"Z jednej strony premier promuje ustawę 'za życiem', a z drugiej...". Rodzice niepełnosprawnych dzieci wściekli na rząd
"Z jednej strony premier promuje ustawę 'za życiem', a z drugiej...". Rodzice niepełnosprawnych dzieci wściekli na rząd Fot. Robert Robaszewski / Agencja Gazeta
Reklama.
Samo "Franek" to za mało. Bo Franek znany jest jako "Dzielny Franek". Jego mama prowadzi bowiem blog o takiej nazwie. I rzeczywiście – Frankowi dzielności odmówić nie sposób. Urodził się jako wcześniak, a pokłosiem tego są m.in. padaczka, niedosłuch i autyzm. Z przeciwnościami walczy jednak dzielnie, np. nauczył się języka migowego i doskonale komunikuje się ze światem, ale jednocześnie ogromną radość sprawia mu czytanie.
Oczywiście – jest to efekt wielu godzin terapii i rozwijania tzw. AAC (Alternative and Augmentative Communication), czyli tego, czego dzieci z autyzmem za sprawą minister Anny Zalewskiej mają być pozbawione. No i dlatego mama Franka nie wytrzymała.
Na swoim blogu Agnieszka Kossowska napisała o rozporządzeniu, które wejdzie w życie wraz z reformą szkolną od 1 września, a które określa podstawę programową dla wszystkich przedszkoli i szkół. Ponad 300 strony dokumentu. Załącznik nr 1 mówi o edukacji w przedszkolach, a tam – ani słowa o dzieciach niepełnosprawnych i o alternatywnej komunikacji dla dzieci, które nie mówią. I dlatego mama Franka zwróciła się z listem do minister edukacji.
Agnieszka Kossowska
autorka bloga "Dzielny Franek"

Czy Pani sobie zdaje sprawę z tego, przyczyną jakich nadużyć może stać się i jakie konsekwencje nieść ze sobą usunięcie z podstawy zapisu o dzieciach z niepełnosprawnościami i AAC w przedszkolach? Czy wie Pani, co oznacza brak zapisu o komunikacji alternatywnej i wspomagającej dla dzieci z autyzmem, afazją, ZA i innymi neurotrudnościami na wszystkich etapach edukacyjnych? Dla dzieci, które takiego wsparcia po prostu potrzebują niezależnie od postawionej diagnozy? Nie zakazujecie, ale i nie włączacie AAC do standardu postępowania u dzieci z problemami w komunikacji! Warto przy tym wspomnieć, że w podstawie z roku 2016 w części dotyczącej przedszkoli jest mowa i o dzieciach niepełnosprawnych i o AAC.

Rzeczniczka ministerstwa zwróciła uwagę, że kwestię AAC rozwiązuje inne rozporządzenie, dotyczące kształcenia dzieci niepełnosprawnych. Jednak ono, jak zauważa Agnieszka Kossowska, dotyczy wyłącznie dzieci głuchych i niewidomych, nie wspomina zaś o dzieciach ze spektrum autyzmu, które przecież też często mają poważne problemy z komunikacją.
Selekcja dzieci
– Dzielicie dzieci na te lepsze i gorsze? Te, które mają prawo do AAC i takie, którym tego prawa odmawiacie? Jaki klucz zastosowaliście? – pyta mama Franka, która na swoim blogu raz po raz tłumaczy, że przecież fakt, iż ktoś nie mówi, nie oznacza, że nie ma nic do powiedzenia. No i to, że komunikacja to nie tylko mowa.
Ale nie tylko dzieci z niepełnosprawnością w wieku przedszkolnym dotkną zmiany szykowane przez MEN od września. Jeszcze większym problemem wydają się plany dotyczące nauczania indywidualnego. Tu pocieszeniem jest to, że jest to na razie tylko projekt rozporządzenia i może silny sprzeciw rodziców odwróci bieg wydarzeń. Bo opiekunowie niepełnosprawnych dzieci są naprawdę wręcz wściekli. Ministerstwo chce bowiem zrezygnować z tzw. integracji włączającej przy nauczaniu indywidualnym.
Dyskryminacja
Co to oznacza? Do tej pory nauczanie indywidualne dziecka mogło być prowadzone w domu lub w szkole, czy w przedszkolu. Albo też trochę tak, trochę tak. Jeśli zmiany wejdą w życie, dziecko z nauczaniem indywidualnym wręcz nie będzie miało wstępu do szkoły. A szkoła takiemu dziecku zapewnia niewiele. Jeśli jest to uczeń klas I - III podstawówki, to jest to tygodniowo zaledwie 6-8 godzin nauczania, jeśli IV - VI to jest to 8-10 godzin w tygodniu. Zdrowe dzieci w szkole mają znacznie więcej lekcji, dlatego jasne jest, że taka forma edukacji jeszcze bardziej przekreśla ich szanse na opanowanie podstawy programowej. Jak inaczej to nazwać niż dyskryminacją? Dlatego Agnieszka Kossowska w liście do Anny Zalewskiej pisze ze złośliwą ironią.
Agnieszka Kossowska
autorka bloga "Dzielny Franek"

