Czołowi politycy obecnej lewicy udowadniają, że dobro partyjnego szyldu jest dla nich ważniejsze niż walka o demokratyczny ustój w ramach zjednoczonej opozycji.
Czołowi politycy obecnej lewicy udowadniają, że dobro partyjnego szyldu jest dla nich ważniejsze niż walka o demokratyczny ustój w ramach zjednoczonej opozycji. Fot. Twitter.com
Reklama.
Prawo i Sprawiedliwość w ciągu kilkunastu najbliższych dni planuje przeforsować zmiany umożliwiające mu przejęcie pełnej kontroli nad Sądem Najwyższym. A co za tym idzie, także kontroli nad wynikami wszystkich kolejnych wyborów, bo sędziowie SN decydują o ich ważności i wchodzą w skład prowadzącej proces wyborczy Państwowej Komisji Wyborczej (wraz z m.in. sędziami już opanowanego przez PiS Trybunału Konstytucyjnego). Opozycja prodemokratyczna robi więc wszystko, co w jej mocy, by te zmiany zatrzymać. W świetle tego, co dzieje się w Polsce, coraz częściej na bok choć na kilka chwil odkładane są interesy partyjne.
Na to nie stać jednak ludzi lewicy... "Poszłam na demo organizacji społecznych zapewniona, że politycy nie wejdą na scenę. Nie po to, by klaskać Balcerowiczowi, Petru i Schetynie" – tak o udziale w niedzielnym proteście w Warszawie pisze na Twitterze Dorota Budacz z Razem. "A było inaczej... szkoda, że dowiedzieliśmy/łyśmy się po fakcie. I jeszcze jakieś porozumienie, rzekomo 'całej opozycji' zostało odczytane" – wtóruje jej rzeczniczka prasowa Sojuszu Lewicy Demokratycznej Anna-Maria Żukowska.
Na tym narzekania na lewicy się nie kończą. "Oczywiście powiedziano nam, że nikt od nas nie będzie przemawiał, bo na scenie nie będzie polityków. Przemawiali i Schetyna i Petru..." – żali się inny razemita Marcin Górski. "Nie tylko wam" – odpowiada Barbara Nowacka z Inicjatywy Polska. A za nimi na to, że najpopularniejsze partie były na proteście wypromowane lepiej od marginalnej lewicy narzekają dziesiątki działaczy i sympatyków.
I dobitnie udowadniają, że obecna lewica nadal nie zasługuje na to, by nawet w koalicji znaleźć się w miejscu, w którym miałaby choćby trochę realnego wpływu na państwo. Jeżeli dobro partyjnego szyldu jest tym, czym niezależnie od sytuacji przejmują się najbardziej, to znaczy, że niewiele odróżnia ich od obecnie rządzących. "Problem z Wami jest taki, że nie odróżniacie spraw ważnych od najważniejszych" – celnie podsumował "jojczenia" liderów lewicy jeden z internautów.