Polacy nie czytają. Czytelnictwo w Polsce jeszcze nigdy nie było na tak niskim poziomie. Statystyczny Polak czyta pół książki rocznie – z pewnością słyszeliście takie głosy, które mają świadczyć o tym, że rynek książek w Polsce skazany jest na wymarcie. Aż pojawia się hit w postaci publikacji „Macierewicz i jego tajemnice” i nagle okazuje się, że za książką trzeba zjeździć pół Warszawy.
O tym, że koniecznie trzeba kupić książkę Tomasza Piątka wiedziałem od chwili, gdy internet obiegła informacja o tym, że Antoni Macierewicz stanowczo zaprzeczył dosłownie wszystkiemu, co znalazło się w książce autora ("same kłamstwa") i zapowiedział zgłoszenie wniosku do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Stwierdziłem, ze zanim opanowany przez Zbigniewa Ziobrę aparat sprawiedliwości wyda decyzję o wstrzymaniu sprzedaży, trzeba odwiedzić księgarnię. Niestety nabycie książki Piątka wcale nie było takie proste.
Osiedlowa księgarnia – nie ma. Podjeżdżam do drugiej, nie skończyłem jeszcze zadawać sprzedawcy pytania, gdy słyszę szybką odpowiedź „wczoraj się skończyły”. Zamiast dalej szukać w ciemno, postanowiłem podejść do tematu metodycznie. Wróciłem do domu i zacząłem szukać w sieci.
W kilku księgarniach internetowych zamiast książki były informacje, że teraz zakup jest niemożliwy, ale czekają na wznowienie. "Czyli dodruk, no ładnie, spóźniłem się"– pomyślałem. W końcu trafiłem jednak na stronę Empiku. Sprawdzam dostępność w warszawskich salonach i co widzę? Egzemplarz "Macierewicza i jego tajemnic" jest na Wileńskiej! No to jadę! Zanim dojechałem książki już nie było... W zamian dostaję informację od miłej pani, że jest jeszcze 6 egzemplarzy przy ulicy Marszałkowskiej.
Siadam na skuter i pędzę. Droga z Wileńskiej do Domów Centrum to zaledwie kilka kilometrów, skuterem to dosłownie moment. Po najdalej kwadransie melduję się przy kasie w salonie Empik i… książki o Macierewiczu już nie ma. Dosłownie 3 minuty wcześniej ktoś kupił ostatni z sześciu dostępnych jeszcze kilkanaście minut temu egzemplarzy. Niezrażony pytam, gdzie w takim razie jeszcze jest książka i dowiaduję się, że dwie są w Blue City, trzy na Fieldorfa i bliżej nieokreślona liczba na Annopolu.
Piątek, jeszcze przed godzinami szczytu, uznałem, ze najbezpieczniej będzie pojechać na Fieldorfa, mieszkańcy Gocławia w większości jeszcze przez co najmniej godzinę będą siedzieć w pracy. Żeby nie jechać w ciemno próbuję się dodzwonić do salonu, niestety bezskutecznie. Trudno, siadam na skuter i jadę. A na miejscu… Tak, przyznam otwarcie, właściwie się tego spodziewałem. – Nie ma, proszę pana, nie ma. Właśnie się skończyły – usłyszałem od sprzedawcy.
No nie… To już zaczęło zakrawać o spisek. Ktoś wyraźnie jeździ tą samą trasą co ja i wykupuje mi sprzed nosa wszystkie egzemplarze tajemnic Macierewicza. Ale mówiąc już kompletnie serio, uznałem, że dość tej zabawy. Dzwonię na ogólną infolinię. – Niestety, nie mogę panu zarezerwować egzemplarza książki – dowiaduję się od pani, która odebrała telefon. Tłumaczy, że nie ma pełnej informacji, czy ta książka jeszcze fizycznie jest w salonie na Annopolu. – Może być na stanie, ale już jest dla kogoś odłożona – tłumaczy. Wzruszona moją opowieścią o poszukiwaniu "Tajemnic" po całym mieście obiecuje skontaktować się z salonem na Annopolu i jeśli mają wolne egzemplarze książki Tomasza Piątka, to poprosi o odłożenie jednej dla mnie. – Ale to może potrwać, w ciągu godziny dam znać – zapowiada.
Ja w sklepie byłem w ciągu pół godziny. Wchodzę, szukam, nie ma. Już zupełnie zniechęcony odchodzę do sprzedawcy i… tak, słyszę chór anielski! – Powinna jeszcze być, dziś rano przyszła paczka, chyba jeszcze nie wszystkie się sprzedały – mówi z wahaniem sprzedawca. Ale on też nie może znaleźć. Dopiero po kilku minutach okazało się, że koleżanka zamiast na półkę z nowościami położyła książki innym miejscu. Były nawet dwa egzemplarze! Prędko łapię jeden z nich i pędzę do kasy. Jest! Mam! Szczęśliwy wracam do domu.
Już na parkingu odbieram telefon. – Pan Paweł? Właśnie udało mi się skontaktować ze sklepem na Annopolu. Niestety, nie mają już książki Tomasza Piątka – to dzwoni pani z centrali Empiku. Ma wyraźnie smutny głos, jakby było jej przykro, że nie wypełniła zadania. Pocieszam ją, że udało mi się kupić przedostatni egzemplarz.