
To się w dyplomacji zdarza niezmiernie rzadko. I zdarzać się nie powinno. Decyzją głowy państwa kompletnie zaskoczony jest dr Janusz Sibora, ekspert w dziedzinie protokołu dyplomatycznego i mówi o pojęciu "obrazy". Chodzi o to, że szef Rady Europejskiej Donald Tusk wystąpił z propozycją spotkania w sytuacji w Polsce, zaś prezydent Andrzej Duda odmówił.
Wpłynęła prośba o spotkanie. Prezydent polecił przekazać przewodniczącemu Tuskowi, że jego zdaniem nie ma pola do interwencji ze strony szefa Rady Europejskiej (...). Prezydent uważa, że przewodniczący RE powinien raczej podjąć inicjatywę w Brukseli, żeby obiektywnie wyjaśnić naturę tych zmian i powody sporu politycznego, używając swojego autorytetu, jaki ma w kręgu instytucji unijnych, a nie w Warszawie.
Obecny prezydent Niemiec, wieloletni minister spraw zagranicznych, Frank Walter-Steinmeier użył kiedyś takiego określenia: "dyplomacja nie jest ulicą jednokierunkową". Nauka płynie z tego taka, że należy ze sobą rozmawiać. Nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Nie wolno odmawiać rozmowy. Ta formuła, jaka została przez prezydenta, w dyplomacji nazywana jest obrazą. Prezydent mógł telefonicznie porozmawiać z szefem RE i powiedzieć to samo, że "nie widzi pola do interwencji". A tak – na obrazę, zgodnie ze sztuką dyplomacji, zapewne będzie jakaś reakcja.
