Nowi mistrzowie Polski obronili zeszłoroczny tytuł, a wystarczył im do tego bezbramkowy remis z Lechią Gdańsk. Tytuł "załatwił" im Lech Poznań, który po szalonym meczu zremisował 2:2 z Jagiellonią Białystok. Drużyna Michała Probierza zresztą Lecha mogła pokonać i zapewnić sobie pierwszy w historii tytuł mistrzowski.
Takich nerwów w stolicy się chyba nikt nie spodziewał. Starzy i nowi mistrzowie Polski przystępowali do meczu ze w miarę komfortową przewagą dwóch punktów nad Lechią Gdańsk, Jagiellonią Białystok oraz Lechem Poznań.
Oznaczało to, że Legioniści swojego meczu na pewno nie mogą przegrać, a w przy korzystnym układzie w Białymstoku wystarczał im remis. I tak rzeczywiście było – w Warszawie do przerwy bramki nie padły, a w Białymstoku Lech grał jak natchniony. Do przerwy goście z Wielkopolski prowadzili 2:0 po golach Radosława Majewskiego i Łukasza Trałki.
Ten wynik dawał mistrzostwo Legii, a pewien występ w europejskich pucharach Lechii. Tymczasem smakiem musiałaby się obejść Jagiellonia, która była liderem tabeli aż przez 19 kolejek. Dlatego w drugiej połowie w Warszawie mecz nie był porywający, a obie drużyny skupiły się przede wszystkim na nieprzeszkadzaniu sobie.
Nagle jednak sytuacja odwróciła się na Podlasiu. W 77. minucie na 1:2 strzelił Jacek Góralski, a dziesięć minut później Arvydas Novikovas. Ten wynik oznaczał, że w pucharach nie mieściła się Lechia, która spadła na czwarte miejsce w tabeli "na żywo". Dlatego Lechiści w Warszawie momentalnie podkręcili tempo, ale... mecz się skończył.
Za to ten w Białymstoku z powodu zachowania kibiców został przedłużony o dziesięć minut. Lech zaczął się rozpaczliwie bronić, ponieważ w razie porażki nie zagrałby w pucharach, a wygrana nie dawała im mistrzostwa. Mistrzem mogła być Jagiellonia, gdyby wyszła na prowadzenie. To się jednak nie udało, a feta rozpoczęła się w Warszawie przy Łazienkowskiej 3.
Dla Legii to trzynasty tytuł mistrzowski w historii i drugi z rzędu.