Wygląda na to, że Prawo i Sprawiedliwość na serio wystraszyło się ostatnich sondaży, które wskazują, iż ekipa "dobrej zmiany" nie cieszy się już największym poparciem Polaków. Pomysłów na to, by ten stan rzeczy zmienić chyba jednak nie ma. Takie wnioski można wyciągnąć po piątkowej konferencji rzecznik PiS Beaty Mazurek, która szumnie zapowiedziała, iż zada Platformie Obywatelskiej trudne pytania, ale okazało się, iż potrafiła jedynie zagrać zgranymi kartami sprzed lat.
W piątkowy poranek Beata Mazurek jak mantrę powtarzała, iż Platforma Obywatelska jest "opozycją totalną" i utyskiwała na krytykę, z którą musi mierzyć się Prawo i Sprawiedliwość. – Po raz kolejny okazuje się, że PO nie ma nic do zaoferowania Polakom, że zajmuje się tylko PiS i krytyką PiS. Ale jeśli zajmują się tylko krytyką, to uczciwość nakazywałaby pokazać obywatelom, co proponują w zamian – stwierdziła rzeczniczka partii rządzącej.
I zadała PO cztery, teoretycznie trudne pytania. – Czy podwyższą Polakom wiek emerytalny? Ile lat dłużej będą musiały pracować kobiety i mężczyźni? Czy ograniczą lub zlikwidują program Rodzina 500+? W jakim zakresie? Czy dalej podtrzymują deklarację o likwidacji IPN i CBA? Czy zgodzą się na przyjęcie imigrantów? – wyliczała Mazurek. I twardy elektorat PiS zapewne oceni to jako celnie zadany cios. Problemy w tym, że PiS nie ma szans na utrzymanie się przy sterach bez ponownego zauroczenia znacznie szerszego grona Polaków.
Tymczasem zadane dziś pytania stanowią największy dowód nie na słabość opozycji, a PiS. Przed ostatnie dwa lata zmieniała się Polska i Polacy, a partia rządząca zdaje się stać w miejscu. I ma do zaoferowania tylko to, co dało sukces w 2015 roku. Tyle że emocje wokół wieku emerytalnego dawno okrzepły, a po jego obniżeniu przez PiS wielu Polaków zszokowała wizja szybszego przejścia na głodową emeryturę. Dawnego uroku nie ma też 500+. Najpierw wyszło na jaw, iż Beata Szydło kłamała zapowiadając "500 zł na każde dziecko". Teraz okazuje się też, że za 500 zł od państwa można kupić coraz mniej, bo powoli wraca drożyzna.
Skalę bezsilności PiS najsilniej ujawniają jednak dwa ostatnie pytania, którymi partia rządząca próbuje punktować konkurentów. Jeżeli ekipa "dobrej zmiany" sądzi, iż większość Polaków żywotnie interesuje likwidacja IPN i CBA, to znaczy, że sprawowanie władzy już całkowicie oderwało ich od rzeczywistości. Podobnie oderwana od rzeczywistości jest wiara, że kolejny sukces przyniesie straszenie uchodźcami. Co było skuteczne w 2015 roku, kiedy kryzys migracyjny na dobre się zaczynał, brzmi po prostu śmiesznie dzisiaj, gdy sytuacja w Europie jest opanowana.