W poniedziałkowe popołudnie w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie rozpoczęła się długo wyczekiwana konferencja powołanej przy MON podkomisji ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, przedstawione nowe teorie alternatywne wobec prawdy o tym, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku.
– Dziś jest czas czynów, a nie słów – zaczął dzisiejszą konferencję minister obrony narodowej Antonie Macierewicz. Wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości przekonywał, że to podsumowanie pracy podkomisji smoleńskiej, na którą składają się "setki analiz", w których mieli brać udział eksperci z całego świata. – Bez wszechstronnej pomocy i wiedzy Pana Ministra z pewnością nie osiągnęlibyśmy tyle, co dotychczas – powiedział później dr Wacław Berczyński. – Są to raczej ilustracje naszych badań – dodał szef podkomisji smoleńskiej przed odtworzeniem filmu, który rzekomo miał dać nowe spojrzenie na katastrofę smoleńską.
Najmocniejszym akcentem pierwszej części tego seansu było stwierdzenie lektora, iż przed lotem Lecha Kaczyńskiego do Katynia "rozpoczęto grę pozorów mająca zniechęcić prezydenta". W ten sposób określono napływające z Rosji ostrzeżenia przed podróżą, na odbycie której upierała się ówczesna głowa państwa. Stwierdzenia to zestawiono ze wspomnieniem, iż rosyjskie służby przygotowano jednak na 7 kwietnia, gdy w Katyniu gościli Donald Tusk i Władimira Putin.
Następnie przedstawiono informacje o nieudanych próbach podejścia do lądowania, które o poranku 10 kwietnia 2010 roku wykonywał w Smoleńsku rosyjski Ił-76. Przedstawiono je jako wstęp do działań przeciwko załodze Tu-154M. Zacytowano też padające na smoleńskiej wieży lotów słowa "Moskwa dowodzi", odnoszące się do tego, jak podejmowana była delegacja z Polski.
Kolejne sceny odtwarzanego na WAT filmu pokrywał się z działaniami prokuratury, która niedawno rosyjskim kontrolerom lotów i innej osobie znajdującej się w wieży lotów w Smoleńsku postawiła zarzuty umyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lotniczym. Także podkomisja smoleńska oskarżyła tych trzech Rosjan o celowe podawanie mylnych danych załodze Tu-154M. – Tupolew od początku był sprowadzany fałszywie – usłyszeliśmy od lektora. Rosjanom zarzucono, że "zrobili wiele, by zmylić" Polaków w sprawie położenia rządowej maszyny.
– Pilot podjął we właściwym czasie właściwe działania – oznajmił głos reprezentujący ekspertów. Po czym poinformowano o "serii awarii", które miały nastąpić w trakcie lotu. Nie wyjaśniono jednak, dlaczego przez wiele minut polska załoga bagatelizowała sygnały alarmowe "pull up" i "terrain ahead".
Później nastąpił kulminacyjny moment produkcji przygotowanej przez podkomisję smoleńską. Zgodnie z wcześniejszymi informacjami, przedstawiono tezę, iż jedno ze skrzydeł Tu-154M zaczęło rozpadać się już w powietrzu. Zdaniem ekspertów Antoniego Macierewicza, potwierdza to fakt, iż jeden z odłamków leżał daleko przed brzozą, w którą uderzył Tupolew i rzekomo nie mógł tam trafić po uderzeniu w drzewo. Tezę tę o "rozpadzie w powietrzu" mają potwierdzać też liczne odłamki, które osiadły na drzewach. W ocenie ekspertów podkomisji smoleńskiej, są one "charakterystyczne dla katastrof, w których samolot rozpada się w powietrzu, a nie rozbija o ziemię".
Zaprezentowano również fragmenty nagrań z licznych eksperymentów na modelach, które mieli przeprowadzić naukowcy pracujący na zlecenie obecnego szefa MON. Doświadczenie te miały pozwolić na zdobycie dowodów rzekomo potwierdzających, iż do katastrofy Tu-154M nie powinna doprowadzić utrata "jedynie 6-metrowej końcówki skrzydła".
Wreszcie nadszedł i czas na przedstawienie scen mogących przedłużyć żywot teorii o wybuchu na pokładzie Tupolewa. Poinformowano m.in o ustaleniach dotyczących siły z jaką zniszczone zostały drzwi samolotu, oraz przedstawiono informacje o oparzeniach na ciałach ofiar. Eksperci Antoniego Macierewicza twierdzą, iż takich ran pasażerowie Tu-154M nie mogliby doznać na skutek pożarów, które wybuchły po katastrofie.
Jednym z kluczowych dowodów potwierdzających teorię o wybuchu był eksperyment polegający na wysadzeniu na poligonie blaszanej szopy, przypominającej kadłub samolotu. Po zaprezentowaniu sceny jej zniszczenia autorzy przedstawionego na WAT filmu oznajmili, iż prawdopodobny wybuch miałby zostać zainicjowany wskutek użycia "ładunku termobarycznego".
Po przedstawieniu każdej kolejnej "zamachowej" teorii lektor podkreślał, iż nie ma dowodów ostatecznie o niej przesądzających. – Na tym zamykamy pokaz dzisiejszy. Zaproszonych gości do kawiarni na rozmowy w kuluarach – tyle do powiedzenia po pokazie miał dr Wacław Berczyński. Szef podkomisji smoleńskiej złożył też podziękowania dla ministra obrony Antoniego Macierewicza i obecnego na WAT Jarosława Kaczyńskiego, którego nazwał "premierem".
Licznie zgromadzeni na tym seansie dziennikarze nie mieli okazji zadać pytań. Taką szansę media mają dostać dopiero późnym wieczorem. – Od 22:30 podkomisja będzie dostępna. Będziemy odpowiadać na wszelkie pytania – stwierdził dr Berczyński.
A oto nagranie, które zaprezentowano na poniedziałkowej konferencji: