
Studenci idą pod Sejm. "Nie ma naszej zgody na wprowadzenie w Polsce dyktatury"
Od słynnych strajków studenckich w Łodzi minęło ponad 35 lat. Protest przeciwko komunistycznej władzy był wtedy największy w Europie. Studenci okupowali uczelnie dzień i noc... i udało im się m. in. zarejestrować NZS. Młodzi to ogromna grupa, która jak się zaweźmie to może sporo zdziałać. Współcześni studenci wolą strajkować w serwisach społecznościowych, ale... są i tacy, którzy wychodzą na ulice.

Reklama.
Dzisiejsze NZS różni się od tego sprzed lat. – Niezależne Zrzeszenie Studentów jest niezależne tylko z nazwy – mówią studenci Uniwersytetu Wrocławskiego "Gazecie Wyborczej". Wypowiedź padła w kontekście rozmowy o ogólnopolskim proteście w obronie konstytucji, jaki miał miejsce pod koniec stycznia. Wtedy NZS zapowiedział, że nie weźmie w nim udziału. Studentka warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i organizatorka protestu studentów Martyna Równiak mówiła, że dochodzi do konfliktu interesów – Nie można pracować w ministerstwie i pełnić społecznie funkcji w organizacji, która ma w swojej nazwie wpisaną niezależność – tłumaczyła gazecie na przykładzie jednego z wiceprzewodniczących NZS zatrudnionego w Ministerstwie Rozwoju.
Nie wszyscy jednak studenci są na usługach rządu. Nie wszyscy też biernie chcą się przyglądać zmianom w sądach. Ci "niezrzeszeni" szykują się do dzisiejszego protestu przed Sejmem przeciwko proponowanym przez PiS niekonstytucyjnym zmianom w sądownictwie.
Studenci zapowiadają swoją obecność pod gmachem sejmu na 15:00. Jak można przeczytać w uzasadnieniu, chodzi o to, żeby nie musieli się wstydzić, gdy nasze ich zapytają, co zrobili, aby powstrzymać upadek demokracji w Polsce?.
Reklama.