21.07.1995 roku. Prezydent USA George Bush i prezydent Lech Wałęsa w Pałacu Prezydenckim w Warszawie
21.07.1995 roku. Prezydent USA George Bush i prezydent Lech Wałęsa w Pałacu Prezydenckim w Warszawie Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Dotychczas wszystkich prezydentów Stanów Zjednoczonych Polacy na swojej ziemi witali z otwartymi ramionami i nadzieją. Tłumnie zbierali się na lotniskach, wypełniali place i ze zniecierpliwieniem, uzbrojeni w transparenty czy balony, wyglądali przyjazdu amerykańskiej głowy państwa. Ci dawali im powody do wzruszeń, dumy i ubaw po pachy. Największy mieli, kiedy słowa prezydenta Cartera na polski przekładał jego tłumacz. Nazajutrz stracił pracę. Dziś w Polsce zjawi się Donald Trump, chyba najmniej wyczekiwany prezydent USA.

REKLAMA
Nixon i Gierek
Dopiero na przełomie maja i czerwca 1972 roku do Polski przyjechał pierwszy urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych – Richard Nixon. Pierwszemu sekretarzowi KC PZPR Edwardowi Gierkowi niezwykle zależało na tej wizycie. Ściągnął Nixona, który akurat wracał z Moskswy. To była jego druga wizyta w Polsce – wcześniej był jako wiceprezydent. – To dosyć późno, ale proszę pamiętać, że trwała wtedy zimna wojna – tłumaczy nam dr Zbigniew Kwiecień, historyk z Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego.
"Przywożę słowa przyjaźni od całego narodu amerykańskiego dla całego narodu polskiego. Szczególnie gorące pozdrowienia przywożę od milionów Amerykanów, którzy są dumni z polskiego pochodzenia" – mówił Nixon do witających go tłumów. Na warszawskim Okęciu amerykańską delegację powitali przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński i premier Piotr Jaroszewicz. Półtoragodzinną ceremonię transmitowała polska i amerykańska telewizja. "Polityka" donosi, że już wtedy pojawiły się pierwsze problemy z protokołem. Żona przewodniczącego Rady Państwa Henryka Jabłońskiego wypytywała ambasadora Stoessela o strój Patricii Nixon (długa czy krótka kreacja na oficjalnej kolacji). – Po tej wizycie wszyscy kolejni amerykańscy prezydenci odwiedzali Polskę – mówi nam Longin Pastusiak, amerykanista, autor biografii prezydentów Stanów Zjednoczonych.
Longin Pastusiak
amerykanista, autor biografii prezydentów Stanów Zjednoczonych.

Każdego prezydenta witano z entuzjazmem. Zwłaszcza było to wyraźne w roku 1972 podczas wizyty Nixona, kiedy system polityczny w Polsce był jeszcze inny. Tłum ludzi wyszedł na trasę między lotniskiem a centrum Warszawy. W tym było także dużo wojskowych i na to zwrócili uwagę komentatorzy amerykańscy.

W 1975 roku Gierek był gospodarzem kolejnej wizyty amerykańskiego prezydenta. A do Warszawy (również z Moskwy) przybył prezydent Gerald Ford. Rok później zaliczył sporą gafę. W debacie telewizyjnej z kandydatem Demokratów Jimmym Carterem stwierdził, że "Polska jest krajem niezależnym i autonomicznym". "Nie wierzę, że Polacy uważają, że są pod sowiecką dominacją". I kontrkandydat go pokonał .

Carter i felerny tłumacz

Zima 1977 roku. Gierek gościł trzeciego już prezydenta USA, właśnie Cartera. – To była jego pierwsza wizyta zagraniczna jako prezydenta. Tę zasługę przypisuje się jego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego – prof. Zbigniewowi Brzezińskiemu – opowiada nam Longin Pastusiak, amerykanista, autor biografii prezydentów Stanów Zjednoczonych.
Ta wizyta zapisała się także jako jedna z najzabawniejszych. Poważne przemówienie prezydenta, któremu przysłuchiwał się cały świat, co chwilę przerywały śmiechy rozbawionych Polaków. Wszystko przez tłumacza prezydenta Stanów Zjednoczonych. "Namiętnie pragnę Polaków" – padło z ust tłumacza Stevena Seymoura. A "Time" opisywał to tak: "Carter stwierdził, że cieszy się z pobytu w Polsce. W tłumaczeniu Seymoura Carter cieszył się, mogąc chwycić Polskę za części intymne". Potem Seymour wspomniał o polskiej Konstytucji. Ale zamiast pochwał, o których mówili prezydenci, mówił o kpinach. Dodał także, że prezydent Carter ze Stanów Zjednoczonych wyjechał na zawsze. Kolejnego dnia stracił pracę. – Tłumaczył przemówienie Cartera mieszając język rosyjski, polski, ukraiński i różne inne słowiańskie języki. To wywołało śmiech wśród Polaków. I prezydent nie rozumiał, że mówi o poważnych sprawach, a Polaków to bawi – opowiada Longin Pastusiak.