Pani Minister,

z serca Pani dziękuję, że w projekcie rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej w sprawie indywidualnego obowiązkowego rocznego przygotowania przedszkolnego dzieci i indywidualnego nauczania dzieci i młodzieży wprowadza Pani zmianę tak rozbieżną z ideą nauczania włączającego – realizację nauczania indywidualnego TYLKO w domu dziecka, bez możliwości (jak to ma miejsce teraz) realizacji NI
(nauczanie indywidualne – przyp. red.) na terenie przedszkola/szkoły. A niech siedzi dzieciak w chałupie, co się po szkole będzie szwendał i jeszcze, nie daj panie Boże, ze społeczeństwem zdrowym mieszał! Jeszcze tych zdrowych pozaraża albo głowy pourywa?

Słowa o tym "zarażaniu" wcale nie są takie śmieszne – całkiem niedawno pisaliśmy o tym, że w Lublinie jest problem z utworzeniem klas integracyjnych, gdyż niektórzy rodzice obawiają się posyłać swoje dzieci do jednej klasy z dziećmi z niepełnosprawnością.
"Za życiem"
Obecnie wielu uczniów z autyzmem i nie tylko część lekcji, które wymagają od nich większego skupienia i koncentracji, ma w trybie indywidualnym, a pozostałe (np. w-f, plastykę, czy muzykę) mają z resztą klasy. Ministerialne rozporządzenie zaś sprawi, że dzieci te będą skazane na cztery ściany i brak kontaktu z rówieśnikami. Stąd lawina komentarzy rodziców tych dzieci, ale nie tylko.

Co powiedzieć mamy swoim dzieciom, że jesteście trędowate i zamykamy Was w domu! Dramat!!! To będzie mieć okropne skutki na psychikę dzieci,będą w izolacji, samotności cierpieć na depresję...

Czy nie widzicie tu jakiegoś paradoksu? Z jednej strony Pani Premier promuje ustawę "za życiem" i apeluje o to, by rodzić niepełnosprawne dzieci, z drugiej, gdy takie dziecko się już urodzi, rządzący mają je brzydko mówiąc "gdzieś". Cofamy się do czasów komuny. Piszę to, czerpiąc z własnego doświadczenia. Sama przez większość podstawówki i całe liceum miałam nauczanie indywidualne. Mam porażenie mózgowe i z powodu niedostosowania architektonicznego szkoły mogłam mieć tylko NI, bo poruszam się tylko na wózku. Z kontaktem z rówieśnikami było więc różnie, tym bardziej, że wychowawczyni z liceum wymyśliła, że temu, kto będzie mnie odwiedzał, postawi szóstkę ze sprawowania...
Im człowiek jest starszy, tym trudniej jest coś wywalczyć. Skończyłam dwa kierunki studiów, a nie mogę znaleźć choćby stażu, nie mówiąc o pracy, bo przedstawiciele różnych instytucji twierdzą, że "problemem jest wózek". Wynika z tego, że wszyscy niepełnosprawni mają się zamknąć w domach, żeby zdrowym nie robić problemów.

"Za życiem" – ha, zabawne. Szkoda tylko, że to "życie" coraz bardziej przypomina wegetację.

Nie wyobrażam sobie, że moje dziecko może uczyć się tylko w domu w odizolowaniu od rówieśników. Korzystając z takie formy nauki w domu nie będzie istniał wśród kolegów, a Jego samotność może mieć wpływ na nawrót depresji, czego się szczególnie obawiam, bo to jest niebezpieczna choroba, która odbiera chęć do życia. Moje dziecko ma prawo żyć wśród ludzi i z nimi przebywać, a przepisy powinny tak regulować prawo oświatowe, by w pierwszej kolejności patrzeć na dobro dziecka.

Mnie się zwyczajnie chce płakać. Ale ja tak mam. Bo na działanie nie mam zwyczajnie siły...

fragmenty komentarzy ze strony dzielnyfranek.blogspot.com
Mama "Dzielnego Franka" apeluje, by być dzielnym i się nie poddawać – projekt rozporządzenia jest dopiero na czwartym z jedenastu etapów prac. Pozostaje mieć nadzieję, że uda się go jeszcze zablokować.
logo
Fot. screen ze strony legislacja.rcl.gov.pl

AKTUALIZACJA

Ministerstwo edukacji wydało komunikat, w którym odpowiada na zarzuty rodziców. Wyjaśnia przy tym, że nauczanie indywidualne "organizowane jest wyłącznie dla dzieci i młodzieży, którym stan zdrowia uniemożliwia lub znacznie utrudnia uczęszczanie do szkoły". Cały komunikat MEN można przeczytać tutaj.