Zwariowali. Tak reagują i fani, i znajomi, i dziennikarze związani z Trójką. Ci, którzy albo Marka Niedźwieckiego znają osobiście, albo od lat zakochani są w jego Liście Przebojów i cenią bardzo jego wiedzę muzyczną, dziennikarstwo, styl, klasę. I wyjątkową osobowość w ogóle.
– Opamiętajcie się, są jakieś granice. Zelnik o agenturalnej przeszłości wam nie przeszkadza w „Smoleńsku”, a Niedźwiecki tak? – piszą. Szczerze? Nikogo nie obchodzą wyciągane na nowo rewelacje prawicy o tym, że dziennikarz miał być tajnym współpracownikiem bezpieki. Słuchacze dalej chcą swojego Niedźwiedzia. „Marek to Marek. I już”.
Tu można od razu spytać tych, którzy rozsiewają te wieści: Ilu z was słuchało w młodości Listy Przebojów Trójki? Ilu z was nie wyobrażało sobie bez niej sobotniego wieczoru, bo kiedyś lista była nadawana właśnie w ten dzień? I teraz macie odwagę go atakować? Co to da? Coś zmieni? W odbiorze fanów i miłośników starej Trójki absolutnie nic. I miejmy nadzieję – bez względu na to, czy z prawej, czy z lewej.
Bo nawet na portalu Niezależna.pl można znaleźć głosy wzywające do opamiętania się. Mówiące o niezdrowym szaleństwie graniczącym z absurdem, które pewne kręgi ogarnia coraz bardziej. Oto jeden z takich głosów:
– To kompletna bzdura. Rewelacji od takich autorów nie traktuję poważnie. Wydają się tak absurdalne, że nie warto ich komentować. Dla mnie Marek był, jest i będzie największym radiowym wzorem i jednym z najwspanialszych ludzi, jakich znam – mówi Marcin Kydryński, dziennikarz Trójki, który również podpisał list protestacyjny w obronie stacji. Dodaje, że choć nie mają bliskich kontaktów, zawsze będzie stał po jego stronie. – Szanuję go ogromnie – podkreśla.
Nic nie słyszałem, nic nie wiem
Przypomnijmy te informacje (tutaj o tym pisaliśmy). Niezależna.pl dzięki nim próbuje zdyskredytować Marka Niedźwieckiego w kontekście protestu, który dziennikarze radiowej Trójki zainicjowali broniąc stacji przed „dobrą zmianą”. Pod znamiennym tytułem „Dziennikarz z listy TW protestuje przeciw zmianom w Trójce”, portal pisze, że Niedźwiecki został zarejestrowany pod pseudonimem „Bera”, a jego dokumenty zostały zniszczone przez bezpiekę w 1990 roku i z tego zniszczenia zachował się protokół.
Artur Andrus, też podpisał listę obrony Trójki: – Nic nie wiem na ten temat. Nic nie słyszałem. To nie jest moja pasja, by takimi publikacjami się zajmować.
Wojciech Mann, też podpisał listę: – Ja też nie słyszałem, ale nie chcę tego bagniska w żaden sposób dotykać.
Najprościej powiedzieć, że ktoś był agentem
To – uściślijmy – nie są jednak nowe informacje. One krążyły w prawicowych mediach już od jakiegoś czasu. Gdy w 2007 roku Marek Niedźwiecki żegnał się z Trójką, też wyciągano, że był kolaborantem. „Sprawa jest prosta. Kaczyńscy boją się ludzi, którzy są darzeni większym szacunkiem niż oni. Najprościej takich ludzi zdyskredytować i usunąć. A najprostszy sposób to powiedzieć ludziom, że był agentem. Ale na nas takie bajki nie działają” – to komentarz właśnie z tamtego okresu.
Wątek pojawił się też w „Resortowych dzieciach”. Sam Marek Niedźwiecki zresztą też się już do niego odniósł. Rok temu w rozmowie z Magdaleną Rigamonti dla tygodnika „Wprost” powiedział otwarcie, że tak, widnieje w aktach jako tajny współpracownik o pseudonimie Bera.
Ale okoliczności pojawienia się tam jego nazwiska są zgoła inne niż niektórzy by chcieli. Dziennikarz był przesłuchiwany przez SB. „To jednodniowe przesłuchanie ciągnie się za mną do dzisiaj” – powiedział. Opowiadał już o tym nawet sześć lat temu.
Swego czasu dziennikarz sporo mówił też o swoich przejściach z cenzurą. O tym, że zdarzało się, iż ingerowała w listę przebojów.
Kiedyś nie wolno było grać utworów zespołu Maanam, który odmówił występu dla komunistycznych działaczy. Puszczałem wtedy jedynie charakterystyczny początek utworu „To tylko tango” tego zespołu. Po Noblu dla Wałęsy mieliśmy zakaz emitowania norweskich piosenek. I był problem z Abbą, bo Frida pochodziła z Norwegii. Czytaj więcej
Do dziś jednak, jak sam powiedział, Monika Olejnik nie może mu wybaczyć wywiadu z Leszkiem Millerem z 1989 roku.
