Sasha Grey. Aktorka porno, feministka, bizneswoman, artystka. Gdyby Andy Warhol żył, tylko jej twarzą chciałby ozdabiać swoje pop-artowe sitodruki. Jesienią Sasha przyjeżdża do Polski. To informacja, która powinna znaleźć się raczej na stronach „Krytyki Politycznej” niż na okładce „Faktu”
Kiedyś gwiazdy porno mogły marzyć co najwyżej o nagraniu kiepskiego albumu pop, z którego liczyła się głównie okładka z eksponowanym dekoltem. Sasha Grey tymczasem była już gościem na płytach kilku alternatywnych zespołów, regularnie też bywa DJ-ką. Muzykę nagrywa od 15 roku życia. Porno-sława nie przeszkadza jej w podbijaniu muzycznego rynku.
Wchodzi w skład grającego eksperymentalny gotyk zespołu aTelecine, z którym wydała w 2009 debiutancki album The Falcon and the Pod. Jego zawartość brzmi tak, jakby Francis Bacon zaczął malować oczy czarną kredką i pędzle zmienił na klawisze. To mieszanka retro dance'u, Aphex Twin, The Residents, czystego hałasu i uporczywego beatu. Jak ścieżka dźwiękowa do horroru, w którym słodkie niemowlę zmienia się potwora, który wysysa ludziom oczy. aTelecine będzie jednym z headlinerów krakowskiego festiwalu Unsound, który odbędzie się między 14 a 21 października. To będzie ich pierwszy koncert na żywo. Światowa premiera.
Wiadomością o jej przyjeździe do Polski niezdrowo podnieciły się polskie brukowce. Nie zauważyły, że Sasha Grey nie jest zwyczajną porno gwiazdą – to świetna bizneswoman i mokry sen intelektualistów, którzy nie mogą uwierzyć, że można wygrywać konkurs na best anal scene i w wywiadach opowiadać o swoim uwielbieniu dla filmów Godarda.
Sasha ma niezły gust filmowy: jej ukochane filmy to m.in. „Stroszek” Wernera Herzoga i „Szalony Piotruś”. Sasha to najbardziej porno chic, jak tylko możliwe. A nawet hipster porn. Jeśli można mówić o gwiazdach porno, które wyznaczały pewne epoki w popkulturze, to w latach 70. była to Linda Lovelace, w latach 80. Jessie St James, w latach 90. Jenna Jameson, a teraz – Sasha Grey.
Sashy podoba się rola poster girl dla rewolucji seksualnej. Nie chce trzymać buzi na kłódkę. Nie chce zapisać się do żadnego klubu. Nie chce być szufladkowana jako zaślepiona feministka, nie chce, żeby jej biografia była okrajana ze wszystkiego, co nie zgadza się ze stereotypowym obrazem porno kariery. Nie nosi landrynkowego makijażu, nie ma implantów piersi, nie robi z siebie karykatury, jak wciąż jeszcze robią aktorki porno, które zatrzymały się na estetyce lat 90., czy nawet 80. Ucieleśnia ducha dzisiejszych czasów o wiele zgrabniej ( dosłownie) niż hollywoodzkie ikony piękna, które często jedyne, co mają do powiedzenia to nazwa marki ubrań, jakie mają na sobie.
Filmy Sashy nie są też grzecznymi harlequinami a la Emmanulle. To prawdziwy hard core, w dużej mierze oparty o sceny sadystyczno-masochiostyczne, bazujące na relacji władzy i podległości. Brzmi jak koszmar feministek. A jednak teatr BDSM, który praktykuje Sasha Grey okazuje się posiadać ogromny emancypacyjny potencjał, który jest zauważany przez feministki anazlizujące pornografię pod kątem jej użyteczności dla kobiet i szkodliwości dla ich pozycji społecznej i postrzegania seksualności.
Linda Williams, amerykańska naukowczyni i krytyczka filmu w swojej książce „Hard core. Władza, przyjemność i szaleństwo widzialności”, opowiadającej o historii pornografii twierdzi, że pornografia BDSM może zostać przez kobiety zagarnięta jako narzędzie umacniające, nie zaś upadlające. BDSM to nie przemoc domowa, to nie gwałt, to fragment popularnego seksualnego repertuaru, dla którego jedynym warunkiem jest zgoda obojga partnerów. Kobieta, która z ochotą wciela się w łóżku w rolę masochistki czuje się umocniona i pewna siebie. To ona wybiera swoje role. Jest aktorką.
Może dlatego Sasha jest tak bardzo popularna – w jej obrazie zawsze jest pęknięcie, które uświadamia, że wszystkie role, które wybieramy, zarówno te seksualne, jak i społeczne, to tylko role, a nie esencja naszej tożsamości. A role te zaczynamy wybierać już od najwcześniejszych lat.
Szkoda, że amerykańskie szkoły odrzuciły jakiś czas temu ofertę pomocy Sashy na rzecz edukacji szkolnej dzieci. Żeby wywołać ogromną falę krytyki w mediach wystarczyło już tylko zaproszenie jej jako gwiazdy filmowej do szkoły podstawowej w Compton. Nie docenili jej doświadczenia – tymczasem na przykładzie Sashy Grey na pewno wiele dowiedziałyby o społecznych stosunkach wiedzy-władzy i to nie tak jak uczy szkoła – o podporządkowywaniu się im, ale o tym, jak manipulować nimi tak, żeby zawsze być niegrzeczną. I nie chodzi o pornografię. Sasha Grey niegrzeczna jest przede wszystkim wobec społecznych schematów.