To się w dyplomacji zdarza niezmiernie rzadko. I zdarzać się nie powinno. Decyzją głowy państwa kompletnie zaskoczony jest dr Janusz Sibora, ekspert w dziedzinie protokołu dyplomatycznego i mówi o pojęciu "obrazy". Chodzi o to, że szef Rady Europejskiej Donald Tusk wystąpił z propozycją spotkania w sytuacji w Polsce, zaś prezydent Andrzej Duda odmówił.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
– Ze smutkiem należy odnotować fakt, że Kancelaria Prezydenta (choć zapewne była to osobista decyzja głowy państwa) odmówiła rozmowy z jednym z trzech najwyższych przedstawicieli Unii Europejskiej. Odnoszę wrażenie, że na tę decyzję mogła mieć wpływ wewnętrzna polityka oraz fakt, iż tę funkcję sprawuje Polak. Mamy jednak do czynienia z dyplomacją, a tu obowiązują pewne zasady – komentuje w rozmowie z naTemat dr Janusz Sibora. O tym, że propozycjaDonalda Tuska spotkała się z odmową Andrzeja Dudy, pisaliśmy nocą. Przed północą bowiem serwis 300polityka.pl podał, jakie jest stanowisko Szefa Gabinetu Prezydenta.
Ekspert w dziedzinie protokołu dyplomatycznego ocenia, że takie słowa przedstawiciela głowy państwa to rzecz raczej niespotykana. I ostrzega, że to musi się spotkać z konsekwencjami.
– Teraz, w reakcji na tę obrazę, aby zachować powagę urzędu, Donald Tusk powinien unikać spotkań z Andrzejem Dudą – uważa dr Sibora. Przewiduje przy tym, że jeśli już do spotkania jakiegoś dojdzie, to szef RE za pomocą gestów udzieli prezydentowi Polski odpowiedzi i przypomina sytuację, gdy rok temu na szczycie G20 w Australii izolowany był Władimir Putin. Do historii przeszło zdjęcie, na którym widać, jak Barack Obama "zabija wzrokiem" Władimira Putina.
– Jeśli jedna strona obraziła drugą stronę to wiadomo, że teraz te stosunki będą lodowate. Jeśli np. teraz obaj politycy spotkają się w Brukseli i będzie robione jakieś zdjęcie pamiątkowe, to dłoń Tuska będzie bardzo nisko, a głowa być może nawet odwrócona lub oczy skierowane ku ziemi – mówi Janusz Sibora, tłumacząc znaczenie gestów w dyplomacji.
Te gesty dla prawicy jednak pozostają bez znaczenia. Na Twitterze wiele osób z radością odnotowało fakt, że prezydent Polski nie zamierza rozmawiać z szefem Rady Europejskiej.
Wpłynęła prośba o spotkanie. Prezydent polecił przekazać przewodniczącemu Tuskowi, że jego zdaniem nie ma pola do interwencji ze strony szefa Rady Europejskiej (...). Prezydent uważa, że przewodniczący RE powinien raczej podjąć inicjatywę w Brukseli, żeby obiektywnie wyjaśnić naturę tych zmian i powody sporu politycznego, używając swojego autorytetu, jaki ma w kręgu instytucji unijnych, a nie w Warszawie.
300polityka.pl
dr Janusz Sibora
historyk, badacz dziejów dyplomacji oraz protokołu dyplomatycznego
Obecny prezydent Niemiec, wieloletni minister spraw zagranicznych, Frank Walter-Steinmeier użył kiedyś takiego określenia: "dyplomacja nie jest ulicą jednokierunkową". Nauka płynie z tego taka, że należy ze sobą rozmawiać. Nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Nie wolno odmawiać rozmowy. Ta formuła, jaka została przez prezydenta, w dyplomacji nazywana jest obrazą. Prezydent mógł telefonicznie porozmawiać z szefem RE i powiedzieć to samo, że "nie widzi pola do interwencji". A tak – na obrazę, zgodnie ze sztuką dyplomacji, zapewne będzie jakaś reakcja.