Część osób podchodzi do tego lekko: "a co mnie to obchodzi, co ktoś się dowie o mnie po śmierci". Druga część mimo wszystko wolałaby, aby pewne tajemnice tajemnicami pozostały. Niezależnie od tego, do której grupy się zaliczamy, warto sobie zadać pytanie o to, co się stanie z twoim profilem na Facebooku, gdy cię już tu nie będzie.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Kwestia opcji "In memoriam" to nie wszystko. Jak to działa, przekonaliśmy się całkiem niedawno, gdy w tajemniczych okolicznościach zmarła w Egipcie Magdalena Żuk. Na wiele dni przed tym, jak jej ciało sprowadzono do Polski, jej konto na Facebooku zostało zablokowane, a zdjęcie opatrzone opisem "na zawsze pozostanie w naszej pamięci". Zastosowano bowiem status "In memoriam", który wiąże się też z tym, że Facebook już nigdy nikomu nie umożliwi zalogowania się do jej konta. NIKOMU!
Wydaje się to słuszne, ale... Ta historia z Niemiec uczy, że nic w życiu nie jest czarno-białe. I można nabrać bardzo poważnych wątpliwości, dlaczego firma z USA ma dostęp do tajemnic jakiejś osoby, a własna matka nie. Chodzi o tajemniczą śmierć 15-latki z Berlina. W 2012 roku dziewczyna wpadła pod pociąg na stacji metra Schönleinstraße.
Policja nie stwierdziła udziału osób trzecich. Uznała, że był to po prostu nieszczęśliwy wypadek i zamknęła sprawę. Ale dla matki to wcale nie było zamknięcie sprawy. Jej zdaniem nie był to wypadek, lecz samobójstwo, a ona chciała dociec, dlaczego córka targnęła się na życie. Matka była przekonana, że odpowiedź znajdzie na Facebooku córki. Może dziewczyna otrzymywała na czacie jakieś pogróżki? Może ktoś jej dokuczał? Może ktoś namawiał do popełnienia samobójstwa? Te wszystkie pytania zadawała sobie matka 15-latki. I wciąż musi je sobie zadawać.
Matka znała i login, i hasło córki do Facebooka. Dziewczyna zakładała bowiem konto, zanim osiągnęła wiek wymagany przez ten portal społecznościowy (w zdecydowanej większości krajów jest to 13 lat) i mama miała dostęp do jej profilu. Ale gdy po śmierci córki spróbowała się zalogować, okazało się, że ktoś już zgłosił Facebookowi, że 15-latka nie żyje. Jej konto uzyskało status "In memoriam". Kto ubiegł matkę i zgłosił śmierć dziewczyny? Tajemnica – Facebook nie zamierza o tym informować kobiety. A może to zrobić każdy, wystarczy tylko wypełnić odpowiedni formularz, podając imię i nazwisko nieżyjącej osoby i datę jej śmierci.
W tym przypadku – zrobił to najpewniej ktoś obcy, co tylko jeszcze bardziej spotęgowało podejrzenia matki, że ktoś chce ukryć jakieś informacje, które wskazałyby na przyczynę śmierci dziewczyny. I tym mocniej domagała się od Facebooka dostępu do konta córki. Gdy nic nie wskórała – poszła do sądu. Ten proces w Niemczech był śledzony bardzo pilnie. A opinie były mocno podzielone.
Jeden z internautów dowodził, że Facebook postępuje słusznie, bo "chroni prywatność tej dziewczyny. Jest jej pamiętnikiem. Nie jest dla mamy". Fakt – porównanie do pamiętnika jest trafne. Przy czym kiedyś, w erze "przedfacebookowej", mama mogłaby znaleźć taki pamiętnik ukryty gdzieś w pokoju córki i dowiedziałaby się np., że dziewczyna nie wytrzymała tego, jak jest gnębiona przez rówieśników. Dziś to niemożliwe. I niesprawiedliwe – dowodzili inni, dla których niezrozumiałe jest to, z jakiego powodu "matka nie może się dowiedzieć, dlaczego jej córka zmarła tak młodo".
