
Zwariowali. Tak reagują i fani, i znajomi, i dziennikarze związani z Trójką. Ci, którzy albo Marka Niedźwieckiego znają osobiście, albo od lat zakochani są w jego Liście Przebojów i cenią bardzo jego wiedzę muzyczną, dziennikarstwo, styl, klasę. I wyjątkową osobowość w ogóle.
Są odloty na lewo i są odloty na prawo; z reguły mam odloty na prawo, ale nawet w tych odlotach są pewne granice; Pan Marek jest jednym z najlepszych muzycznych redaktorów jakich miałem okazję słuchać i bez którego np. nie wyobrażam sobie sobotniego przedpołudnia. Nigdy (a słucham go często) nie wypowiadał się politycznie czy światopoglądowo; obawiam się że w tym szaleństwie wyrzucania wszystkich z wszystkiego dziecko z kąpielą odpłynie. Czytaj więcej
Przypomnijmy te informacje (tutaj o tym pisaliśmy). Niezależna.pl dzięki nim próbuje zdyskredytować Marka Niedźwieckiego w kontekście protestu, który dziennikarze radiowej Trójki zainicjowali broniąc stacji przed „dobrą zmianą”. Pod znamiennym tytułem „Dziennikarz z listy TW protestuje przeciw zmianom w Trójce”, portal pisze, że Niedźwiecki został zarejestrowany pod pseudonimem „Bera”, a jego dokumenty zostały zniszczone przez bezpiekę w 1990 roku i z tego zniszczenia zachował się protokół.
To – uściślijmy – nie są jednak nowe informacje. One krążyły w prawicowych mediach już od jakiegoś czasu. Gdy w 2007 roku Marek Niedźwiecki żegnał się z Trójką, też wyciągano, że był kolaborantem. „Sprawa jest prosta. Kaczyńscy boją się ludzi, którzy są darzeni większym szacunkiem niż oni. Najprościej takich ludzi zdyskredytować i usunąć. A najprostszy sposób to powiedzieć ludziom, że był agentem. Ale na nas takie bajki nie działają” – to komentarz właśnie z tamtego okresu.
„Kiedyś ktoś w Studenckim Radiu „Żak” zagrał coś z Głosu Ameryki czy Wolnej Europy. To mogło być w 1980 roku. Zostałem wezwany na przesłuchanie do SB – zdradza w rozmowie z portalem tvp.info Marek Niedźwiecki. Próbowano go namówić aby dowiedział się kto to zrobił. Zagrożono, że jeśli nie przekaże informacji straci pracę. - Przestraszyłem się jak diabli. Niczego nie zrobiłem, telefon w tej sprawie już nigdy więcej na szczęście nie zadzwonił – mówi Niedźwiecki. Czytaj więcej
Kiedyś nie wolno było grać utworów zespołu Maanam, który odmówił występu dla komunistycznych działaczy. Puszczałem wtedy jedynie charakterystyczny początek utworu „To tylko tango” tego zespołu. Po Noblu dla Wałęsy mieliśmy zakaz emitowania norweskich piosenek. I był problem z Abbą, bo Frida pochodziła z Norwegii. Czytaj więcej
I tu można powiedzieć, jakieś fatum, wisi nad Niedźwieckim, bo sam nigdy politycznie wypowiadać się nie chciał. To zresztą chyba najmniej upolityczniony dziennikarz muzyczny w Polsce. A po tym, jak odszedł z Trójki pisano o nim, że jest „ofiarą swoistego mobbingu politycznego”. „Zaczynał pracę w tej stacji w stanie wojennym. Nowe władze nie uznały za stosowane uhonorować 25-lecia "Listy przebojów Programu III", bo Niedźwiecki był dla nich "kolaborantem" – pisał Onet. I teraz znów wciskany jest w politykę, choć nikt z polityką zupełnie go nie kojarzy.
- Mógłby pan polityków pozapraszać, to od razu by się ożywiło.
- Nie, dzięki. W soboty prowadzę audycję zaraz po Beacie Michniewicz, która rozmawia z politykami i pierwsza porcja e-maili do mnie to reakcja właśnie na politykę. () Bluzgi. Dlatego chyba najbardziej lubię, kiedy w soboty jest cisza wyborcza. Czytaj więcej
Marek Niedźwiecki pochodzi z Szadku w województwie łódzkim. Okolice Sieradza i Zduńskiej Woli, gdzie jego młodszy brat Piotr (jeden z bliźniaków) od 2009 roku jest prezydentem miasta. – To jest osoba totalnie odcięta od polityki. Pod tym względem jest ze swoim bratem jak ogień i woda – mówią w jednej z lokalnych redakcji. Gdyby zatem ktoś chciał na siłę znaleźć jakiś polityczny wątek mógłby pewnie przyczepić się do brata, który kiedyś był w PO. – Ale to było dawno. Teraz prezydent ma swoje ugrupowanie i skoro znów wygrał, znaczy, jest dobrze oceniany – mówią.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