Dwie wizyty Busha

Po raz pierwszy George H. W. Bush (George Herbert Walker Bush) odwiedził nasz kraj w lipcu 1989 roku. Na lotnisku wylądował 9 lipca. Dzień później przemawiał na posiedzeniu Sejmu i Senatu. Kolejnego dnia udał się do Gdańska, gdzie w swoim domu przyjął go przywódca "Solidarności" Lech Wałęsa. Uwieczniono to na fotografiach. Mężczyźni siedzą przy suto zastawionym stole, z kryształową zastawą, na tle kwiecistej tapety. Bush spotkał się także z ówczesnym przewodniczącym Rady Państwa. Przez bite dwie godziny rozmawiał z Wojciechem Jaruzelskim.
logo
11.07.1989 rok, Gdańsk. George Bush u Lecha Wałęsy Fot. Krzysztof Miller / Agencja Gazeta
Ta wizyta miała także mniej oficjalną stronę. Longin Pastusiak doskonale pamięta, kiedy przyszedł na wywiad z prezydentem do rządowej rezydencji na Belwederskiej. Jego oczom ukazał się Bush gotowy do joggingu. Miał na sobie krótkie spodenki, sportową koszulkę. – Wywiad odbył się z prezydentem w krótkich majteczkach. Rozmowa była bardzo sympatyczna. Po zakończeniu zaproponował mi, bym się udał z nim na jogging do Łazienek – mówi z rozbawieniem Pastusiak. Dodaje, że nic z tego nie wyszło, bo tego dnia ubrany był w garnitur.
dr Zbigniew Kwiecień
historyk z Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego

Ta wizyta miała wyraźną wymowę polityczną, w sensie wsparcia i zaangażowania Stanów Zjednoczonych w zachodzące wtedy w Polsce zmiany. Z jednej strony był to gest wobec związku sowieckiego, a z drugiej – biorąc pod uwagę stan stosunków między supermocarstwami – była to zapewne demonstracja tego, że zbyt radykalne przemiany w Polsce nie będą się cieszyły takim poparciem Stanów Zjednoczonych z takim uznaniem, jak te mniej radykalne.


Drugi raz George H. W. Bush gościł w Polsce już za prezydentury Lecha Wałęsy – w lipcu 1992 roku.

Luźny Bill Clinton i trzy razy Bush junior

Latem 1994 roku po raz pierwszy do Polski przybył Bill Clinton. Na pięć lat przed przyjęciem Polski do NATO podkreślił, że "rozszerzenie NATO jest nieuchronne".
logo
06.07.1994 Warszawa. Bill Clinton i Lech Wałęsa podczas oficjalnego pożegnania Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Kolejny raz odwiedził Warszawę trzy lata później. – Bill Clinton ma sposób bycia bardzo luźny. Wszyscy pamiętamy jego powiedzenie na pl. Zamkowym "nic o was bez was". To była fraza, która utrwaliła się w pamięci i wielokrotnie była powtarzana podczas jego prezydentury – opowiada Longin Pastusiak. Wcześniej przemawiając na warszawskim Placu Zamkowym Clinton mówił: – Witam Was, Czechów i Węgrów jako przyszłych członków NATO i sojuszników USA. Wasz los i nasza przyszłość są teraz złączone. Za naszą i waszą wolność. I dodał po polsku obietnicę sprzed trzech lat: "nic o was bez was".
Longin Pastusiak
amerykanista

Najbardziej luźnie zachowywał się i przemawiał Bill Clinton. On znany jest z tego, że jest człowiekiem dowcipnym, na luzie. I tak się zachowywał także w czasie oficjalnych uroczystości. Prezydenci w ogóle nie za bardzo lubią sztywny protokół dyplomatyczny. Stany Zjednoczone są krajem popularnym w Polsce.

