To bardzo dziwne. Zastanawiam się, czy to autorska inicjatywa europosła, a może taktyka Prawa i Sprawiedliwości – poseł Adam Korol, były olimpijczyk, poprzednio minister sportu komentuje w rozmowie z naTemat. Wyjaśnia też, jak "deforma" edukacji minister Anny Zalewskiej uderza w sport.
Co pan sądzi o kandydaturze europosła Prawa i Sprawiedliwości, Ryszarda Czarneckiego, na szefa Polskiego Komitetu Olimpijskiego?
Adam Korol: (śmiech)
Informację o kandydaturze oficjalnie potwierdził komunikat PKOl.
Pan Czarnecki od zawsze chciał kierować stowarzyszeniem sportowym. Jak sobie przypominam dwa, trzy razy startował na szefa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Chyba ma jednak większe ambicje.
Od dłuższego czasu kuluarach Sejmu spekulowano o tej kandydaturze. Teraz stała się faktem. Został zgłoszony przez Polski Związek Piłki Siatkowej...
Nie zaskoczyła pan, że właśnie ten związek?
To bardzo dziwne. Zastanawiam się, czy to autorska inicjatywa europosła, czy taktyka PiS. Myślę, że Czarnecki nie jest kandydatem obecnego ministra sportu, Witolda Bańki.
Minister nie wtrąca się do działań PKOl-u. Komitet nie jest finansowany z budżetu państwa. Jedyne co PKOl wiąże z budżetem, to że jego sponsorami są spółki skarbu państwa.
Szefem tak prestiżowego ciała, jak PKOl powinien być człowiek znany środowisku sportowemu i przez to środowisko wskazany oczywiście z odpowiednimi kwalifikacjami.
Czarnecki nie ma kwalifikacji?
Nie ma żadnych.
A może ma jakieś dokonania sportowe?
Nie słyszałem o jego dokonaniach. Jedyne z jakimi się spotkałem to słynne zdjęcie europosła przy rowerze. Mniejsza jednak o to.
Jak wspomniałem najważniejsze, są kwalifikacje i rozpoznawalność w środowisku. Takimi może pochwalić się obecny szef PKOl, Adam Kraśnicki.
Jak pan go ocenia?
Uważam, że dobrze sprawuje swoją funkcję. Wywiązuje się z zadań, jakie stoją przed komitetem. Sukcesy sportowców tylko to potwierdzają. Komitet odpowiada za powołanie reprezentacji olimpijskiej, przygotowanie wyjazdów sportowców na igrzyska, wypłacanie pieniędzy za odniesione sukcesy. I tu trzeba sprostować, że wbrew powszechnemu mniemaniu PKOl nie zajmuje szkoleniem zawodników.
Donald Tusk uchodził za tego, co wspiera sport. A czy obecna ekipa również wspiera?
Sport ma się dość dobrze. Jest trochę mniej pieniędzy niż na koniec mojej kadencji, ale nie można mieć pretensji. Natomiast pojawił się inny problem, który uderzy w szkolenie młodych sportowców. Mieliśmy doskonały program szkolenia na etapie gimnazjum. Teraz deforma minister Zalewskiej zniweczy wszystko. Dziecko, które kończyło podstawówkę, wybierało sobie gimnazjum. Trafiało do szkół sportowych. Oczywiście Ministerstwo Edukacji Narodowej bagatelizuje problem. Jego zdaniem szkoły mogą utworzyć odpowiednie klasy 7 i 8. Wiele polskich związków wypracowało system szkolenia na bazie gimnazjów i ten system dobrze funkcjonował. Przede wszystkim przynosił bardzo dobre efekty. A wraz z wejściem reformy cały system legnie w gruzach. Oczywiście sport nie znosi próżni i z tym problemem sobie poradzi, ale zajmie to zapewne trochę czasu.
Zostawmy panią minister. Pana jako sportowca pewnie cieszy, że wśród doradców prezydenta Dudy jest ekspert narciarstwa?
Szczerze mówiąc, nie wiem co o tym myśleć. Prezydent może wybierać na doradcę, kogo chce. Z drugiej strony to bardzo dziwne połączenie, zważywszy na często wyjazdy głowy państwa w góry. Chyba niezbyt fortunne posunięcie.
A pomysł budowy strzelnic w każdej gminie? PiS-owski wariant "Orlików".
Słyszałem o tym pomyśle. Mam wrażenie, że ma zmniejszyć sukces programu PO, jakim była budowa boisk. Wątpię, aby strzelnice były potrzebne. Tymczasem obłożenie boisk "Orlików" jest bardzo duże.
Korzystają z nich nie tylko uczniowie, ale starsze osoby. Program wprowadzony był już tak dawno, że niektóre boiska wymagają remontu. Część gmin nie ma na to środków. Przydałoby się wsparcie finansowe ze strony państwa. Szkoda by było, gdyby obecny rząd zaprzepaścił taką infrastrukturę.
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl