"Mój stary to fanatyk wędkarstwa. Pół mieszkania zaje**ne wędkami najgorsze." – tak zaczyna się jedna z historii, która na stałe wpisała się do internetowego kanonu. Choć copypasty powstają od lat, to tak naprawdę teraz przebijają się do mainstreamu. A staną się jeszcze bardziej znane, bo właśnie trwają prace nad ekranizacją pełnej absurdów opowieści o ojcu, fanatyku wędkarstwa.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Możliwe, że zetknęliście się z pastą o Paulinie, jamniku i patologu. To jedna z wielu nieprawdopodobnych historii, które możemy znaleźć na forach internetowych, Facebooku czy Wykopie. Są tak absurdalne i groteskowe, że trzeba je traktować z przymrużeniem oka. Wyśmiewają też różne osoby, zachowania i świętości więc jeśli nie mamy odpowiedniego poczucia humoru, możemy się poczuć zdegustowani i lepiej omijamy te rejony internetu. Są oczywiście i takie, które pomimo swojej wulgarności mają do przekazania jakąś głębszą treść. Jak właśnie pasta o ojcu, fanatyku wędkarstwa. Rozmawiamy z jej autorem Malcolmem XD. Facet tak siedzi w temacie, że nawet w wywiadzie serwuje nam kolejną pastę.
Przestaniesz nas kiedyś śmieszyć? Twoje pasty wciąż trzymają bardzo wysoki poziom!
Dzięki, mam nadzieję, że nie przestanę, chociaż to w dużej mierze kwestia subiektywnej oceny czytelników i ich poczucia humoru.
Skąd czerpiesz inspiracje? Z życiowych perypetii czy to wytwór Twojej głowy?
Mniej więcej po połowie. Często zapamiętuję kilka sytuacji, miejsc, postaci czy dialogów, z którymi zetknąłem się w rzeczywistości, a potem uzupełniam to rzeczami całkowicie wymyślonymi.
A ta ostatnia historia z Pauliną, jamnikiem i patologiem– ma jakieś tło? Część rzeczy wydarzyło się naprawdę?
Tak, dwa elementy są w niej prawdziwe, przynajmniej do pewnego stopnia. Zawołanie „Paulina! Kto cię dyma jak mnie ni ma!” naprawdę rozbrzmiewało ostatnio u mnie na osiedlu. Patologa również poznałem naprawdę, a sama historia jest nie mniej ciekawa niż w paście. Po pierwsze był on nawet nie w klapkach i krótkich spodenkach, a w samych majtkach, bo resztę ubrań zabrała mu policja (za karę za noszenie koszulki HWDP). Po drugie w więzieniu siedział nie 7 a 15 lat i to za zabójstwo, a nie pobicie ze skutkiem śmiertelnym – w dodatku jego ofiarą nie padł towarzysz libacji, a jego konkubina.
Fajnych masz kolegów. Gdzie go poznałeś i czy się kumplujecie? Bo sprawia wrażenie niebezpiecznego gościa.
To jest grubsza historia, trochę długa ale ci przewinę.
Siedziałem pewnego dnia w ogródku piwnym knajpy w pewnym mieście średniej wielkości. Pogoda była dramatyczna, było może z 15 stopni i padało. Nagle podchodzi patolog w samych gaciach i pyta, czy mam może szluga. Dałem mu, przysiadł się i pali. Zapytałem go dlaczego jest w samych gaciach – odpowiedział, że policja zabrała mu wszystkie ubrania za to, że miał na sobie koszulkę HWDP. W międzyczasie już trząsł się z zimna, więc poradziłem mu, żeby poszedł do domu, bo od palenia szluga to się zbytnio nie ogrzeje, na co on powiedział, że nie ma domu. Trochę mi się go zrobiło szkoda, więc mu kupiłem jakieś jedzenie i browar, po czy czym zacząłem wypytywać za co siedział, bo serio całe ciało miał w więziennych tatuażach. Siedział za różne rzeczy, bo całe życie był przestępcą, ale ostatni (i przy okazji najdłuższy) wyrok 15 lat pozbawienia wolności odbył za zabicie konkubiny. A było to tak...
Jak był jeszcze młodym patologiem, to trafił za jakieś tam rozboje do więzienia na rok czy dwa. Jak wyszedł to dostał z 200zł, bo tyle się dostaje na nową drogę życia, jak się wychodzi z więzienia. Wyruszył w drogę z tych Wronek, Sztumu, czy gdzie tam siedział na Mazury, skąd był. Droga mu zajęła 2-3 dni, bo oczywiście cały czas chlał za 200zł z jakimiś poznanymi po drodze żulami. W końcu po 3 dniach chlania dotarł na swoją melinę i teraz oddajmy głos jemu.
Więc dosyć kosztowna pomyłka. Jako, że Patolog swoje odsiedział to postanowiłem mu trochę pomóc, bo jego całym dobytkiem były te jego gacie. Zostawiłem go w tym barze, kazałem kelnerce mu dać browarów ile chce, a sam poszedłem do jakiegoś lumpeksu i kupiłem mu cały komplet ciuchów, z obuwiem włącznie, bo też nie miał. Jak wróciłem to go ubrałem, on wypił jeszcze z 2 piwa po czym zasnął na ławce na tym ogródku. Nagle przyszło 4 żuli (jakichś jego ziomków, bo wcześniej widziałem, że coś tam gadali), wzięli go za ręce i nogi i wynieśli. Tyle go widziałem.
No i w tym momencie stworzyłeś kolejną pastę! A jak oceniasz obecny "rynek" past w Polsce? Poziom rośnie, utrzymuje się, maleje?
To bardzo trudne pytanie, bo znowu dotyczy subiektywnego odbioru. Z pewnością ten „rynek” się rozwija, o czym najlepiej świadczy to, że wywiady z ich autorami publikowane są na pierwszej stronie działu Kultura w Gazecie Wyborczej, a filmy oparte na pastach będą w tym roku pokazywane na mainstreamowych festiwalach filmowych (śmiech). Mówiąc serio, wzrost zainteresowania „gatunkiem” widać dobrze choćby po facebookowej grupie Sekcja Past, która pół roku temu miała niecałe 10000 członków, a teraz ma ponad 50000. Wraz z rozrastaniem się gatunku zmienia się też jego odbiór i pasty, które uważane były za najlepsze 5-6 lat temu (jak o Peji kupującym długopis czy Owsiaku na pogrzebie jakiejś sławnej osoby) dzisiaj by się pewnie nie przebiły. Wydaje mi się, że zasada jest tutaj taka sama jak z filmami – to co np. w latach 90-tych uznawane było za fantastyczne, przezabawne i przełomowe dzisiaj byłoby poniżej przeciętnej.
Na pewno dostrzegam, że dużą popularnością cieszą się pasty bardzo krótkie, nawet jeżeli są niskiej jakości (muszę zaznaczyć, że część jest dobra i sam jestem zwolennikiem raczej skracania tekstów niż wydłużania ich) i to jest moim zdaniem związane z ogólną „memizacją” przekazu w internecie, której kwintesencją są obrazki z kilkuwyrazowym opisem – wynika to z tego, że wielu ludzi przerasta tekst dłuższy niż dosłownie kilka linijek i jak widzą, że coś ma kilka akapitów, to automatycznie przechodzą do kolejnej rzeczy na swoim feedzie na Facebooku. Pasta o Paulinie, Pici i Patologu, podobnie jak pasta Ojcu Wędkarzu, ma około 8000 znaków czyli 4 strony maszynopisu, a i tak setki osób piszą, że za długie i „niech ktoś streści”.
