Krzysztof Rutkowski lubi styl "na bogato". Na zdjęciu jedna z licznych zabawek, którymi jeździ. Był jeszcze Bentley  i Hummer.
Krzysztof Rutkowski lubi styl "na bogato". Na zdjęciu jedna z licznych zabawek, którymi jeździ. Był jeszcze Bentley i Hummer. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Reklama.
Wyjaśniał zbrodnie, które wstrząsały Polską, poszukiwał zabójców, odbijał porwanych ludzi. A wraz ze sławą Janosika (tak mówił sam o sobie w jednym z wywiadów) musiały też przyjść i pieniądze. Stąd życie na bogato, którym Krzysztof Rutkowski lubi się pochwalić. Skąd i jak?
Okazuje się, że najważniejszą osobą w Biurze Detektywistycznym Rutkowski jest "pani Rutkowska", czyli 32-letnia Maja Plich. Partnerka "detektywa" ma 98 procent udziałów w biznesie, zaś on sam zaledwie 2 proc. Prezesem spółki jest natomiast 83-letni ojciec Krzysztofa.
Ile zarabia Rutkowski na usługach detektywa?
Okazuje się, że mało. Niewiarygodnie mało. Z danych finansowych spółki wynika, że średnie przychody biura to 150 tys. złotych rocznie. Zysk netto to kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Tymczasem Rutkowski od czasu do czasu lubi się pochwalić wystawnym trybem życia. Ekspress Ilustrowany, a za nim inne media, donosił, że wozem pościgowym firmy jest Porsche Panamera. Fundatorem auta wartego minimum 400 tys. miał być 83-letni Jerzy Rutkowski – wspominał Krzysztofa Rutkowskiego. To zupełnie nieprawdopodobne ponieważ spółka dysponowała niewielkim majątkiem - łącznie około 260 tys. zł.
Rutkowski ma też udziały w łódzkiej firmie Patrol, a kilka lat temu zarejestrował jednoosobową działalność gospodarczą Biuro Doradcze"RUTKOWSKI PATROL". Być może przez nią przepuszcza większość faktur i rachunków. To jednak usługi biznesowe. Podobno ma też firmę w Wiedniu. Jak jest? O wyjaśnienie poprosiliśmy samego Krzysztofa Rutkowskiego – jednak jak dotąd nie znalazł czasu na odpowiedź.
Pan 20 tysięcy
W środowisku detektywów Krzysztof Rutkowski ma pseudonim "Pan 20 tysięcy", bo od takiej kwoty za usługi ma zaczynać rozmowę z klientami. – W sprawie śmierci Magdaleny Żuk media niepotrzebnie robią mu reklamę. To pozer, a po wyroku utracił licencję detektywa. W Polsce nie ma prawa prowadzić działalności detektywistycznej nie mówiąc już przesłuchaniach świadków czy jakichkolwiek czynnościach – mówi detektyw, ale z licencją.
Przed laty Rutkowski zwierzył się miesięcznikowi „Playboy ”, że najwięcej zarabia na sprawach, które trwają krótko. Każdy dzień trwania dochodzenia oznacza wzrost kosztów. Jeśli za odnalezienie porwanego weźmie 20 tys., a sprawa się przeciąga miesiącami, nie może żądać dodatkowych opłat. Zdarza się, że dokłada do interesu. Twierdził, że swoim informatorom płaci nawet 40 czy 60 tys. zł. Z kolei policjanci twierdzą, że to ich prosi o nieoficjalne informacje. A potem z buta wkracza do akcji i rozwiązuje zagadkę kryminalną. "I to zamyka wszystkim paszcze" - mawia wówczas Rutkowski.