Wyrok sądu pierwszej instancji był taki, jakiego oczekiwała matka. Na podstawie prawa spadkowego uznano, że konto na Facebooku można odziedziczyć tak samo, jak inne dobra pozostawione przez zmarłego. Amerykański gigant jednak się odwołał i wyrok w wyższej instancji zapadł niedawno. Tym razem sąd orzekł, że profil na Facebooku nie podlega dziedziczeniu. Prowadzący sprawę sędzia przyznawał, że niemieckie prawo nie reguluje tego szczegółowo. Uznał jednak, że należy się oprzeć na zasadzie, iż tajemnica korespondencji obowiązuje zarówno w listach tradycyjnych, jak i w tym, co się pisze na czacie na portalu społecznościowym.
To najpewniej nie koniec prawnej batalii i zapewne sprawą zajmie się jeszcze niemiecki Federalny Trybunał Sprawiedliwości. Bliscy tragicznie zmarłej nastolatki zapowiadają, że nie ustąpią w tym starciu z Facebookiem. Tym bardziej, że wiedzą, iż w Stanach Zjednoczonych w podobnych sprawach, gdy istniały wątpliwości co do okoliczności śmierci użytkownika Facebooka, w kilkunastu procesach sądy pozwalały na wgląd na profile nieżyjących osób. W Polsce jeszcze takiego procesu nie było i trudno z góry przesądzać, jak mógłby się skończyć. Choć...
Prawnik dr Karol Dobrzeniecki z Rady do spraw Cyfryzacji (uzyskał doktorat z nauk prawnych na podstawie rozprawy poświęconej teorii regulacji Internetu) w rozmowie z naTemat przyznał, że w Polsce raczej by nie stosowano w podobnej sprawie przepisów dotyczących prawa spadkowego. W tym przypadku, jak twierdzi Dobrzaniecki, nie wydaje się to trafnym rozwiązaniem. – Utrzymywanie konta na portalu społecznościowym jest usługą świadczoną na podstawie umowy, a nie składnikiem majątkowym podlegającym dziedziczeniu – tłumaczy prawnik.
A jeżeli adresatem tych wiadomości jest ktoś, kto przyczynił się do śmierci? Jasne, że wtedy zrobi wszystko, aby ukryć to, co może być dla niego niekorzystne. Przy takim założeniu wniosek wydaje się prosty: Facebook pomaga w jego ukrywaniu. I nawet, jak pokazuje historia z Niemiec, znajomość loginu i hasła przez kogoś bliskiego, zaufanego nie jest tu żadnym zabezpieczeniem.
Rok temu eksperci oszacowali, że za mniej więcej 80 lat Facebook stanie się przeogromnym, globalnym cmentarzem – więcej na nim będzie kont osób nieżyjących niż aktywnych użytkowników. Życząc wszystkim stu i więcej lat, zapewne zdecydowana większość z czytających ten tekst będzie już wówczas w gronie tych pierwszych. Więc czas sobie zadać tych parę pytań o to, co z naszym profilem na Facebooku po śmierci. Póki czas...
dr nauk prawnych, członek Rady do Spraw Cyfryzacji
Dodatkowo, meritum sporu nie dotyczy samego dostępu do konta, ale dostępu do treści prowadzonej przez zmarłego użytkownika korespondencji. W polskim prawie kwestię ta reguluje art. 82 ustawy o prawie autorskim, który chroni tajemnicę korespondencji. Znajduje on zastosowanie nie tylko do tradycyjnych listów skierowanych do określonego adresata, ale także do poczty elektronicznej, czatów czy komunikatorów. Niezależnie od formy, korespondencja zawiera istotne informacje o nadawcy i adresacie i dlatego stanowi ich dobro osobiste. To adresaci komunikatów i wiadomości wysyłanych przez zmarłą, a nie operator, powinni decydować o tym, czy mogą one zostać rozpowszechnione, czy dopuszczają zapoznanie się z nimi przez osoby trzecie.