Trzeba jednak dodać, że Polska jest w pewnym sensie pastową potęgą – jeżeli chodzi o liczbę odbiorców czy twórców – bo choćby wspomniana wyżej polska Sekcja Past ma tylu członków co podobna społeczność na reddicie, która agreguje treści z całego anglojęzycznego internetu. Przy okazji nawet nie będąc koneserem widzi się, że jakość past tam postowanych jest drastycznie niższa od past polskich, a ostatnie co im się udało to pasta o komandosie Navy Seals kilka lat temu. Nie biorę tu pod uwagę creepy-past, czyli krótkich opowiadań z gatunku horroru, bo to trochę inna bajka.
Copypasta - definicja autora
"Copypasta", w skrócie "pasta" to internetowa forma narracji opowieści pisana z perspektywy autora. Często takie historie są zmyślone lub delikatnie inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Cechuje ich specyficzny, dowcipny styl: pełen błędów, wulgaryzmów, słowotwórstwa, emotek i i innych oryginalnych zagrań - charakterystycznych dla języka internetu.
Pointy nie są regułą, tak samo jak i treść nie zawsze przewyższa formę. Ważne jest by czytelnik "płynął" przez kolejne naszpikowane absurdami linijki tekstu.
Nie zawsze wiemy kto tak naprawdę jest autorem pasty. Zgodnie z nazwą (copy - ang. kopiuj, paste - ang. wklej) wędrują po internecie i są przeklejane i przerabiane. Pastą może być też np. zwykły komentarz czy felieton.
Jakaś historyjka ostatnio wbiła Ci się w pamięć? Jeśli tak to która?
Ostatnio trafiłem na post o Jaka To Melodia, autorstwa typa o pseudonimie Pig Out, o którego istnieniu wcześniej nie miałem pojęcia. Wygląda na to, że gość ogólnie jest blogerem, który pisze o żarciu i podróżach jak 3/4 z nich, ale niektóre jego wpisy mają fajny, pastowy styl. Kolejna pasta jaka zapadła mi w pamięć to felieton Wiesławca Deluxe.
Myślisz, że będzie to lub już jest nowy gatunek literacki?
To pewnie stwierdzić mogą genolodzy i literaturoznawcy, ale myślę, że w pewnym sensie zostaną oni postawieni przed faktem dokonanym. Podejrzewam, że wielu literackim ortodoksom to się nie spodoba, ale patrząc na zawrotnie rosnącą w Polsce popularność past, po prostu nie będzie się dało zbyt długo ich ignorować. Z tym, że słowo pasta definiuje raczej formę utworu i sposób jego "dystrybucji", niż gatunek.
Zamierzasz kiedyś wydać książkę, taką tradycyjną – papierową, ze swoimi historiami?
Z tymi, które już istnieją na pewno nie, bo one są już własnością internetu i kto miał je przeczytać ten przeczytał. Nie wykluczam napisania czegoś zupełnie nowego, ale trudno mi sobie wyobrazić, żeby była to jakaś jedna powieść, bo to zupełnie nie w moim stylu – moja najdłuższa do tej pory pasta miała 25 stron, a i tak składała się z 6 części. Myślałem raczej nad zbiorem luźno powiązanych ze sobą opowiadań, połączonych sytuacjami, miejscami i bohaterami.
Teraz pogadajmy chwile o filmie "Fanatyk". Jak tam idą prace? Na jakim etapie produkcji jesteście? Aktorzy dają radę?
W maju skończyliśmy zdjęcia do filmu, montaż jest już prawie gotowy, pozostaje nam korekcja kolorów i montaż dźwięku. Wiele osób pyta nas o datę premiery, ale nie jesteśmy w stanie jeszcze jednoznacznie im odpowiedzieć, bo zależy ona od ustaleń z producentami. Wiemy na pewno, że będzie miała miejsce w tym roku, późnym latem lub jesienią, na jednym z dużych polskich festiwali filmowych. Od tego, który festiwal to będzie, zależy też poniekąd ostateczny wygląd filmu, bo różni organizatorzy mają różne wymagania względem długości dzieła – jeżeli będzie to maksymalnie 30 minut to niektóre rzeczy musimy skrócić, jeżeli do 40 minut to możemy co nieco wydłużyć.
