
Reklama.
Rządzący z uporem maniaka przekonują, iż w Polsce nie ma problemów z mową nienawiści, rasizmem, ksenofobią, a tym bardziej antysemityzmem. Tymczasem kłam tym twierdzeniom postanowili zadać przedstawiciele środowisk, którym do obecnej ekipy rządzącej daleko nie jest. 21 marca warszawska skrajna prawica urządziła w pobliżu Syrenki Warszawskiej antysemicki happening, podczas którego spalono i wrzucono do Wisły nie tradycyjna Marzannę, a kukłę nazwaną "B'żydulą".
– Oczywiście wiadomo, że określenie "brzydki" jest... pochodzenia takiego, że jest żydowski. I to jest ta właśnie "B'żydula". Ten obraz nędzy i rozpaczy – mówił do zgromadzonych Bartłomiej Kurzeja. – Ta satanistyczna morda, ten charakterystyczny haczykowaty nos, jakże znany z historii Polski – krzyczał natomiast podniecony Eugeniusz Sendecki, który tworzył relację z tego "iventu artystycznego". To on zachęcił też zgromadzonych do radowania się faktem niedawnej śmierci słynnego amerykańskiego biznesmena pochodzenia żydowskiego Davida Rockefellera. Temu to się tak ciepło zrobiło, bo się piekło otwarło – skomentował tę wiadomość Kurzeja.
Pierwszy tę sprawę powszechnie nagłośnił Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Jak poinformowała organizacja, w warszawskiej prokuraturze zostało przez nią złożone odpowiednie zawiadomienie.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl