
Reklama.
Cezary Gmyz stał się bohaterem "Die Zeit" bynajmniej nie dlatego, że niemiecka prasa tak bardzo podziwia jego warsztat. Za Odrą nowy korespondent TVP jest raczej traktowany jako dziwaczne zjawisko. Choć warsztat Gmyza właściwie też został opisany... "Die Zeit" przypomina bowiem kuriozalną relację polskiego dziennikarza z Breitscheidplatz, gdzie w grudniu ubiegłego roku doszło do zamachu na jarmark bożonarodzeniowy.
Obrazki ze zdezorientowanym, oderwanym od rzeczywistości Cezarym Gmyzem, który stał przed kamerą z papierosem w ustach i właściwie wymyślał własną wersję wydarzeń, furorę zrobiły nie tylko w Polsce. Philipp Fritz przypomina też, że na koncie Gmyza jest tytuł jednej z najbardziej żenujących osób, które mieszkają w Berlinie. Redakcja magazynu "Tip Berlin" wciągnęła korespondenta TVP na tę listę właśnie za to, w jaki sposób relacjonował grudniowy zamach.
"Die Zeit" zwraca jednak uwagę na całokształt tego, w jaki sposób Cezary Gmyz pokazuje Polakom to, co dzieje się w Niemczech. W historii o korespondencie TVP oceniono, że gdyby ktoś miał polegać tylko na jego relacjach, to musiałby uwierzyć, że między Flensburgiem a Bodensee powstał kalifat, w którym islamiści szaleją ramię w ramię z genderystami. Właśnie tak Niemcy widzą to, w jaki sposób jeden z dość popularnych w Polsce dziennikarzy przedstawia ich kraj.
A robi to nie tylko w pracy, ale i po godzinach. Philipp Fritz zauważa, że Cezary Gmyz to aktywny użytkownik mediów społecznościowych, gdzie chętnie dzieli się nie tylko swoimi wizjami, ale i zwykłymi fake newsami. Szczególnie tymi, którymi można uderzyć w równouprawnienie, tolerancję, no i znienawidzony przez polską prawicę multikulturalizm. "Die Zeit" alarmuje, że takie działania podsycają nienawiść, której ofiarami padli niedawno odwiedzający Polskę uczniowie z Berlina.
Dziennikarz "Die Zeit" to zjawisko zwane Cezarym Gmyzem postanowił zobaczyć też na własne oczy. Z Philippem Fritzem korespondent TVP zgodził się spotkać w jednym z lokali w centrum Berlina. I zaskoczył go nie tylko zapewnianiami, że "nie nienawidzi Niemiec", ale i deklaracją, iż gdyby miał niemieckie obywatelstwo, to we wrześniowych wyborach zagłosowałby na Angelę Merkel. Co ciekawe, w swoim reportażu Fritz uznał, że warte podkreślenia jest także to, iż ta deklaracja padła z ust Polaka już przy drugim wypitym przez niego piwie. "Jego twarz jest chłopięca, ale kiedy tylko się uśmiecha i pokazuje swoje pożółkłe od palenia zęby, można podejrzewać, ile ma lat" – dodał opisując Gmyza.
źródło: "Die Zeit"