– Żartowano sobie wtedy z niego, tworzono karykatury w polskiej prasie, jak to polski prezydent próbuje dogonić Clintona. Żartowano sobie także z pewnego braku orientacji prezydenta Clintona w sprawach Europy Środkowej. Ta wizyta była ważna. Wtedy byliśmy w drodze do NATO, więc każda taka wizyta była sygnałem, że mile będziemy tam widziani – dodaje dr Zbigniew Kwiecień.
Bush junior w Polsce zjawił się trzy razy (w Warszawie, Juracie i w Krakowie), dwa za czasów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego. Pierwszy raz w czerwcu 2001 roku. Stwierdził wówczas: "Nie mówmy o Wschodzie i Zachodzie. To był stary podział. Nie był to fakt geograficzny, lecz fakt przemocy. Naszym celem jest wytrzeć fałszywe linie, które dzieliły Europę przez zbyt długi okres czasu". Następne wizyty to już lata 2003 i 2007.

Barack Obama i Trump

"Witaj Polsko!"– tak w 2011 roku przywitał się z Polakami Barack Obama. To była pierwsza i jedna z trzech wizyt tego prezydenta. Wspomniał, że jadąc przez Warszawę na własne oczy zobaczył, jak szybko Polska się rozwija. Podkreślił, że "lepszego przyjaciela niż Polska nie mamy, jesteśmy za to wdzięczni".
logo
04.06.2014, Plac Zamkowy w Warszawie. Obchody Święta Wolności 4 Czerwca, prezydent RP Bronisław Komorowski i prezydent USA Barack Obama Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Trzy lata później znów gościł w Polsce z okazji "Święta Wolności". Chwalił polską demokrację, za co podczas zeszłorocznej wizyty już nas ganił. Obama uśmiechał się, żartował. Nie obyło się jednak bez wpadek. Żuł gumę, gdy na lotnisku witał go minister Krzysztof Szczerski. W 2012 roku prezydent, co prawda w Białym Domu, ale naraził się Polakom, mówiąc o "polskich obozach zagłady".
Dziś wieczorem do stolicy przyleci jego następca – Donald Trump wraz z małżonką. A jutro na placu Krasińskich ma wygłosić swoje przemówienie. Jednak, jak zauważa autor biografii Trumpa, ten jest wśród Polaków chyba najmniej popularnym prezydentem Stanów Zjednoczonych spośród wszystkich, którzy odwiedzili nasz kraj. – To potwierdzają zresztą sondaże przeprowadzone przez amerykańską agencje. Według nich tylko 24 proc. Polaków wypowiada się pozytywnie na temat Trumpa. Chyba jest to najniższe poparcie, jakie kiedykolwiek prezydent amerykański miał w Polsce – mówi Longin Pastusiak.
logo
08.07.2016 Warszawa, Stadion Narodowy. Prezydent USA Barack Obama i prezydent RP Andrzej Duda Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Poza tym, na co zwraca uwagę Longin Pastusiak, ten prezydent będzie najbardziej "oddzielony" od Polaków. – Tej wizycie będą towarzyszyły niebywałe środki ostrożności i ograniczenia dostępu do prezydenta. Ludzie, z którymi będzie się spotykał, nie będą przypadkowymi osobami, które przyszły z własnej woli, a zostaną ściągnięci przez PiS – mówi.
Longin Pastusiak
amerykanista

Trzeba od razu powiedzieć, że Donald Trump jest człowiekiem niebywale przewrażliwionym na punkcie swojej osobowości. To wyjątkowo egocentryczny i samolubny prezydent. Przecież był zaproszony do Anglii. I odmówił przyjazdu, ponieważ tam się zapowiadały protesty przeciwko niemu.

– On nie toleruje protestów, dlatego rząd polski zapewni mu taki pobyt w naszym kraju, że nie zetknie się z żadną formą protestu. A to po to, by zadowolić jego ego. To dzięki autobusom i tysiącom ludzi, którzy z całej Polski zostaną przywiezieni do stolicy, by zapewnić klakę prezydentowi – podkreśla Longin Pastusiak.