Spór o eutanazję jest jednym najbardziej palących obok kwestii aborcji, kary śmierci, in vitro, legalizacji związków homoseksualnych.
Reklama.
Na szali stawiane jest tutaj respektowanie woli jednostki, co do decydowania o sobie w każdym aspekcie życia, również co do jego zakończenia. Z drugiej strony pozostaje cały szereg argumentów związanych z tzw. „świętością życia” i traktowaniem życia jako daru. Nie można natomiast zapominać o niebezpieczeństwie równi pochyłej, do której może doprowadzić legalizacja tzw. eutanazji czynnej
Eutanazja czynna polega na bezpośrednim działaniu lekarza, który przez podanie określonego środka ma doprowadzić do zgonu. Jej przeciwieństwem jest eutanazja bierna, którą najczęściej stanowi rezygnacja z dalszego leczenia, odłączenie od aparatury podtrzymującej życie. Rzecz jasna główna oś sporu toczy się wokół prawa do eutanazji czynnej.
Pierwszym pacjentem, który był legalnie poddany eutanazji czynnej był Bob Dent. Została ona dokonana na podstawie australijskiej ustawy o prawach osób śmiertelnie chorych z 1995 r.
W liście pt. „Dlaczego chciałem umrzeć” pisał m. in.: „jakim prawem ktokolwiek, kierując się swoją wiarą (której nie podzielam), żąda ode mnie abym, postępował zgodnie z jej regułami, aż jakichś wszechwładny lekarz zdecyduje, że już dosyć i zwiększy moją codzienną dawkę morfiny do poziomu zabójczego. Jeśli się nie zgadzasz na dobrowolną eutanazję, to nie praktykuj jej, ale nie odmawiaj mi prawa, abym ja z niej skorzystał wówczas, gdy podejmę taką decyzję.”
Janusz Świtaj - prośba o śmierć, to często wołanie o pomoc
Z drugiej strony wszyscy pamiętamy historię Janusza Świtaja, który złożył do sądu prośbę o skrócenie swojego życia. Kiedy o jego historii dowiedziała się fundacja Anny Dymnej „Mimo wszystko”, otrzymał specjalny wózek, dzięki któremu może poruszać się poza mieszkaniem, jego życie zmieniło się nie do poznania. Dziś Janusz Świtaj sam jest pracownikiem fundacji „Mimo wszystko”. Jego historia dobitnie pokazuje, że prośba o śmierć, to często wołanie o pomoc.
Jednakże, gdy tylko dyskutujemy o kwestiach dotyczących aborcji, eutanazji, od razu na myśl przychodzi jako wzór (dla jednych otwartości i nowoczesności, dla drugich cywilizacji śmierci) Holandia. To właśnie w Holandii w 2010 r. członkowie grupy o nazwie „Uit Vrije Wil” ("Z Własnej Woli") zbierali podpisy pod projektem, dzięki któremu każda osoba, która ukończy 70 rok życia i ma taką wolę, może być poddana eutanazji.
Obecnie, na gruncie prawa holenderskiego, by doszło do dokonania legalnej eutanazji czynnej pacjent musi wyrazić jednoznacznie wolę zakończenia życia, lekarz ma za zadanie dokładnie go poinformować o stanie zdrowia i rokowaniach na przyszłość, jak również upewnić się, że decyzja pacjenta nie jest podejmowana pochopnie.
Oczywiście osoba wyrażająca chęć zakończenia życia musi być nieuleczalnie chora, a sam lekarz ma dodatkowo za zadanie przeprowadzenie konsultacji z innym lekarzem, który ma potwierdzić spełnienie warunków niezbędnych do dokonania eutanazji. Podobne procedury obowiązują w innych krajach, gdzie eutanazja czynna jest prawnie dopuszczalna.
Równia pochyła?
Niezależnie od oceny moralnej jaką zapewne każdy z nas ma w stosunku do eutanazji, trzeba przyznać, że wskazana wyżej procedura jest rygorystyczna. W pełni respektuje prawo wyboru pacjenta, jednakże wprowadza szereg zabezpieczeń mających na celu urzeczywistnienie „prawdziwej” woli poszczególnej osoby.
Niebezpieczeństwo równi pochyłej wiążę się z coraz śmielszymi próbami „rozluźnienia” ustawowego pancerza odnośnie kwestii prawa do „dobrowolnej śmierci”. Wspomniany wyżej postulat wprowadzenia możliwości dokonania eutanazji dla każdego, kto przekroczy 70 rok życia równie dobrze może przerodzić się w chęć obniżenia wskazanej dolnej granicy wieku na przykład do 60 lat. Jakaś inna grupa wskaże, że dlaczego są dyskryminowane osoby młodsze, przecież każdy, kto posiada pełną zdolność do czynności prawnych powinien w pełni decydować o własnym życiu.
Warto też mieć na uwadze słowa byłej minister zdrowia Holandii, Els Borst. To ona opracowała holenderską ustawą dotyczącą eutanazji. Stwierdziła, że wprowadzeniu tego aktu prawnego nie towarzyszyło równoczesne zapewnienie pacjentom wysokiej jakości opieki paliatywnej, która ograniczyłaby do minimum poziom dokonywanych eutanazji. A to chyba podstawowy cel każdego systemu opieki zdrowotnej.
Przy pisaniu artykułu korzystałem z książki: „Wyzwania moralne. Etyczne problemy prawa” autorstwa dr Tomasza Pietrzykowskiego. Katowice 2010.