Kultura wysoka nie istnieje – mówi Tomasz Raczek. Szokujący news czy odgrzewany kotlet? [Waszym zdaniem]
redakcja naTemat
25 czerwca 2012, 11:19·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 czerwca 2012, 11:19
Tomasz Raczek dla serwisu Wirtualne Media powiedział, że „kultura wysoka” to oczywisty anachronizm. Czy to ente z kolei odkrywanie Ameryki w konserwach? Czy może wciąż nowa, ekscytująca wiadomość?
Reklama.
Czy jesteśmy już pogodzeni z tym, że „Bękarty Wojny” Quentina Tarantino są równie przenikliwe w analizie dyskursu holokaustowego, co słynny tekst „Fascynujący faszyzm” Susan Sontag, a teledysk popowego zespołu może być równie istotny, co konceptualna awangarda muzyki współczesnej? A może nawet istotniejszy?
Wspomniana Susan Sontag była zresztą jednym z pierwszych intelektualistów, którzy przyznawali się do fascynacji popkulturą. Teraz przyznają się do niej praktycznie wszyscy humaniści. Celebryci z kolei aspirują do pozycji zajmowanych kiedyś tylko przez intelektualistów. Doda Rabczewska czyta „Łaskawe” Litella, Marina Abramovic współpracuje z Debbie Harry, Robert Pattinson zagrał właśnie w hiperkonceptualnym filmie Cronenberga, którego każdy film na lata dostarcza pracy legionom filmoznawców. Teledyski Lady Gagi osiągają pierwsze miejsca list przebojów i najwyższe pozycje na liście tematów prac rocznych na uniwersytetach. Jest nawet strona dedykowana jej działalności, gdzie te prace są zamieszczane. Nicolas Refn, hermetyczny reżyser „Drive” robi reklame dla Gucci. Internetowe memy są ważniejsze niż przełomowe wystawy.
Nie ma ambitnego, mnie ambitnego. Nie chodzi o to, co, ale jak. Chodzi o sposób myślenia,m a nie o pole. Nie ma obciachu, jest guilty pleasure. Na pytanie czym jest pop-art, Andy Warhol odpowiadał: Lubieniem rzeczy. Tym samym przewidział nas dzisiejszy stosunek do kultury i podniesiony do góry kciuk na Facebooku.
A może właśnie teraz potrzeba nam nowej elitarności? Potrzeba grupy ekspertów, która odzieli ziarno od plew? Potrzeba lepszych kuratorów, bardziej wymagających artystów? Czy warto robić wszystko naraz? A może warto się sfocusowac na jednej dziedzinie? Warto myśleć bardziej sieciowo, czy pogłębiać jeden temat? Johnatan Franzen, jeden z najbardziej popularnych amerykańskich pisarzy uważa, że pisanie smsów jest tak samo szkodliwe jak palenie papierosów, a żeby napisać książkę zamyka się w ciemnym pokoju bez internetu.
Kultura wysoka i popkultura połączyły się w jeden pracujący wspólnie kombinat, który zszył i zniwelował punkty złączeń. Nadal jednak mamy mniej i bardziej popularne twory kultury. Czy te mniej popularne są skazane na przegrzaną? Czy może narzucają trendy dla reszty? Jak znaleźć w internecie to, co rzeczywiście będzie istotne? A może bez jasnych podziałów skończymy zalani bezwartościową informacją? Bać się czy nie bać? Być pionierem? Czy potulnym barankiem? Być wstecznym czy hej do przodu? Co zostanie zniszczone, a co zachowane? Kto wygra, a kto przegra? I czy to jest nasza rewolucja? Jakie jest wasze zdanie? Chcemy je poznać.