
Kasia: po administracji zajęła się paznokciami
Kasia już w liceum robiła koleżankom paznokcie i dawało jej to sporą satysfakcję. Długo wahała się, gdzie wybrać się po ogólniaku. W końcu padło na administrację na Uniwersytecie Gdańskim.
Głównie mama naciskała, żeby pójść na studia. Tym bardziej, że w liceum byłam dość pilną uczennicą. I dla wszystkich było oczywiste, że powinnam mieć wyższe wykształcenie. Miałam w sobie pasję, ale pomyślałam, że może faktycznie paznokcie nie do końca są poważnym zajęciem, że może lepiej pracować w jakimś biurze, urzędzie, mieć tytuł magistra.
Paulina: po architekturze została trenerem personalnym
Jako dziecko Paulina była zafascynowana grą na skrzypcach i pianinie, chodziła do szkoły muzycznej. W liceum jej konikiem była historia. Potem wybrała architekturę. – A to dlatego, że chciałam wiedzieć, jak zaprojektować swój wymarzony dom – mówi z uśmiechem Paulina. By spełnić to marzenie poświęciła pięć lat na studia. – Skończyłam je, jestem inżynierem. I to brzmi dumnie. Kiedy komuś mówię, że jestem architektem, to słyszę: "wow". A rzeczywistość jest tak brutalna. Po studiach do 30-tki zarabiasz parę złotych za godzinę, kiedy trzeba oddać projekt, to siedzisz nawet po 14 godzin dziennie. Dostajesz za to marne ochłapy. Poza tym praca w biurze... – wylicza Paulina. Ale gdyby ktoś jeszcze w liceum, kiedy szczerze nienawidziła wf-u, powiedział jej, że za kilka lat zostanie trenerem personalnym, to zabiłaby go śmiechem. Już na studiach zaczęła chodzić na siłownię.
Studia to wyścig szczurów. I cały dzień myślałam tylko o tym, że w końcu znajdę się w tym miejscu, w którym każdy się do siebie uśmiecha. Na siłowni zostawiałam cały stres z pracy i w czasie treningu wydzielają się endorfiny. Zaraziła mnie atmosfera na siłowni.
Marcin: miał być pilotem, został mechanikiem lotniczym
Kolejny bohater zawsze chciał zostać pilotem. Bycie mechanikiem lotniczym miało być tylko drogą do tego celu. – By zostać pilotem potrzeba wielu godzin drogiego szkolenia. A że jestem zakochany w samolotach, to postanowiłem, że najpierw będę mechanikiem – mówi.
Mam poczucie, że moja profesja to świetna decyzja, dająca wiele możliwości na rynku pracy. Pomijając zawód, który wykonuje , to z duża łatwością mogę pracować jako mechanik samochodowy, elektryk. Mam też kolegów, byłych mechaników, którzy obsługują maszyny produkcyjne (np. produkcja opakowań).
Kamil od zawsze wiedział, że jego życiowym powołaniem jest fryzjerstwo, ale wybrał się na architekturę krajobrazu. – Kiedy poszedłem na studia, to koleżanki od razu mnie wybiły i powiedziały, że nie zarobię projektując ogrody. A że zawsze znajomym robiłem coś na głowach, to postanowiłem, że spróbuję pójść na praktykę do jakiegoś salonu – mówi.