Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy podczas pierwszego finału zebrała 2,4 mln złotych. Jeszcze chwila i podobny wynik będzie miał Filip Chajzer. - Gdyby podsumować wszystko, co udało nam się zebrać, to będzie już blisko dwa miliony – mówi w rozmowie z naTemat.
Oczywiście. Tym bardziej, że na sam pomysł wpadłem po lekturze tekstu, który zamieściliście w naTemat. Opowiadaliście historię starszej pani, która walczyła w Powstaniu, ale teraz tonęła w długach z powodu nieopłaconych rachunków za prąd.
Ona nawet nie tyle walczyła, co gotowała powstańcom zupę.
Możliwe. Usiadłem, pomyślałem nad tym i wymyśliłem, że trzeba zacząć jakąś zbiórkę.
To Ty działasz jak Nikodem Dyzma. "Jak człowiek usiądzie i pomyśli, to wymyśli".
Ponad trzysta tysięcy złotych. Z tych pieniędzy każdy z powstańców dostał "prezent” w postaci tysiąca złotych przy okazji świąt Bożego Narodzenia, a później jeszcze po 500 złotych w okolicach Wielkiej Nocy. Z tym, że do tych drugich świąt parę osób już nie dożyło. Bohaterowie odchodzą od nas, coraz jest ich mniej.
W tym roku też zbierasz, zapłaciłeś też rachunek za jednego z powstańców. Dużo już masz?
Dziś będzie około 60 tysięcy złotych. Liczę na to, że pobijemy zeszłoroczny wynik. Co prawda jest coraz mniej potrzebujących, ale ich potrzeby wcale nie maleją. Trzeba pamiętać o jednej rzeczy – ci, którzy walczyli w Powstaniu Warszawskim często po wojnie byli prześladowaniu przez ówczesne władze. Wielu z nich nie mogło znaleźć pracy, musieli się imać najgorzej płatnych zajęć. To sprawia, że ich emerytury są dziś często naprawdę skandalicznie niskie.
Dlaczego Ty?
Gen warszawiaka wysysa się z mlekiem matki. Ta warszawskość we mnie tkwi i nie mogę przejść obojętnie wobec tych, którzy o tę Warszawę walczyli a dziś trzeba walczyć o nich. O ich prawa. To są dumni ludzie. Rozmawiam z nimi. Pytam, jak to jest, że przecież przysługują im jakieś refinansowania leczenia, a mimo tego jest źle. W odpowiedzi słyszę, ze muszą wcześniej udowodnić, że nie są wielbłądem i przejść taką drogę przez biurokratyczną mękę, że często rezygnują. Niektórzy nie mają po prostu sił walczyć o swoje, ale większość po prostu jest zbyt dumna, żeby prosić.
Warszawiaków jest wielu. Ponowię pytanie – dlaczego Ty?
Wykorzystuję niecnie swoją pozycję i swoją popularność w social mediach. A w dzisiejszych czasach social media to de facto czwarta władza.
Mówisz głosem swoich hejterów.
Hejt ma dwa oblicza. Ten wulgarny, brutalny, atakujący rodzinę. Tego nie jestem w stanie tolerować. Ale jeśli ktoś mi tylko zarzuca, że chcę się ogrzać w blasku swojej akcji to taki hejt tylko motywuje mnie do działania. Jest dla mnie sygnałem, ze robię coś, co zostało zauważone. Tak jak napisałem na Facebooku – lansuję się, i będę lansować, dopóki na konto bankowe pomocy dla potrzebujących będą płynąć środki. To jest dla nich.
Zbierasz nie tylko dla powstańców. Tylko w zeszłym roku było jeszcze 700 tysięcy na hospicjum "Promyczek". Przekroczyłeś milion i…
Raczej zbliżam się do dwóch.
Dwóch? To przyznam, że coś z Twoich akcji musiałem przeoczyć, ja się doliczyłem miliona dwustu tysięcy.
Nie wszystkie akcje szły przez Facebook. Trzeba też doliczyć takie, które nie polegają na wpłacaniu środków na konto, tylko na przykład na sprzedaży koszulek.
Jak ta z napisem 44?
Dokładnie. Pierwsza edycja sprzedała się niemal na pniu, pierwszego dnia poszło 100 sztuk.
To chyba nieźle jak na debiut?
Sam byłem zaskoczony. Ale trzeba pamiętać, że dochód ze sprzedaży też idzie na cele charytatywne.
60 tysięcy w tym roku, 300 na powstańców w zeszłym. Hospicjum, o ile pamiętam, około 700 tysięcy. Co jeszcze?
Zaskoczyłeś mnie tym pytanie, nie mam pod ręką dokładnych wyliczeń. Pewnych rzeczy nie sposób do końca oszacować.
Jak na przykład 40 zimowych kurtek dla dzieci z domu dziecka w Pęcharach?
Na przykład. Na mój post odezwał się jeden z producentów odzieży i przekazał w darze swoje produkty. Ale podobnych akcji było wiele. To wszystko jest realna pomoc dla potrzebujących.