"Ostateczne selfie" polega na zrobieniu sobie zdjęcia z ekstremalnej sytuacji. Im bardziej ryzykowne ujęcie tym lepiej. okolicznościach.
"Ostateczne selfie" polega na zrobieniu sobie zdjęcia z ekstremalnej sytuacji. Im bardziej ryzykowne ujęcie tym lepiej. okolicznościach. Screeny z Instagrama i Facebooka
Reklama.
Za chwilę ktoś napisze "po co to nagłaśniacie?!". Ano po to, by przestrzec przed realnym niebezpieczeństwem np. dzieci. To tak jak z niedawnym i przebrzmiałym już w sieci "Niebieskim wielorybem". Niby to wymysł mediów, a jednak zmyślona gra dotarła do Polski i niespodziewające się konsekwencji dzieciaki brały udział w tej chorej rozgrywce. Były takie przypadki w zachodniopomorskiem czy Łódzkiem. Nie można więc bagatelizować wszystkiego, co może prowokować do niebezpiecznych zachowań.
logo
Ten 17-latek z Rosji zginął robiąc sobie "ostateczne selfie". Powyższe zdjęcie zrobił tydzień przed śmiercią. Screen Instagram / drewwwsik
Śmierć uchwycona smartfonem
"Selfie" czy też zdjęcie z ręki to żadna nowość. Podobnie jak i wykonywanie fotografii w różnych okolicznościach, często igrających z życiem. O trendzie na niebezpieczne selfie pisało już w 2015 roku BBC. Już wtedy pojawiły się statystyki, że danego roku więcej ludzi zginęło przez fotkę z ręki niż... w paszczy rekina.
logo
W 2015 roku więcej osób zginęło robiąc selfie niż w paszczy rekina Screen z Mashable.com
Również w 2015 roku japoński turysta poślizgnł się robiąc selfie na bramie Tadź Mahal. Zmarł w szpitalu. Inny amator selfie został stratowany przez byka w tradycyjnej gonitwie z rogatymi zwierzętami w Pampelunie. Przypadki można by mnożyć. Dlaczego więc o tym mówimy teraz? Bo zjawisko się nasila, jest coraz bardziej ekstremalne.
A wszystko jak zwykle zaczęło się w Rosji
"Niebieski wieloryb" to miała być gra, która polega na wykonywaniu coraz trudniejszych zadań: cięcia rąk żyletką, oglądaniu depresyjnych filmów, chodzenie po dachu, a w finale: samobójstwo. A wszystko to pod okiem internetowego "opiekuna", która prowadzi wybrańca za rękę. W przypadku "Ostatecznego selfie" trudno mówić o grze czy kimś, kto nami steruje. Cel jest tu jeden i sami go wybieramy: trzeba zrobić sobie jak najbardziej ekstremalne zdjęcie. Może to być np. zdjęcie przed nadjeżdżającym pociągiem, na szczycie wysokiego budynku, mostu czy góry. Im niebezpieczniej, tym lepiej. Chodzi o to, by śmiać się śmierci w oczy. I oczywiście przeżyć... niestety nie zawsze się to udaje.
logo
Niedawne ofiary "Ostatecznego selfie" z Rosji. Screen z dailymail.co.uk
Dla niektórych "Ostateczne selfie" było niestety faktycznie ostateczne. Podobnie jak w przypadku "wieloryba" wszystko zaczęło się w Rosji. Media donoszą o 6 (!) śmiertelnych przypadkach dzieci w wieku od 10 do 17 lat m. in. pod kołami pociągu czy przez porażenie prądem od trzymania kabli wysokiego napięcia. – Za każdym razem wszystkim jest potem przykro, ale wielu rodziców dalej uważa, że nic takiego nigdy nie przydarzy się ich dzieciom – mówił kolejarz Maxim Kalennik w "Daily Mail". Rosja nawet ruszyła z kampanią, która ma ostrzegać przed skutkami ekstremalnych zdjęć.
logo
W Rosji są już kampanie przeciwko "Ostatecznemu selfie". Fot. materiały rosyjskiego MSW / mvd.ru
Na co komu lajki po śmierci?
Krwawa seria wydarzyła się w przeciągu tygodnia – niedawno, bo w tym miesiącu. Dzieciaki, które przeżyły, mówiły, że zależało im właśnie na "Ostatecznym selfie". Ma to też związek z rozpoczynającymi się wakacjami, a to zawsze czas kiedy dzieci robią różne szalone i często głupie rzeczy, by zaimponować grupie. Dlatego media powinny też nagłaśniać takie sprawy wcześniej, by młodzik wiedział z czym to się wiąże, nim sięgnie po aparat i będzie za późno.
– Obecnie dzieciom brakuje autorytetów, dlatego szukają ich wśród rówieśników, a gdy ci będą zachwyceni, to "super dla nas" – tłumaczy terapeutka i mediator rodzinny Miłosława Janc. – Tylko że to przybiera destrukcyjną i przerażającą formę. Brakuje im jeszcze takiej refleksji i krytycznego myślenia. Nikt nie chce być odrzucony, bo są w okresie, gdy zależy im na akceptacji. Wydaje nam się, że to tak łatwo osiągnąć, bo jest to łatwo dostępne i od razu potwierdzane w internecie, mierzalne w lajkach. A to, że można zginąć, jest nieważne. Podobnie jak ze sposobem na odchudzanie przez połknięcie tasiemca.
Czy mówimy więc o nowej grze lub trendzie? Trudno jednoznacznie to określić, bo może to być zwykła łatka na coś, co istnieje od dawna, a jedynie ostatnio zostało nagłośnione w social media. Ludzie od zawsze ginęli robiąc głupie rzeczy, o czym świadczą nagrody Darwina. Zawsze też byli śmiałkowie robiące szalone rzeczy ku uciesze tłumu np. kaskaderzy z programu Jackass. Nie zawsze jednak wszyscy wiedzą o grożących konsekwencjach i historii, jaka się kryje za danym zdjęciem. Młody internauta rzadko kiedy pomyśli, że takie zdjęcia potrafią zrobić jedynie profesjonaliści z wieloletnim doświadczeniem.