Ścisk, fatalny dojazd do pracy, chaos i zwyczajna złość wymalowana na twarzach tysięcy Polaków. Tak wygląda rzeczywistość warszawiaków codziennie dojeżdżających do pracy na Służewcu, najsłynniejszym polskim zagłębiu biurowym. Realia, które obrosły legendami i są niemiłosiernie wyśmiewane w sieci. W Warszawie Mordorowi wyrosła jednak konkurencja.
– Chcemy pokazać, że są lepsze miejsca do pracy. Trochę w kontrze do Mordoru – mówi mi jeden z twórców "Isengardu na Daszyńskiego". Nowiutki fanpage na Facebooku jest bezpośrednim odniesieniem do "Mordoru na Domaniewskiej", nietrudno także zauważyć, że na tym przeciwstawieniu chce się wypromować. Chwytliwe jest samo hasło, #NieMordujSię, które dobitnie zdradza, w jakie tony będą uderzać "sympatycy" Isengardu.
Zresztą, sam fakt powstania fanpage'a poświęconego nowemu zagłębiu biurowemu świadczy o tym, że rodzi się nowe zjawisko, być może na miarę słynnego Mordoru.
Najpierw wzór zalet kapitalizmu, później wzór jego wad
"Ale o co chodzi?" – takie pytanie oczywiście może sobie zadać każdy, kto nie zna dobrze stolicy. Owy Mordor to warszawski Służewiec, do niedawna złote dziecko polskiego kapitalizmu. Pierwsze biurowce w okolicy skrzyżowania Domaniewskiej i Wołoskiej zaczęły powstawać jeszcze na początku lat 90. Tak wyglądała słynna Curtis Plaza w 1993 roku. Zwróćcie uwagę na pustą przestrzeń:
A tak z kolei w tym miejscu jest teraz:
Wymarzone miejsce pracy tysięcy białych kołnierzyków, w którym ci sami ludzie szybko zaczęli się dusić. Niewydolna siatka ulic, kiepska komunikacja i absurdalne zagęszczenie biurowców sprawiły, że Mordor stał się przestrzenią całkowicie odhumanizowaną. W porannym i popołudniowym szczycie niemiłosiernie zatkany, a w innych godzinach pusty jak miasto rodem z westernu.
Najlepiej świadczą o tym liczby. Mordor dzisiaj to 900 tys. metrów kwadratowych powierzchni biurowej i aż 100 tys. pracowników. Wychodzi dziewięć metrów na osobę, tłok jest więc straszliwy. Nie ma w tym nic dziwnego, że uciekają stamtąd kolejne firmy. Choćby Unilever spakował się (i ponad 500 osób) już jakiś czas temu, a operatorzy coraz większej ilości budynków maja problem ze zdobyciem najemców. Choćby Poczta Polska, która postawiła biurowiec za 177 mln zł. Obiekt świeci pustkami.
Ma być inaczej
Isengard takich problemów ma nie mieć. Dla nieobeznanych – chodzi o teren w okolicy Ronda Daszyńskiego, nowy hit warszawskich korpo i ziemię obiecaną lemingów w jednym. Według architektów na terenie od linii Al. Jana Pawła II do Towarowej i okolic Ronda Daszyńskiego powstanie w sumie 2,5 miliona metrów kwadratowych biur. Jeśli przyjąć miarę podobną do Mordoru, zmieści się tam ćwierć miliona pracowników. Na miejscu są tramwaje, na Rondzie Daszyńskiego zatrzymuje się druga linia metra. Żyć, nie umierać.
Niemniej jednak profil dopiero wystartował, więc póki co brakuje przede wszystkim... "lajków". Powstał za to film promujący fanpage z jednej strony, a i samą okolicę z drugiej.
W oczy rzuca się Warsaw Spire ukazany z drona. Najwyższy budynek w okolicy, który jednocześnie pełni rolę wieży w Isengardzie. Nawet trochę podobny.
Ale ważna jest też otoczka. Rower miejski, przyjemna architektura, FIFA w godzinach pracy. Słowem same przyjemności – w kontrze do Mordoru, w którym, jak przekonują twórcy, tysiące pracowników codziennie "głodują", "cierpią" i przede wszystkim "harują". Ukazane są też sceny, które zrozumie... chyba tylko ten, kto pracował w korporacji.
I tę lepszą stronę pracy właśnie chcą pokazać ci, którzy stoją za Isengardem. Choć chcą pozostać całkowicie anonimowi, nie ukrywają, że wszyscy pracują w tej okolicy. A konkretnie w Warsaw Spire. Inicjatywa ma pozostać anonimowa już zawsze.
Pozostaje oczywiście kwestia nazwy. Dlaczego Isengard, który w tolkienowskim świecie nie kojarzy się lepiej niż Mordor? – Mimo wszystko to nadal jest praca, zagłębie biurowe. To nie są wakacje pod gruszą. Ale jest całkowicie inaczej. Niech ludzie spojrzą inaczej na Isengard. Że praca w korpo nie jest taka straszna. Że te molochy nie muszą być jak w Mordorze – argumentuje mi jeden z twórców fanpage'a i dodaje: – Ja wiem, że Isengard miał sojusz z Mordorem, ale nazwa się przyjęła.
Tym razem na sojusz pewnie jednak szans nie ma. Zagrożenie zauważono już w Mordorze, o czym świadczy ta wymiana zdań na Facebooku.
Zaczepki zaczepkami, ale przynajmniej na razie Isengard nie ucieknie od porównań do Mordoru. "Mordor na Domaniewskiej" to już fanpage "z tradycjami". Ponad 130 tys. like'ów na piechotę nie chodzi.
– Będziemy w kontraście do Mordoru, trochę będziemy ich zaczepiać, ale także innych. Teraz nie postujemy, bo chcemy, żeby ten film trochę pobył w sieci. Regularnie ruszamy w sieci od poniedziałku. Nie będzie chamskich żarcików, będzie estetycznie, treści "premium", sporo wideo. Będziemy pokazywać, że tu się spoko pracuje, nie jak w Mordorze – dodaje mój rozmówca.
Historia lubi się powtarzać
Nad Isengardem czai się jednak niebezpieczeństwo. Mordor, zanim w ogóle został Mordorem, był popularną dzielnicą biznesową. Dopiero w ostatnich latach stał się niestrawny. Ta sama historia może przecież spotkać Isengard. Pamiętajmy, że w rejonie powstaje bardzo wysoka zabudowa.
Warsaw Spire to kompleks dwóch 55-metrowych budynków i 180 wieży. Nieopodal z ziemi wyrasta 184-metrowa (do dachu) Warsaw Trade Tower. Nowy wieżowiec na Jana Pawła II, Q22, ma do dachu 160 metrów. I to dopiero początek – samo Rondo Daszyńskiego będzie z każdej strony zabudowane wysokimi wieżami. Trwa już budowa The Warsaw Hub przy rondzie. W skład kompleksu wejdą dwa budynki po 130 metrów i jeden 86-metrowy. Tuż obok 195-metrowy Skyliner. a po drugiej stronie ulicy 173-metrowy Spinnaker. Zostaje wolny jeden narożnik. Tam oczywiście stanie kolejny wieżowiec – 140-metrowy Generation Park.
Nagle może się okazać, że Isengard zacznie się zatykać. Że jedna linia metra nie przywiezie pracowników do tych wszystkich biurowców. – Nie ma co się teraz martwić. Jest kolej, metro, tramwaj, autobusy, kilka hoteli – odpowiadają mi beztrosko ludzie od Isengardu.
Jakby nie pamiętali, jak Isengard skończył w "Dwóch Wieżach".