Dziś rząd Jarosława Kaczyńskiego planuje zarobić miliardy złotych na załatanie dziury budżetowej doprowadzając do podwyżek cen paliw. Jako lider opozycji prezes PiS miał inną opinię.
Dziś rząd Jarosława Kaczyńskiego planuje zarobić miliardy złotych na załatanie dziury budżetowej doprowadzając do podwyżek cen paliw. Jako lider opozycji prezes PiS miał inną opinię. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

PiS właśnie przygotowuje się do obciążenia Polaków kolejną daniną publiczną. Za sprawą nowej opłaty drogowej ceny paliw wzrosną o ok. 25 gr za litr, dzięki czemu co roku rząd ma wycisnąć z kieszeni polskich kierowców kilka dodatkowych miliardów. Ten krok oczywiście nie dziwi w kontekście problemów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego z dopięciem budżetu państwa. Jednak bardzo mocno zaskakuje, gdy przypomnimy sobie, co o cenach paliw politycy PiS mówili jeszcze kilka lat temu. Wówczas walkę z drożyzną na stacjach zapowiadał sam Jarosław Kaczyński.

REKLAMA
Jak informowaliśmy w naTemat, projekt ustawy wprowadzającej opłatę drogową skierowano do prac w Sejmie, kiedy wszyscy Polacy śledzili wizytę prezydenta USA Donalda Trumpa w Warszawie. Projekt ten zakłada utworzenie Funduszu Dróg Samorządowych, z którego mają być finansowane remonty lokalnej infrastruktury. Najnowsza "dobra zmiana" dla polskich kierowców oznacza podwyżkę cen wszystkich paliw ok. 25 gr za litr. Rząd liczy, że w ten sposób uda mu się zarobić dodatkowe 6 mld zł rocznie. Dlatego można przypuszczać, że prezes PiS Jarosław Kaczyński wolałby dziś zapomnieć, że całkiem niedawno zrobiono mu takie oto zdjęcie:
logo
W 2011 roku Jarosław Kaczyński miał zupełnie inne poglądy na ceny paliw niż te, które dziś prezentuje PiS. Nie chciał zarabiać na kierowcach, a wzywał rząd Donalda Tuska do zmniejszenia akcyzy na paliwa! Fot. Adam Kozak / Agencja Gazeta
Powyższy kadr został uchwycony 12 sierpnia 2011 roku. Jak widać, zaledwie sześć lat temu Jarosław Kaczyński miał zupełnie inne poglądy na ceny paliw niż te, które dziś prezentuje Prawo i Sprawiedliwość. Nie chciał, by na łatanie dziury budżetowej państwo zarabiało na kierowcach, a wzywał rząd do zmniejszenia akcyzy na paliwa. – Tę akcyzę można po prostu obniżyć. Jeżeli się ją obniży, to spadnie także cena benzyny – takimi słowami zwracał się do rządu Donalda Tuska.