Sondaże dla prawicy są coraz gorsze, a problemów z rządzeniem coraz więcej. Zaledwie wczoraj analizowaliśmy więc w naTemat, kiedy do politycznej gry może zostać ponownie rzucony temat aborcji, który skutecznie odwraca uwagę opinii publicznej od istotniejszych spraw. I oto mamy odpowiedź. "Przed szpitalami ginekologiczno-położniczymi będą regularnie odbywały się pikiety przypominające, że aborcja to zabijanie dzieci. Celem akcji jest powstrzymanie szpitalnych mordów" – informują środowiska prawicowe. I w ostrych słowach zachęcają PiS do działania w sprawie zakazu przerywania ciąży.
Jak poinformowała Fundacja Pro – Prawo do życia, w piątkową pikietą przed Ministerstwem Zdrowia rozpoczyna się akcja "Szpitale bez aborterów". Prawicowych radykałów w proteście wspiera m.in. popularna serialowa aktorka Dominika Figurska. By zmusić rządzących do działania, autorzy tej akcji sięgają jednak po znacznie mocniejsze narzędzia niż wsparcie celebrytów.
Tak stanowczy głos "suwerena" może okazać się świetnym pretekstem do skorzystania z "asa", który od miesięcy Prawo i Sprawiedliwość trzyma w rękawie. Jak przypominaliśmy w naTemat w czwartek, zdominowana przez partię rządzącą komisja ds. petycji w styczniu zdecydowała się przedłużyć wojnę światopoglądową i nie odrzuciła nowego projektu przepisów całkowicie delegalizujących aborcję, który złożyły prawicowe organizacje pozarządowe.
"Komisja sprzeciwiła się odrzuceniu petycji Federacji Ruchów Obrony Życia dotyczącej poszerzenia ochrony. Jest dezyderat do rządu" – informował wówczas poseł PiS Bartłomiej Wróblewski. Zgodnie z prawem, taki dezyderat rząd musi rozpatrzyć w ciągu 30 dni. Ten termin liczony jest jednak od momentu wystosowania odpowiedniego dokumentu. Od stycznia mamy tymczasem jedynie decyzję sejmowej komisji i zapowiedź, iż dezyderat zostanie wystosowany.
Posłowie PiS zwlekali z tym ruchem i okres, w którym Beata Szydło będzie musiała odpowiedzieć na powrót do pomysłu wprowadzenia całkowitego zakaz aborcji nawet nie zaczął biec. Dlaczego, skoro dla konserwatystów z PiS temat "ochrony życia" jest tak palący? Wygląda na to, iż jedynym uzasadnieniem tej zwłoki było oczekiwanie na odpowiedni moment, w którym przywrócenie awantury o aborcję będzie najbardziej opłacalne. Być może ten moment właśnie nadszedł.
Od objęcia rządów przez PiS minęło prawie 500 dni. Każdego dnia aborterzy w państwowych szpitalach zabijają troje dzieci. Bilans rządów PiS w tym obszarze to 1500 ofiar. To straszna statystyka. Odpowiedzialność za szpitalne zabójstwa spada na polityków, którzy utrzymują mordercze prawo, choć mieli dobrą okazję aby je zmienić. Odrzucili życie, wybrali śmierć.