
Reklama.
Popytaliśmy znajomych jakie zachowania z życia codziennego uważają za nieoczywiste uchybienia w dobrym wychowaniu i poprosiliśmy Piotra Kłyka, trenera w zakresie savoir-vivre'u, protokołu dyplomatycznego i wystąpień publicznych z warszawskiej Szkoły Dobrych Manier o komentarz do niektórych z nich.
Panie przodem?
Z jednej strony – wiadomo – stara szkoła PRL-owskiej elegancji nakazuje przepuszczać wszystkie Panie Jole i towarzyszki Ele w drzwiach. Jednak w wielu poradnikach dobrych manier znajdziemy adnotację, że mężczyzna, jeśli idzie do lokalu z kobietą, powinien wejść do niego pierwszy. To zasada mająca swoje początki w zamierzchłych czasach, kiedy przestąpienie progu gospody mogło być niebezpieczne. Mężczyzna wchodził więc pierwszy, żeby sprawdzić czy towarzyszce nie grozi ujma na zdrowiu (lub honorze).
– Prawdopodobnie wielu speców od savoir vivre'u by się tu ze mną nie zgodziło, ale uważam, że przepuszczanie kobiet w drzwiach awansowało w naszych czasach do przejawu wysokiej kultury osobistej. Choć mężczyzna doskonale zorientowany w etykiecie, z pewnością by tak nie postąpił. Myślę, że optymalną wersją przystosowania tej odrobinę anachronicznej zasady do wymogów współczesności byłoby przyjęcie, że jeśli para wchodzi do lokalu przypadkowo, z ulicy, lub też mężczyzna zaprasza kobietę do restauracji, w której nie była, idzie przodem. W tych czasach paniom raczej nie grozi dostanie obuchem w głowę, chodzi o to, żeby kobieta nie musiała się przepychać ani rozglądać za wolnym stolikiem. Jeśli z kolei idziemy do znanej i często odwiedzanej restauracji, można otworzyć towarzyszce drzwi i poczekać, aż wejdzie do środka – komentuje ekspert.
Ballantines czy Żołądkowa Gorzka?
Częstym zachowaniem, które wielu osobom wydaje się nieeleganckie, jest pojawianie się na przyjęciu urodzinowym bliskiego znajomego z butelką alkoholu w formie prezentu. Z jednej strony to pójście po linii najmniejszego oporu – nie trzeba się szczególnie zastanawiać nad podarkiem ani go szukać, a z drugiej ofiarowanie butelki zdaje się zmuszać gospodarza do natychmiastowej konsumpcji „daru”. To jednak tylko nadinterpretacja, zdaniem Piotra Kłyka w ofiarowywaniu alkoholu nie ma nic zdrożnego, należy natomiast pamiętać o kilku często ignorowanych szczegółach.
– Na szkoleniach z wina powtarzam uczestnikom, że najlepszym opakowaniem dla alkoholu jest zawsze jego etykieta. Pakowanie butelek w torebki, czy papier nie jest eleganckie. Lepiej kupić alkohol droższy o te kilka złotych, które poświęcilibyśmy na torebkę. Warto też pamiętać o kilku kwestiach, kiedy jesteśmy alkoholem obdarowywani. Butelkę można odłożyć „na później” tylko, jeśli jesteśmy koneserami whiskey czy też smakoszami wina lub też kiedy alkohol nie pasuje do serwowanych dań gorących. Kolejna zasada mówi, że powinniśmy bezwzględnie otworzyć alkohol, jeśli jest bardziej ekskluzywny od tego, który sami serwujemy. Przykładowo – jeśli na stole postawiliśmy wino za 30 zł, a dostaliśmy takie za 100, dobre wychowanie nakazuje poczęstować nim gości – tłumaczy Piotr.
Musisz to przeczytać!
Każdy z nas zna typ namolnej bibliotekareczki, która szczegółowo opowiada o swoich lekturach i wciska znajomym dobrane „specjalnie dla nich” książki, które „zmienią ich życie”. Jeśli nieopatrznie przyznacie się, że nie znacie jakiegoś klasyka literatury, prawdopodobnie dostaniecie pierwszy tom dzieł zebranych na najbliższe urodziny. Jednak choć od dziecka wpajano nam, że dzielić się rzeczami jest dobrze i pięknie, okazuje się, że nie zawsze jest grzecznie.
– Chociaż przynoszenie znajomym ulubionych książek czy filmów, wydaje się miłym gestem, może stawiać drugą osobę w niezręcznej sytuacji. Trudno odmówić wzięcia ze sobą opasłego tomiszcza, które ktoś przyniósł ze sobą do pracy z myślą o tobie. Powinno się unikać każdego zachowania, które może zostać odebrane jako narzucanie się. Jeśli chcemy polecić jakąś pozycję, możemy np. opowiedzieć o niej krótko i dodać „mam tę książkę w domu, gdybyś chciał ją pożyczyć”, wtedy zostawiamy decyzję w gestii rozmówcy. W dzisiejszych czasach większość osób aktywnych zawodowo nie ma nieograniczonych zasobów czasu wolnego, a pożyczenie książki wiąże się często także z niepisanym obowiązkiem skomentowania lektury przy zwrocie – wyjaśnia ekspert.
