O projekcie ustawy abonamentowej mówi się już od dawna. Przepisy pozwalające ścigać osoby, które nie płacą abonamentu RTV mają pomóc w ratowaniu finansów telewizji publicznej. Rząd chce, by pomogły sieci kablowe, które mają dostarczyć dane swoich klientów. I tu pojawia się ciekawy wątek, bo co, gdy na listach pojawią się nazwiska osób, które telewizor od paru ładnych lat mają, ale abonamentu nigdy nie płaciły? Czy będą kary i płacenie wstecz?
Projekt nowej ustawy określającej zasady ściągania podatku nazywanego szumnie opłata abonamentową trafi na posiedzenie rządu. W ciągu dwóch tygodni powinien zostać skierowany do prac w Sejmie. Praktyka ostatnich miesięcy wskazuje, że gdy posłom Prawa i Sprawiedliwości na czymś bardzo zależy, to potrafią działać szybko i skutecznie. Można się spodziewać, że prace w senacie nie będą trwać tygodniami, a prezydent Duda tradycyjnie „późnym wieczorem” podpisze ustawę najpóźniej następnego dnia, gdy trafi na jego biurko. I wtedy się zacznie...
Dziesiątki tysięcy złotych kary
Bo w projekcie, nad którym już za chwilę zaczną się prace nie ma zbyt wielu słów na temat abolicji. Jeśli ktoś do tej pory uchylał się od uiszczania opłaty abonamentowej, może mieć poważne problemy, jeśli nie zdecyduje się na szybkie zarejestrowanie odbiornika. Jeśli skruszony nie posypie głowy popiołem i nie zadeklaruje, iż od tej pory będzie przykładnie płacił podatek od państwowej telewizji, może zapłacić karę.
Projekt zakłada tylko częściową, warunkową abolicję. Żeby uniknąć dodatkowych kosztów trzeba będzie w ciągu trzech miesięcy od daty wejścia w życie nowej ustawy zarejestrować posiadany odbiornik i zapłacić za pół roku z góry opłatę abonamentową, czyli 136,20 złotych. Gdyby ktoś zdecydował się tego z jakichś powodów nie robić, czekają go niemałe wydatki.
Kary za brak opłaty abonamentowej
Zgodnie z prawem urzędy skarbowe mogą ściągać zaległe opłaty do pięciu lat wstecz. Łącznie z odsetkami kwota zaległości za ten okres to 1500 zł. Czytaj więcej
To jednak nie wszystko, ponieważ w obecnej ustawie o opłatach abonamentowych jest jeszcze jeden niepokojący zapis:
Artykuł 5 ustawy o opłatach abonamentowych
W przypadku stwierdzenia używania niezarejestrowanego odbiornika radiofonicznego lub telewizyjnego pobiera się opłatę w wysokości stanowiącej trzydziestokrotność miesięcznej opłaty abonamentowej obowiązującej w dniu stwierdzenia używania niezarejestrowanego odbiornika.
Operatorzy telewizji kablowych w myśl nowych przepisów będą mieli obowiązek informowania o swoich abonentach. Gdy wyjdzie na jaw, że statystyczny Jan Kowalski od trzech lat płaci za kablówkę, to prędzej czy później do Kowalskiego mogą przyjść zawiadomienia o zaleganiu. I to niekoniecznie na 408 zł. Jarosław Sellin, wiceminister kultury, mówił dziś w Radiu ZET, że jeśli firmy odmówią dostarczenia takich danych, to czekają je konsekwencje prawne. Zdradził jednocześnie, że za takie informacja firmy będą otrzymywać korzyści finansowe.
Projekt ustawy jest tak napisany, że jeśli ktoś kiedyś zarejestrował odbiornik telewizyjny i po prostu przestał płacić abonament, to musi liczyć się z tym, że zapłaci dodatkowo karę w wysokości nawet 30-krotności należności. Z przykładowych 400 zł robi się już znaczna kwota. A przecież wiele osób nie płaciło abonamentu przez wiele lat, znacznie więcej niż trzy. Trudno się dziwić oburzeniu internautów, którzy piszą o bezprawnych przepisach i o tym, że prawo nie powinno działać wstecz.
Prawo nie działa wstecz? Tak, ale...
– Zasada lex retro non agit w tym przypadku nie została złamana – mówi sędzia Jakub Krasnowski. – Należy pamiętać, że obowiązek płacenia abonamentu leżał na tych, którzy dziś się burzą, już od chwili, gdy kupili sobie odbiornik telewizyjny. Jeśli ktoś decyduje się postępować wbrew nakazom, musi liczyć się z konsekwencjami – dodaje Krasnowski.
Tego samego zdania jest mecenas Andrzej Woyda. – W świetle prawa kara się należy i jeśli zostanie naliczona to lepiej ją zapłacić. W przeciwnym wypadku narazić się można na egzekucję komorniczą i dodatkowe koszty – tłumaczy. Podkreśla, że jedyne co można w tej sytuacji zrobić, to odwołać się od decyzji i liczyć na pobłażliwość sądu. – Do obrony jest argument o nierównym stosowaniu przepisów prawa. Jeśli karę mają zapłacić ci, którzy kiedyś zarejestrowali odbiornik, a nie będą płacić ci, którzy nigdy nie rejestrowali, to jest tu wyraźny brak symetrii. Na tym bym opierał ewentualne odwołanie – twierdzi Woyda.
Obaj prawnicy przekonują, że losy projektu nie są jeszcze przesądzone. – Liczę na to, ze ktoś na obradach podniesie kwestię niezgodności nowych przepisów z ustawą o ochronie danych osobowych – mówi sędzia Krasnowski. – Jeśli operatorzy rzeczywiście będą musieli informować Pocztę Polską o swoich klientach podając ich dane wrażliwe, to widzę tu pole do popisu dla prawników Komisji Europejskiej – dodaje Woyda.
Problem w tym, że jeśli rząd, parlament i prezydent się pospieszą, nowe przepisy mogą zacząć obowiązywać już od września. W tym czasie żadna komisja nie zdąży się nawet zebrać, zwłaszcza, że zbliża się okres wakacyjny. A na zwłokę w przypadku tego projektu trudno liczyć. W TVP kończą się pieniądze i wyraźnie widać, że każda metoda łatania dziury w kasie jest dobra. Nawet ta, żeby w ramach ograniczonej abolicji abonenci wpłacali pieniądze za pół roku naprzód.