Aktorzy, podobnie jak cała ekipa, spisali się niesamowicie. Popatrz na to z mojej perspektywy: jestem jakimś tam typkiem z internetu, którego największym osiągnięciem jest, że napisał historyjkę o tym, że "karasie jedzo gunwo". Nagle kontaktuje się ze mną Michał Tylka, wygrywamy konkurs Krakowskiego Klastra Filmowego, do obsady dołączają ludzie tacy jak Cyrwus, Radwan, Nowicki, Dziędziel, Schimscheiner, Chrząstowski czy Krzysica, czyli pierwszoligowi aktorzy, potem wychodzi nam mega zbiórka na polakpotrafi.pl, znajdują się firmy chcące wyłożyć na Fanatyka pieniądze itp. W końcu trafiam na prawdziwy plan filmowy, gdzie jest 30 osób ekipy, jakieś dźwigi, wozy strażackie, kamery, agregaty. To wszystko już bardzo dawno przerosło moje najśmielsze oczekiwania, a jeszcze fakt, że tak bardzo spodobało się tak znanym w branży osobom (umówimy się, że inaczej byśmy nie zebrali takiej ekipy jaką mamy, bo jesteśmy dwoma nikomu szerzej nieznanymi typkami) to już w ogóle największe wyróżnienie.
Będzie sztos? Bo język past trochę jest inny od języka filmu.
Przełożenie pasty na scenariusz nie było łatwe i nie udało by się bez Michała Tylki, czyli reżysera Fanatyka, bo ja nie miałem wcześniej żadnych doświadczeń z kinematografią. Z tego też powodu ciężko mi ocenić jego wartość filmową – dlatego będę posługiwał się opiniami aktorów i reszty ekipy filmowej. Umówmy się, że gdyby scenariusz nie był zajebisty, to nigdy nie udało by nam się nakłonić do współpracy takiego zespołu jaki mamy, biorąc pod uwagę nasz budżet. Mamy aktorów z 30-40 letnim doświadczeniem w branży, czołowe nazwiska polskiej sztuki filmowej, którzy mówią nam, że jeżeli będziemy kręcili kolejne rzeczy, to wchodzą w to bez słowa.
Czy na planie była jakaś "przygoda" nadająca się na kolejną pastę?
Pomimo krótkiego stażu w branży nauczyłem się już, że o przygodach z planu nie wspomina się w mediach (śmiech).
To kiedy nowa pasta?
Nowe pasty będą pojawiały się w zależności od natchnienia – może to być 3 dni, może miesiąc. Zdradzę, że wygląda na to, że "Fanatyk" nie będzie naszym jedynym dziełem w najbliższym czasie. Pracujemy już nad scenariuszem kolejnej ekranizacji pasty. Ogólnie mamy bardzo płodny artystycznie okres.
Reklama.
Udostępnij: 811
"WCHODZĘ DO MIESZKANIA, PATRZĘ, A TA K***A Z INNYM SIEDZI. TO JĄ JE***M, ALE TAK K***A NIESZCZĘŚLIWIE POLECIAŁA, ŻE ZAPIER***IŁA ŁBEM O ZLEW I TRUP NA MIEJSCU. A POTEM PATRZĘ, A TEN TYP CO Z NIĄ SIEDZIAŁ TO MÓJ BRAT BYŁ. ROZUMIESZ KU***? ONI NA MNIE Z FLASZKĄ CZEKALI, TEŻ SOBIE JUŻ CHLELI KILKA DNI NO ALE TO TAKIE POWITANIE MIAŁO BYĆ DLA MNIE, TYLKO JA NAJE***Y PO TYCH DWÓCH LATACH BRATA NIE POZNAŁEM. NO ALE I TAK MI DOJ***I 15 LAT ZA ZABÓJSTWO."