Reklama.
Jarosław Kaczyński po śmierci generała Petelickiego błysnął słowami o "liście osób zagrożonych". Dziś wiemy, że te słowa nie były przypadkowe. W wywiadzie prezes PiS swoją teorię rozwija. Opowiada, że słyszał, że jest grupa dużo wiedzących osób "które próbuje się uciszyć".
Każda śmierć robi przygnębiające wrażenie, ale ta zrobiła na mnie szczególne. Kilka tygodni temu pewna dobrze poinformowana osoba mówiła mi, że jest grupa osób, kiedyś powiązanych ze służbami specjalnymi, które są zagrożone, na które wywiera się nacisk, presję, próbuje się je uciszyć. Wśród wymienionych było nazwisko Petelickiego. Jest to więc, łagodnie mówiąc, w najwyższym stopniu zastanawiające.
Wiadomo, że dla grup panujących w Polsce osoba będąca blisko, a zaczynająca mówić, może być bardzo niebezpieczna.
Nie mam niestety prawa, by ujawniać jej nazwisko. Ale nie mogę też tej wiedzy ukrywać.
Oczywiście nie można wykluczyć i powodów zdrowotnych czy finansowych samobójstwa, jeśli to było samobójstwo. Bo na pewno cała seria rozmaitych samobójstw i zabójstw ludzi, którzy dużo wiedzieli o mechanizmach i korzeniach III RP, jest wysoce zastanawiająca. Od śmierci Marka Papały, przez Jacka Dębskiego, po świadków w sprawie Olewnika. A do tego dochodzi jeszcze wiele mniej znanych przypadków dziwnych śmierci. Warto by to na pewno zbadać.
Jeszcze trwa, więc na pełne podsumowanie trzeba poczekać. Ale na pewno ostatnie miejsce w grupie to nie jest sukces. Pełną zaś klęską są plany i marzenia Polaków, by mistrzostwa oznaczały wielki skok cywilizacyjny.
Polski polityk nie może przyjmować nagrody imienia polityka, który II Rzeczpospolitą zwalczał ze wszystkich sił i uważał za państwo sezonowe, który podpisał tak niebezpieczne dla Polski traktaty z Sowietami w Rapallo. Niestety, obawiam się, że za chwilę polski premier czy prezydent przyjmie z Moskwy Nagrodę im. Litwinowa.