
Nie uzyskał go Robert Biedroń, ale też kilku innych włodarzy polskich miast. W ostatnich dniach takie głosowania nad absolutorium miały miejsce w różnych częściach Polski. Co roku odbywają się właśnie w maju i czerwcu, nie ma w tym nic dziwnego. Jednak wśród tych, którzy absolutorium nie otrzymali, rzuca się w oczy jedno – najczęściej to radni PiS głosowali przeciwko, gdy włodarz nie był z PiS. – Wygląda to na próbę przejęcia władzy – przyznaje w rozmowie z naTemat burmistrz Jarosławia. On też absolutorium nie dostał.
– To dla mnie decyzja wyłącznie stricte polityczna i nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Budżet został wykonany niemal w 100 proc. Mamy konkretne oszczędności, nadwyżkę w wysokości 8 mln zł. Miasto ma bardzo dobrą kondycję finansową. Odbieram to głosowanie jako próbę przejęcia urzędu – mówi naTemat. Część mieszkańców też tak widzi.
Taki scenariusz mógł być nie tylko tu. Podobnie komentuje decyzję radnych PiS, którzy wstrzymali się od głosu, prezydent Tarnowa. On absolutorium nie dostał w piątek. – Chyba nikt się nie spodziewał, że to absolutorium będzie udzielone i chyba decyzja nie zapadła na tej sali, ale dużo wcześniej. To jest ocena polityczna i to trzeba przyjąć ze spokojem i robić swoje – mówił Roman Ciepiela, cytowany przez portal rdn.pl. Również jego, już rok temu, radni PiS chcieli odwołać. Ale on – jak twierdzi – przynajmniej ma satysfakcję, że urząd wykonał wszystkie zadania. – Sprawozdania finansowe, rzeczowe, wszystkie kontrole wykazują poprawność na wielu poziomach – mówił.
"Według RIO takie uchwały to naruszenie prawa. O co więc Wam chodzi? Bo na pewno nie o miasto. Świadomie łamiecie prawo i w to brniecie. Jestem przekonany, że w duchu uważacie, że ten budżet jest dobry. Pozostawiam was z moralnym dylematem, niech mieszkańcy was ocenią, co było ważniejsze: interes partyjny czy miasto". Czytaj więcej
Przykładów z ostatnich dni jest więcej. Nie sposób wszystkie opisać. W niektórych dzieje się tak pierwszy raz, w innych drugi, a nawet – jak w przypadku Białegostoku – trzeci. Tam PiS ma większość, a prezydent Tadeusz Truskolaski jest w opozycji.
Wchodzić w sprawy samorządowe, to jak wsadzić kij w mrowisko. Tu polityka wygląda zupełnie inaczej niż na szczeblu krajowym, potrafi być jeszcze bardziej zawiła. W niektórych miastach PiS może bratać się z PO i nikogo to nie dziwi. W przypadku głosowania nad absolutorium też może być tak samo. Albo, jak w Słupsku, może być taka sytuacja – przeciwko Robertowi Biedroniowi byli radni PiS. A PO wstrzymało się od głosu. W całej Polsce było o tym głośno w ostatnich dniach.
