Jeden z największych pracodawców w Polsce (60 tys. pracowników) przekonuje się, co oznacza sytuacja, kiedy pracownicy dyktują warunki na rynku pracy. Menedżerowie sieci sklepów zmuszeni są sięgnąć głębiej do skarbca firmy i zaoferować pracownikom podwyżki. Ostatnio zorganizowali kilka rekrutacji do nowo-otwieranych sklepów, podczas których nie udało się znaleźć nawet jednej osoby do pracy.
Po trzeciej podwyżce w ciągu 12 miesięcy wynagrodzenie początkującego pracownika na stanowisku kasjer-sprzedawca wynosi 2450 zł brutto czyli 1772 zł na rękę. Biedronka oferuje jeden z najbogatszych pakietów socjalnych w Polsce: wsparcie finansowe dla osób w trudnej sytuacji rodzinnej, badania profilaktyczne dla pracowników sklepów oraz magazynierów, wyprawki dla noworodków i pierwszoklasistów (dzieci osób zatrudnionych w JMP) czy paczki okolicznościowe. Wynagrodzenie pracownika z 3-letnim stażem wzrosło do 2750 zł brutto, czyli 1982 zł na rękę. Kierownicy sklepów będą objęci prywatną opieką medyczną. I co? I nic. Nie działa.
W ubiegłym roku budująca wciąż nowe sklepy sieć handlowa stworzyła 5 tys. miejsc pracy. I jak się okazuje, trudno im było znaleźć tylu chętnych.
Dalej zaś twierdzą, że w regionach przygranicznych zachodniej części Polski, a także w dużych miastach, nie ma już chętnych do pracy na stanowiskach kasjer-sprzedawca.
Co jest nie tak? Pisaliśmy już, że praca w kasie marketu tylko pozornie jest łatwa i niewymagająca. Polacy z ochotą wyładowują frustracje na rzekomo gorszych od siebie kasjerach. Przypomnijmy też, że rynek pracy zmienia się dzięki zasiłkom Rodzina 500 plus. Część osób kalkuluje, czy opłaca im się trud codziennej pracy, kiedy posiadanie dzieci zapewnia im comiesięczny przelew. Z tego kalkulowania niektórych wychodzi, że cenniejszy jest czas wolny.
A teraz najlepsze. Kto bierze robotę na kasie i to z pocałowaniem rączki? Oczywiście pracownicy z Ukrainy. W szczycie sprzedaży, jak wkrótce przed Wielkanocą, w Biedronce pracuje prawie 1200 Ukraińców.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
Reklama.
Jeronimo Martins Polska
W pojedynczych przypadkach odnotowaliśmy rekrutacje, w których nie udało nam się zatrudnić pracownika z powodu zbyt małej liczby kandydatów o odpowiednim profilu. W takich sytuacjach staramy się dotrzeć do odpowiednich kandydatów innymi kanałami. Nie zdarzyło się natomiast, byśmy np. mieli trudności z otwarciem sklepu z uwagi na brak skompletowanej kadry.