Takich błyskawicznych awansów jak generała Łapińskiego w Straży Granicznej nie pamiętają.
Takich błyskawicznych awansów jak generała Łapińskiego w Straży Granicznej nie pamiętają. Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta

Komendant główny Straży Granicznej Marek Łapiński został generałem, mimo że półtora roku temu był jeszcze majorem. Tak szybkiego awansu w służbach mundurowych nie pamiętają najstarsi funkcjonariusze. W ciągu kilkunastu miesięcy najważniejszy "strażnik graniczny" przeszedł awans, na który inni pracują kilkanaście lat. – To metoda na kangura" – kpią funkcjonariusze w rozmowie z RMF FM.

REKLAMA
54-letni generał Łapiński szefem straży został z końcem 2015 roku. Do służby został przywrócony przez szefostwo MSWiA po emeryturze, na którą odszedł kilka miesięcy wcześniej w stopniu kapitana. Obejmując funkcję komendanta głównego miał już stopień majora. Nie minęło półtora roku, a Marek Łapiński, już pułkownik, właśnie odebrał szlify generalskie z rąk prezydenta. Został generałem brygady. Ten błyskawiczny awans dziwi byłych urzędników MSWiA.
Jak twierdzi generał Adam Rapacki, tego typu decyzje sprawiają, że stopień generalski jest wart coraz mniej. Zauważa też inne problemy. – Na najwyższe stanowiska trafiają ludzie, którzy nie mają wystarczającego doświadczenia, nie są charyzmatyczni, nie realizują własnej wizji służby, bo nie są w stanie jej stworzyć – komentuje Rapacki w rozmowie z dziennikarzami RMF FM
Według niego w tak szybkiej ścieżce awansów cel ma także MSWiA. – Po prostu kupuje ludzi na kierownicze stanowiska, a przez to kupuje ich wdzięczność i lojalność – twierdzi generał. Jak przekonuje, tacy ludzie są potrzebni w momentach kryzysów, które trzeba zamieść pod dywan. – To smutne – dodaje, bo w jego opinii szefowie służb mundurowych powinni być całkowicie niezależni, ponieważ także oni sprawują kontrolę nad ludźmi władzy. Inni mundurowi tłumaczą, że ścieżka kariery w wojsku od kapitana do generała trwa minimum 10-12 lat, i to przy założeniu, że żołnierz jest super zdolny.
źródło: RMF FM