Od kilku dni Polska żyje planowaną podwyżką ceny benzyny. Projekt PiS zakłada, że za paliwo zapłacimy o 25 gr więcej na litrze. Pomysł ostro krytykują nawet najwierniejsi z wiernych sympatyków dobrej zmiany, którzy nie szczędzą władzy gorzkich słów na Facebooku i Twitterze. W ruch poszedł hashtag #BenzynaPlus. Tymczasem przeciwko podwyżce protestuje także Partia Razem. Dlaczego? O tym naTemat rozmawia z Mateuszem Mirysem.
Dlaczego Partia Razem krytykuje projekt podniesienia ceny benzyny?
Mateusz Mirys: Projekt PiS uderzy przede wszystkim w gorzej zarabiającą większość. Ta nowa opłata to kolejny podatek od konsumpcji. PiS idzie tu w ślady Platformy Obywatelskiej, która podwyższyła stawki VAT. Taka polityka uderza w osoby, które większość swoich zarobków wydają na codzienną konsumpcję.
Partia Razem przeciwko podniesieniu podatku? To niezgodne z jej wizerunkiem.
Nie mamy jako Razem fetyszu wysokich podatków. Chodzi nam o to, aby podatki w Polsce były sprawiedliwe i progresywne - czyli rosnące wraz ze wzrostem dochodów.
Jednak pomysł podniesienia ceny benzyny ma swoich obrońców. Argumentują, że dzięki tym 25 gr za litr więcej PiS zmotywuje Polaków do przesiadania się z samochodów do autobusów. Tymczasem Razem popiera rezygnację z transportu indywidualnego na rzecz publicznego.
Żeby ludzie mogli przesiąść się do transportu publicznego, trzeba go najpierw odbudować. A z tym jest w wielu częściach kraju bardzo, bardzo źle. Na przykład Razem w okręgu bieszczadzkim walczy o przywrócenie w wielu miejscowościach jakiejkolwiek komunikacji publicznej. Podkreślam: jakiejkolwiek.
Żeby dotrzeć do mniejszych miejscowości z plakatami i ulotkami, muszą jechać samochodem albo na rowerach. Ludzie nie jeżdżą dwudziestoletnimi niemieckimi wrakami z miłości do psujących się samochodów, tylko dlatego, że nie mają innego wyboru. Trzeba im ten wybór zapewnić. Samo podnoszenie ceny benzyny nie sprawi, że ludzie przesiądą się do komunikacji publicznej, zwłaszcza, jeśli jej nie ma.
Krytycy stanowiska Razem mówią, że ludzi z płytkimi kieszeniami nie stać na benzynę, więc i tak nie dotknie ich podwyżka.
Ponad 3/4 rodzin w Polsce korzysta z samochodu. Często z konieczności, bo są takie miejsca w Polsce, gdzie komunikacji publicznej po prostu nie ma, tak jak we wspomnianych Bieszczadach. Dostanie się do lekarza, urzędu, szkoły bez samochodu graniczy w takiej sytuacji z cudem. Poza tym podwyżka benzyny ostatecznie dotknie wszystkich, bo odbije się na wzroście cen wszystkich popularnych towarów, w tym żywności.
Wróćmy do szerokiej kategorii opłat na rzecz państwa. Czy są jeszcze jakieś podwyżki podatków lub podatki, którym sprzeciwia się Razem?
Razem jest przeciwne podnoszeniu VAT-u i innych podatków pośrednich. Takie podatki mocno uderzają w gorzej sytuowane rodziny. Polski system podatkowy w ogóle jest bardzo niesprawiedliwy – ciężar utrzymania państwa wciąż leży w większym stopniu na gorzej zarabiającej większości.
Właściciele świetnie prosperujących firm, menedżerowie, prezesi – to grupy, które są traktowane bardzo ulgowo przez kolejne ekipy rządzące. Wystarczy wspomnieć o prezencie, jaki przedsiębiorcy dostali od SLD za ekipy Leszka Millera, czyli liniowej stawki 19 proc. dla osób na działalnosci gospodarczej.
Jakie podatki dla najbogatszych chce wprowadzić Razem?
Nasze propozycja to obniżka podatków dla niezamożnej większości, lepsze usługi publiczne oraz wyższe podatki dla najbogatszych i korporacji. To sprawiedliwsze rozwiązanie niż walenie wszystkich po kieszeni podwyżką VATu czy opłatą paliwową.
Niestety PiS przestraszył się wielkiego biznesu i zrezygnował z reformy podatkowej. A pieniądze nie rosną na drzewach. Albo rząd weźmie je od korporacji i milionerów, albo z kieszeni Kowalskiego. PiS, podobnie jak rządzący wcześniej liberałowie, zdecydował się na to drugie.