Parasolki, parasolki
Deszczowy dzień zamienia podłogi większości firm w kolorowe poletka rozłożonych parasolek. Ponieważ takiej metody suszenia uczono nas już w przedszkolu, większości z nas nawet nie przychodzi do głowy kwestionowanie czy w rozkładaniu mokrego parasola poza domem jest coś niestosownego.
– Parasol można suszyć w ten sposób, ale tylko w firmach, które mają specjalnie wyznaczone pomieszczenie na okrycia wierzchnie, przy czym należy zwrócić uwagę, żebyśmy przypadkiem nie zatarasowali przejścia. Jeśli jesteśmy u kogoś w domu i właśnie solidnie zmokliśmy, powinniśmy poczekać aż gospodarz zaproponuje nam rozłożenie parasola np. w wannie. Nie dajmy się jednak zwariować, można zapytać, nawet osoby u której jesteśmy po raz pierwszy gdzie mamy położyć parasol, zaznaczając, że nie chcielibyśmy zmoczyć podłogi. W samym suszeniu parasola nie ma niczego złego, w niestosowności tego zachowania chodzi najczęściej o to, że anektujemy swoją własnością sporo przestrzeni, nie zastanawiając się czy komuś nie będzie to przeszkadzać – klaruje Piotr Kłyk.
Gdzie z tą torbą?
Kilka lat temu oszałamiającą karierę zrobił brelok, który zamieniał się w haczyk pozwalający zawiesić torebkę pod blatem stolika, a tym samym uniknąć umieszczania jej na ziemi. Co jednak w sytuacji, kiedy mamy torebkę na długich rączkach, lub torbę-wór, które i tak wylądują na podłodze?
– W kwestii damskich torebek niepodważalną zasadą jest, że nie kładziemy na blacie niczego, co wylądowało kiedyś na ziemi. Na podobnej zasadzie nie powinno się kłaść na nim, ani nawet na kolanach, serwetki, która nam spadła. Zamiast tego powinniśmy powiesić ją na oparciu krzesła. Na stole można położyć wyłącznie małą, wieczorową kopertówkę, ale sam telefon komórkowy czy portfel już nie. Większą torbę można też powiesić na oparciu krzesła lub umieścić między plecami, a oparciem.
Kwadrans akademicki
Lata szkolne przyzwyczaiły nas do tłumaczenia się ze spóźnień z miną mającą wyrażać fałszywą skruchę. Wyszkoliły nas też w wymyślaniu na poczekaniu niestworzonych historii, wyjaśniających jaki splot okoliczności sprawił, że nie byliśmy w stanie pojawić się o wyznaczonej godzinie. Coś z tych pensjonarskich nawyków przetrwało u wielu osób i w dorosłym życiu.
– Spóźnienie się na szkolenie czy zajęcia, takie jak joga czy kurs językowy, sprawia, że przeszkadzamy innym uczestnikom. Być może powody, dla których nie zdążyliśmy na czas zainteresują post factum naszego szefa, ale raczej nie 20 osób obecnych na zebraniu. Nawet jeśli czujemy się zawstydzeni, maksimum treści, jaką powinniśmy wygłosić przed większą grupą osób to „przepraszam” i to i tak tylko w sytuacji, kiedy zwróciliśmy już na siebie uwagę zgromadzonych. Ważne jest też, żeby nie przepychać się, tylko usiąść możliwie najbliżej od wejścia, robiąc jak najmniej hałasu – mówi Piotr.
Etykieta kinomana
Zachowanie, które doprowadza mnie każdorazowo do białej gorączki – siedzisz w sali kinowej, film trwa od kwadransa, a w sali nagle pojawia się dumny dzierżawca miejsca G11, który uważa za stosowne przepchać się do niego przez pół sali świecąc telefonem po numerkach foteli. Jeśli na swoim świętym siedzeniu zastanie intruzów, znacząco skoczy mu ciśnienie, czego nieprzyjemne skutki odczuje cała sala. W repertuarze nerwowa roszada miejscówek lub pyskówka. Jak się jednak okazuje, to nie dumny dzierżawca popełnia w tej sytuacji faux pas, ale intruzi.
– Fakt, że ktoś w półpustym kinie robi aferę o przesunięcie się o jeden fotel może irytować, jednak należy pamiętać, że kino jest przestrzenią, gdzie panują określone reguły. Skoro miejsca są numerowane, tej numeracji powinniśmy się trzymać, żeby ułatwić funkcjonowanie w przestrzeni publicznej sobie i innym. Błędem, który często obserwuję jest przechodzenie rzędem tyłem do siedzących osób. W każdej sytuacji tego rodzaju powinniśmy stać twarzą do osoby, którą wymijamy – klaruje szkoleniowiec.