Na antenie Superstacji Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar stanął w obronie byłego rzecznika MON, Bartłomieja Misiewicza. Stwierdził, że w jego sprawie mogło dojść do naruszenia dóbr osobistych i prawa konstytucyjnego równego dostępu.
Misiewiczowi, zdaniem partii, brakuje "kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej, spółkach Skarbu Państwa i innych sferach życia publicznego". – To jest naruszenie jego prawa konstytucyjnego równego dostępu, bo już się z góry przesądziło o tym, że nie ma kwalifikacji. Można by się nawet zacząć zastanawiać, czy tak kategoryczne stwierdzenie nie narusza jego dóbr osobistych – zauważył RPO w rozmowie z Jackiem Żakowskim.
W opinii Bodnara, PiS ma prawo odnosić się tylko do tego, co Misiewicz robił jako członek partii. – Natomiast kształtować mu karierę i możliwości pełnienia funkcji publicznej, uznawać, że państwo jest własnością jednej partii, to jest coś niespotykanego – mówił Bodnar Żakowskiemu.
Przyznał także, że gdyby 27-latek poprosił go o pomoc, nie odmówiłby mu. – To jest sytuacja kiedy Rzecznik Praw Obywatelskich niezależnie od tego, co sądzi o danej osobie powinien się taką sytuacją zająć, bo chodzi o standard życia publicznego i standard funkcjonowania organów państwa. To jest bardzo ciekawa i nietypowa sytuacja – dodał.