Najpopularniejszym modelem w historii motoryzacji może i jest Corolla, ale dziś na europejskim rynku jest Toyota, która teraz sprzedaje się lepiej. Mowa o Toyocie Yaris, po którą najchętniej sięgają również polscy klienci. To typowo miejskie auto właśnie doczekało się sporego liftingu 3. generacji, nad którym prace kosztowały aż… 90 mln euro.
Nie ma przypadku w tym, że na miejskich ulicach tak często widujecie tzw. „Yariski’. W ubiegłym roku to ten model był najchętniej wybieranym autem miejskim wśród klientów indywidualnych. A to przekłada się także na 5. miejsce w rankingu sprzedaży aut na polskim rynku ogólnie. Premiera odświeżonego Yarisa jest wyjątkowa nie tylko ze względu na popularność modelu, ale i rocznicę, która przypada w najbliższych miesiącach. To 20 lat samochodów hybrydowych w Polsce, wśród których Toyota wiedzie prym. W końcu to oni dwie dekady temu zadebiutowali Priusem.
Ale wracajmy do Yarisa, który jest tutaj przecież głównym bohaterem. Zresztą, on także został uzbrojony w wariant hybrydowy. Toyota Yaris jest w ogóle fajnym przykładem na to, jak dziś powstają samochody azjatyckich marek. Otóż japoński samochód jest produkowany we francuskiej fabryce, do której silniki składane są w polskich fabrykach. Co ciekawe, te europejskie zmiany zostaną także zaadaptowane do Yarisów jeżdżących po Japonii.
Wiadomo, że lifting liftingowy nie równy. Czasami to kosmetyczne zmiany, które nie rzucają się w oczy. W przypadku Yarisa mowa jednak o zdecydowanym lifcie. Wystarczy powiedzieć, że poświęcono na niego 90 mln euro i na potrzeby którego stworzono aż 900 nowych części.
Nowy Yaris może się podobać. To ładne i atrakcyjnie „narysowane” auto. Jest wyraziste z dynamiczną i nowoczesną linią. Ze wszystkich modeli dostępnych podczas premiery najlepiej prezentował się ten z niebieskim lakierem. I do takiego wniosku chyba doszedł też producent, bo właśnie ten odcień jest pokazywany na wszystkich materiałach reklamowych. Szczególnie fajnie prezentuje się z 15- lub 16-calowymi felgami ze stopów lekkich. Szczegół, który pozwala trochę „podkręcić” miejskiego malucha.
Dużo zmieniło się zarówno z przodu, jak i z tyłu. To nowe światła przednie, które dodatkowo (w bogatszych wersjach wyposażenia) mogą być wspierane specjalnymi światłowodami. Wtedy wokół reflektorów pojawią się rozgałęzione obramowania. Z przodu mamy też potężny jak na samochód tych rozmiarów grill. Wysoki i szeroki dominuje wśród zestawu świateł i chromowanych wstawek. Nowy kształt dostały też światła z tyłu, które zahaczają o również przeprojektowaną pokrywę bagażnika. Do tego ostatniego wchodzi 286l, czyli tyle, ile potrzeba na zakupy lub małą podróż dla dwójki osób.
Wewnątrz Toyota Yaris jest samochodem prostym. Choć przeprojektowano też deskę rozdzielczą, jest to auto, do którego wsiada się i nie ma tego poczucia: „no dobra, co gdzie jest”. Jest intuicyjne z wcale nie tak najgorszymi plastikami. Plus za dotykowy i łatwy w obsłudze ekran multimedialny oraz przejrzyste zegary dobrej jakości. Miałbym tylko dwie uwagi. Jedna, wizualna, to ta dotycząca drążka zmiany biegów w przypadku automatu. Strasznie wielki i jakoś nie pasujący mi do wizerunku małego, zgrabnego Yarisa. Poważniejszym problemem z mojego punktu widzenia była pozycja za kierownicą. Przy moich 183 centymetrach wzrostu było mi bardzo ciężko znaleźć całkowicie komfortową pozycję. Siedziało się strasznie wysoko, a nogami niemal zahaczałem o dół kierownicy. Regulacja fotela i kierownicy niewiele pomogła. Po jakimś czasie się przyzwyczajasz, ale w miejskim maluchu wolałbym chyba tego uniknąć. Z drugiej strony nad głową jest zaskakująco dużo zapasu wolnego miejsca.
Dostępne są wersje 3- i 5-drzwiowe, ale bądźmy poważni i nie rozdrabniajmy się na 3-drzwiowe. Zwłaszcza, że te z kompletem drzwi są zaledwie o tysiąc złotych droższe przy każdym wariancie silnikowym za wyjątkiem hybrydy. Tej w 3-drzwiowych nie ma. No właśnie, skoro jesteśmy już przy silnikach. Do wyboru jest kilka jednostek:
1,0l 69KM 5-biegowy manual benzyna / od 43 900 zł
1,5l 111KM 6-biegowy manual benzyna / od 47 900 zł
Ten stworzony na nowo, 1,5-litrowy silnik pozwala już na w miarę sprawną jazdę. Parę autostradowych odcinków pokazało, że w razie czego, to i sensownie jest w stanie zebrać się do przodu nie tylko w ruchu miejskim. Nowe Yarisy prowadzi się bardzo lekko i… cicho (za jednym wyjątkiem opisanym niżej). System wspomagania kierownicy zestrojono w sposób, który zmniejsza uczucie oporu, dzięki czemu płynnie reaguje na ruchy kierowcy. Jazda hybrydą potwierdziła, że w mieście to ciekawe rozwiązanie, ale i upewniłem się, że nie zostanę fanem bezstopniowych skrzyń biegów. Nagłe mocne wciśnięcie gazu skutkuje średnio przyjemnym odgłosem silnika i aż prosi się, by samemu wrzucić następny bieg.
Spalanie na papierze wygląda bardzo atrakcyjnie, nawet poniżej 4-litrów, ale kilkugodzinna miejsko-autostradowa praktyka naturalnie zweryfikowała de deklaracje. Średnie spalanie oscylowała w granicach 5-6 litrów na 100km. Hybrydą w mieście będzie można powalczyć o wynik trochę mniejszy. Kierowców ucieszy także fakt, że w standardzie nowego Yarisa znajduje się pakiet Toyota Safety Sense, czyli zestaw systemów zwiększających bezpieczeństwo na drodze. To m.in. ochrona przedzderzeniowa z funkcją automatycznego hamowania, automatyczne światła drogowe czy ostrzeganie o niezmierzonej zmianie pasa ruchu.
Odświeżony Yaris to faktycznie nowa Toyota ze sporą ilością zmian. I na zewnątrz, i pod maską. Wdzięczne auto o średnich rozmiarach w sam raz do miasta. Rozsądna cena i niezawodność, którą chwali się Toyota, sprawia, że może to być sensowny wybór dla kogoś, kto szuka auta do miasta lub w średniej długości trasy. Tylko ta pozycja za kierownicą trochę niewygodna.