z tej strony, z której jest potencjalna przeszkoda. Swoja auto możemy obracać i przekręcać (także gestami) oraz zmieniać widok z konkretnych kamer. Przydatne nie tylko do tego, by nie stuknąć w inny samochód lub słupek, ale także, by nie zarysować felg o krawężnik. Przy takim zestawie zabezpieczeń naprawdę, ale to naprawdę trzeba się starać, by w coś przedzwonić.
Fotele z masażem i wkłady zapachowe
A na koniec coś nie dla ducha, a dla ciała. Mowa o systemie masującym. Ale nie byle jakim, ograniczającym się do gniecenia po plecach. Gdy przeklinamy się przez opcje, wygląda tak, jakbyśmy w fotelu mieli zaszytego człowieka gotowego do masowania każdej części ciała.
Kierowca oraz pasażer nowej „piątki” mogą wybierać spośród ośmiu różnych programów masażu konkretnych części ciała. Fotele (za dodatkową opłatą) mają w sobie 20 specjalnych komór powietrznych, które są napełniane zależnie od wybranego masażu (plecy, ramiona, lędźwie itd.). Ciekawym rozwiązaniem był także czujnik umieszczony na przyciskach od sterowania fotelami. Gdy tylko wyczuł, że zbliża się nasza dłoń, na ekranie pojawiały się informacje o aktualnym położeniu foteli.
W komputerze pokładowym widzimy również informację o zapachu. Gdy zajrzy się do schowkach obok pasażera, można tam znaleźć miejsce na specjalne wkłady zapachowe (trochę jak tusze do drukarki), które możemy wymieniać zależnie od preferencji.
To tylko kilka wyjątkowo gadżeciarskich (z punktu widzenia przeciętnego kierowcy) dodatków do tego samochodu. Nowe BMW serii 5 to mix elegancji, technologii i ogromnego komfortu jazdy. Z wyjątkowo mocnym naciskiem na to ostatnie. Zwłaszcza że w końcu zrezygnowano z miękkich kierunkowskazów, które potrafiły doprowadzić do szału.