„To było polecenie służbowe. Powiedziałem, że mogę porozmawiać z tym politykiem tylko o muzyce. I tak było. Pytałem o ulubione piosenki, koncerty. Później i tak domontowano tekst, który usłyszeli słuchacze, że trzeba głosować na ugrupowanie, które reprezentował Leszek Miller. To był rok 1989. Monika Olejnik nie może darować mi tej rozmowy. Ciągle mi to wypomina” – mówił.
Ofiara mobbingu politycznego
I tu można powiedzieć, jakieś fatum, wisi nad Niedźwieckim, bo sam nigdy politycznie wypowiadać się nie chciał. To zresztą chyba najmniej upolityczniony dziennikarz muzyczny w Polsce. A po tym, jak odszedł z Trójki pisano o nim, że jest „ofiarą swoistego mobbingu politycznego”. „Zaczynał pracę w tej stacji w stanie wojennym. Nowe władze nie uznały za stosowane uhonorować 25-lecia "Listy przebojów Programu III", bo Niedźwiecki był dla nich "kolaborantem" – pisał Onet. I teraz znów wciskany jest w politykę, choć nikt z polityką zupełnie go nie kojarzy.
Marcin Kydryński: – Spotkaliśmy się z tysiąc razy, ale nigdy nie było żadnej rozmowy na tematy polityczne.
Artur Andrus: – Nie kojarzę go z polityką. Nigdy nie słyszałem żadnego komentarza politycznego z jego ust.
Wojciech Mann: – On w ogóle nie kojarzy mi się z polityką. Zawsze podkreślał, że nie chce wypowiadać się o polityce, tylko o muzyce.
Brat prezydent, on artysta
Marek Niedźwiecki pochodzi z Szadku w województwie łódzkim. Okolice Sieradza i Zduńskiej Woli, gdzie jego młodszy brat Piotr (jeden z bliźniaków) od 2009 roku jest prezydentem miasta. – To jest osoba totalnie odcięta od polityki. Pod tym względem jest ze swoim bratem jak ogień i woda – mówią w jednej z lokalnych redakcji. Gdyby zatem ktoś chciał na siłę znaleźć jakiś polityczny wątek mógłby pewnie przyczepić się do brata, który kiedyś był w PO. – Ale to było dawno. Teraz prezydent ma swoje ugrupowanie i skoro znów wygrał, znaczy, jest dobrze oceniany – mówią.
Podobnie w samym Szadku. Tu zdziwienie też jest ogromne. – Nikt nie kojarzy go z polityką. To ostatnia rzecz, która w ogóle przychodzi mi do głowy, gdy o nim myślę – mówi Wanda Nowak, sekretarz gminy. Ktoś, gdzieś, kiedyś coś mówił, wspominał, spekulował choćby? – Nigdy nic na ten temat nie słyszałam – mówi. Oddaje słuchawkę koleżance, może ona coś wie. – Pracuję tu 30 lat i nigdy nic takiego o panu Marku nie słyszałam. On zawsze był daleki od polityki – pada odpowiedź.
Są odloty na lewo i są odloty na prawo; z reguły mam odloty na prawo, ale nawet w tych odlotach są pewne granice; Pan Marek jest jednym z najlepszych muzycznych redaktorów jakich miałem okazję słuchać i bez którego np. nie wyobrażam sobie sobotniego przedpołudnia. Nigdy (a słucham go często) nie wypowiadał się politycznie czy światopoglądowo; obawiam się że w tym szaleństwie wyrzucania wszystkich z wszystkiego dziecko z kąpielą odpłynie. Czytaj więcej
Z relacji TVP Info
2010 rok
„Kiedyś ktoś w Studenckim Radiu „Żak” zagrał coś z Głosu Ameryki czy Wolnej Europy. To mogło być w 1980 roku. Zostałem wezwany na przesłuchanie do SB – zdradza w rozmowie z portalem tvp.info Marek Niedźwiecki. Próbowano go namówić aby dowiedział się kto to zrobił. Zagrożono, że jeśli nie przekaże informacji straci pracę. - Przestraszyłem się jak diabli. Niczego nie zrobiłem, telefon w tej sprawie już nigdy więcej na szczęście nie zadzwonił – mówi Niedźwiecki.Czytaj więcej
Fragment wywiadu z "Wprost"
- Mógłby pan polityków pozapraszać, to od razu by się ożywiło. - Nie, dzięki. W soboty prowadzę audycję zaraz po Beacie Michniewicz, która rozmawia z politykami i pierwsza porcja e-maili do mnie to reakcja właśnie na politykę. () Bluzgi. Dlatego chyba najbardziej lubię, kiedy w soboty jest cisza wyborcza. Czytaj więcej