Marek Jopp z Chełmży chciał studiować ochronę środowiska w toruńskiej uczelni Tadeusza Rydzyka, która dostała na ten kierunek dofinansowanie z budżetu państwa. Co ciekawe, Jopp został przyjęty w poczet studentów, ale przed pierwszymi zajęciami usłyszał, że musi donieść zaświadczenie od proboszcza.
"Rozumiem, że jest to prywatna uczelnia i mogą żądać zaświadczenia nawet od biskupa, ale nie na kierunki opłacane z publicznych środków" - mówi mężczyzna. "Na pewno tak tej sprawy nie zostawię. Będę szukał sprawiedliwości w sądzie, a jeśli jej w Polsce nie znajdę, to jest jeszcze Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu" – pisze na swoim profilu Marek Jopp. Jest on chełmżyńskim radnym i działa także w SLD, ale składając dokumenty, nie zamierzał prowokować uczelni ojca Tadeusza Rydzyka. Do rozpoczęcia nauki w jej murach przekonała go niska cena za studia.
W Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu zamierzał rozpocząć podyplomówkę – ochronę środowiska. Ten kierunek otrzymał dofinansowanie w wysokości ponad 285 tys. zł. Na początku marca Marek Jopp otrzymał informację, że został przyjęty na studia. Przyszedł do uczelni na pierwsze zajęcia. Przyznaje, że był nawet zaciekawiony zajęciami, bo wykład miał wygłosić minister Jan Szyszko.
– Więc rano, jak przykładny student, stawiłem się na zajęcia. Przed nimi poprosiła mnie do swojego gabinetu pani dziekan. Oznajmiła mi, że najwyższe władze Uczelni, oczekują jednak ode mnie zaświadczenia od proboszcza. Dopóki go nie dostarczę, dopóty to nie będę mógł studiować" – opisuje Jopp. Decyzja uczelni oburzyła chełmżanina, bowiem jest ateistą. "Czuję się dyskryminowany, że nie pozwolono mi skorzystać z tej oferty, ze względu na wyznanie czy raczej jego brak!”" - komentuje na swoim profilu.
Rozumie, że prywatną uczelnią może stawiać takie warunki, ale nie na kierunki dofinansowane z budżetu państwowego. "Przecież to są nasze pieniądze! Do tego wpłaciłem wpisowe 80 zł i opłatę za I semestr 850 zł, a oni mnie tak potraktowali" – tłumaczy.
Takich kłopotów z uczelnią nie ma inny student szkoły Rydzyka, Bartłomiej Misiewicz. Po dojściu do władzy "dobrej zmiany" kolejne ministerstwa niemal na wyścigi szukały pieniędzy dla WSzKSiM. Trzy miliony zaoferowało Ministerstwo Sprawiedliwości na szkolenie sędziów i prokuratorów. Natomiast resort podległy ministrowi Witoldowi Waszczykowskiemu dał 800 tys. zł na stworzenie regionalnego ośrodka debaty międzynarodowej.
Czy uczelnia współfinansowana przez neutralne światopoglądowo państwo może selekcjonować studentów ze względu na wyznanie? Marek Jopp zapewnia, że nie odpuści. Zwróci się do sądu. Komentarze internautów w sprawie niedoszłego studenta są jednoznaczne.
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl